Spotkanie miało być tym ciekawsze, gdyż po czterech kolejkach zarówno drużyna z Bochni, jak i z Tarnowa miała w dorobku po sześć punktów w drugoligowej tabeli, ale z racji lepszego stosunku bramek to podopieczni Marcina Ogarka zajmowali lokatę aż o pięć pozycji lepszą od graczy MOSiR-u. Mieli zatem o co walczyć i jedni i drudzy…
Mecz rozpoczął się po myśli gospodarzy - najpierw w bramce z bardzo dobrej strony pokazał się Krzysztof Serwatka, po chwili skutecznymi akcjami popisali się Sławomir Karwowski oraz Filip Pach, dzięki czemu bochnianie po sześciu minutach gry prowadzili już 2:0. Niestety, radość miejscowych kibiców nie trwała długo, gdyż wraz z ósmą minutą spotkania nastał dłuższy moment nieskuteczności bochnian. Szczypiorniści MOSiR-u nie trafiali ze skrzydeł, a ich akcje wypracowane w ataku pozycyjnym również kończyły się niepowodzeniami. Te chwile słabości gospodarzy bezwzględnie wykorzystywali tarnowianie, którzy w dwunastej minucie doprowadzili do remisu (3:3), a po akcji Marcina Janasa wyszli na prowadzenie, którego - jak się później okazało - nie oddali już do końca spotkania. Sporo krwi napsuł bocheńskiemu bramkarzowi Mikołaj Grzesik, który w całym meczu aż dziesięć razy skutecznie kończył ataki swej drużyny. Co więcej, ekipa z Tarnowa miała w swych szeregach Mariusza Nowaka, który niejednokrotnie zademonstrował w tym meczu swój bramkarski kunszt. Oznaki jego bardzo dobrej dyspozycji zgromadzeni w hali kibice mogli obserwować już w pierwszych minutach spotkania, ale Nowak z każdą kolejną minutą bronił coraz lepiej. Wprawdzie i młody golkiper MOSiR-u Serwatka pokazał kilka naprawdę udanych interwencji, niemniej jednak to, co wyprawiał tarnowski bramkarz, doprowadzić mogło bocheńskich szczypiornistów do prawdziwej rozpaczy. - W meczu były takie momenty, że graliśmy przeciwko bramkarzowi, który bardzo dobrze się zaprezentował. Inna rzecz, że myśmy po prostu fatalnie rzucali i marnowaliśmy dogodne sytuacje - przyznał na pomeczowej konferencji szkoleniowiec bochnian Ryszard Tabor.
Druga połowa meczu nie rozpoczęła się lepiej dla gospodarzy. Na konto gości z Tarnowa, trafienie numer trzynaście błyskawicznie dopisał Marcin Niedojadało - niegdyś zawodnik bocheńskiego BKS-u, a to prowadzenie momentalnie podwyższył Wojciech Michalik trafiając z prawego skrzydła. Wprawdzie podopieczni trenera Tabora ambitnie walczyli o kolejne bramki, jednakże liczne błędy podań, straty piłki i przede wszystkim fatalna wręcz skuteczność bochnian, zaważyły na takim, a nie innym obliczu tego meczu. Do tego wszystkiego gracze z Solnego Grodu dopisać mogli jeszcze dwa zmarnowane rzuty karne, a szczególnie niewykorzystanie tego drugiego mogło zaważyć na tak wysokiej porażce. Gdyby w 52 minucie meczu Sławomirowi Karwowskiemu udało się pokonać golkipera gości z linii siódmego metra, to bochnianie nadal traciliby do rywali trzy „oczka” i być może udałoby się „urwać” coś więcej. Niestety dla szczypiornistów z Bochni, w tarnowskiej bramce doskonale radził sobie wspominany już Mariusz Nowak, który najkrócej mówiąc - w ogromnym stopniu dopomógł w powstrzymaniu podopiecznych trenera Tabora.
Końcówkę spotkania można określić jako „jednostronna”, gdyż goście raz po raz karcili niefrasobliwie prosperujące bocheńskie szyki obronne, zdobyli cztery bramki z rzędu, nie dając tym samym szans na jakikolwiek korzystny rezultat gospodarzom. Drużyna prowadzona przez Marcina Ogarka zasłużenie zwyciężyła w tym spotkaniu i dopisała do swego dotychczasowego dorobku niezwykle cenne dwa punkty.
MOSiR Arcom Bochnia - SPR Control Process Tarnów 19:27 (8:12)
MOSiR: Serwatka, Skrzyniarz, Węgrzyn - Rakoczy 5, Imiołek 3, Pach 3, Zubik 3, Piątkowski 2, Karwowski 1, Wala 1, Wełna 1, Pamuła, Wąsik, Wrona.
Control Process: Hudzik, Nowak, Szostak - Grzesik 10, Niedojadło 5, Janas 3, Sokół 3, Kuroś 2, Michalik 2, Dutka 1, Siedlik 1, Dereń.
Kary: MOSiR - 10 min.; Control Process - 12 min.
Sędziowali: Andrzej Kierczak oraz Tomasz Wrona (Kraków)
Widzów: 250.