Wszystko pokaże czas - rozmowa z Marcinem Księżykiem, trenerem SPR Grunwaldu Ruda Śląska
Zeszłoroczna przygoda SPR-u Grunwald Ruda Śląska na parkietach I ligi zakończyła się bolesnym spadkiem i odejściem większości zawodników. Szkoleniowiec Grunwaldu, Marcin Księżyk, opowiada nam o próbach odbudowy klubu oraz nowych aspiracjach śląskiej drużyny.
Maciej Wojs
Rozmowa odbyła się po sobotnim spotkaniu Grunwaldu z MOSiR-em Bochnia w ramach rozgrywek II ligi mężczyzn (gr. IV), który rudzianie wygrali 34:29 (15:12).
Maciej Wojs: Przed rozpoczęciem tego pojedynku, pana drużyna stawiana była w roli zdecydowanego faworyta rywalizacji. Spodziewał się pan przed przyjazdem do Bochni takiego wyrównanego spotkania?
Marcin Księżyk: Szczerze mówiąc - nie. Byliśmy przygotowani na podwyższoną obronę rywali, bo mieliśmy okazję widzieć wcześniejszy mecz Bochni, dlatego też dzisiaj moi zawodnicy nie mieli większych problemów ze sforsowaniem tej obrony. W mojej drużynie są zawodnicy rośli, którzy mają za zadania rzut z drugiej linii oraz gracze niżsi, ale z kolei dużo szybsi. To właśnie oni mieli dzisiaj za zadanie przede wszystkim wbiegać na koło i myślę, że wypełnili je bardzo dobrze.
Który z aspektów zadecydował o waszej wygranej?
- Myślę, że była to dobra gra w obronie. Mimo tego, ze byliśmy przygotowani na wysoką grę rywali, to w ataku nie do końca wszystko nam wychodziło. Wiadomo przecież, że nie można przez jeden tydzień wypracować czegoś, co czasami wypracowuje się pół roku lub rok. Poza drużyną z Bochni chyba nikt w tej lidze nie gra taką strefą i nawet podpowiadając coś zawodnikom przed meczem czy już w jego trakcie, to i tak to oni muszą wykorzystać to na boisku. Dzisiaj to jednak obrona okazała się kluczem do wygranej. Do pięćdziesiątej minuty straciliśmy niewiele ponad dwadzieścia bramek, na koniec dałem szansę gry zmiennikom i stąd taki końcowy rezultat. Wynik mógł być jednak dla nas stosunkowo wyższy.
Mając na uwadze zeszły sezon, pokuszę się o takie stwierdzenie, że co rundę skład Grunwaldu wygląda całkowicie inaczej. Czy teraz można liczyć na większą stabilność składu?
- Tego nigdy nie da się przewidzieć dlatego, że nadal borykamy się z problemami finansowymi. Ci zawodnicy, którzy przyszli grać do nas występują za darmo. Jeżeli wyrażą chęć dalszej gry, to będziemy zapewne prezentowali się jeszcze lepiej i będziemy silniejsi w drugiej rundzie. Jednak czy dotrwamy w takim składzie do końca sezonu, trudno powiedzieć. Wszystko pokaże czas.
Rok temu rozmawialiśmy tutaj przy okazji spotkania drużyn z Bochni i Rudy Śląskiej w I lidze. Mówił pan wówczas, że pojawiło się jakieś światełko w tunelu odnośnie sprawy ratowania Grunwaldu. Udało się wam zdobyć sponsora?
- Niestety nie. Nie mamy pieniędzy z miasta, co prawda są jakieś plany na przyszły rok, że dołożą coś drużynom, które osiągną jakieś wyniki. Liczymy więc, że załapiemy się na jakieś pieniądze. Nie licząc tego, nic nie uległo zmianie.
Po spadku z I ligi skład pana zespołu zmienił się w bardzo dużym stopniu. Ci zawodnicy, którzy grają teraz dla Grunwaldu to wychowankowie czy może ściągaliście graczy z innych klubów?
- Głównie zawodnicy z innych klubów. Udało się mi ściągnąć graczy przede wszystkim z AZS-u Katowice. Jest też paru chłopaków, którzy mieli np. dwuletnią przerwę i nie grali w ogóle, a za moją namową zdecydowali się na powrót. Ponadto zostało pięciu zawodników z poprzedniego sezonu.