Tradycji stało się za dość - relacja z meczu Zagłębie Lubin - Azoty Puławy

Po raz kolejny mecz Zagłębia z Azotami dostarczył kibicom wielu emocji. W ostatnim meczu pierwszej rundy zespoły podzieliły się punktami, remisując w Lubinie 27:27 (12:17).

Zaczęło się bardzo dobrze dla miedziowych. Udaną interwencją w bramce popisał się Adam Malcher, a kontrę skutecznie wykończył Tomasz Kozłowski. Chwilę później było już 3:0, a dwa rzuty karne skutecznie wykorzystał Wojciech Gumiński. Swoją pierwszą bramkę trzeci zespół rozgrywek zdobył dopiero w szóstej minucie za sprawą Dimitro Zinchuka. Było 3:1, ale kolejne dwa trafienia Piotra Adamczaka z drugiej linii dały miedziowym pokaźne prowadzenie. W siódmej minucie było już 5:1 dla podopiecznych Jacka Będzikowskiego, w czym duża zasługa Adama Malchera, który podobnie jak w Głogowie, tak i tym razem bronił znakomicie. Niestety kiedy wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem goście złapali wiatr w żagle. Cztery kolejne bramki rzucili zawodnicy ekipy z Puław i zrobił się remis po 5. Chwilę później na listę strzelców wpisał się Michał Stankiewicz i Zagłębie prowadziło 6:5. Niestety ostatnie dziesięć minut pierwszej części spotkania, to już zdecydowana przewaga przyjezdnych. Lubinianie co chwilę lądowali na ławce kar, a goście zdobywali bramki. W 23. minucie spotkania Azoty prowadziły różnicą pięciu trafień - 13:8 i chociaż w 27. minucie Zagłębie zniwelowało straty do trzech bramek, to w ostatnich dwóch minutach gości odzyskali przewagę. Grając trzema zawodnikami w polu nie wiele można zdziałać, a właśnie w końcówce pierwszej części spotkania Zagłębie grało bez Mikołaja Szymyślika, Piotra Adamczaka i Wojciecha Gumińskiego, którzy w krótkich odstępach czasu zostali ukarani karami dwuminutowymi. Do przerwy Zagłębie przegrywało 12:17.

O ile początek meczu był w wykonaniu gospodarzy udany, o tyle początek drugiej części spotkania upłynął pod znakiem nieskutecznej gry miedziowych. Goście w niespełna trzy minuty rzucili trzy bramki i wyszli na najwyższe, bo 8-bramkowe prowadzenie. Lubinianie nie poddali się jednak i do końca wierzyli w zwycięstwo. Kolejne cztery bramki były autorstwa miedziowych i zrobiło się 16:20. W 43. minucie Azoty prowadziły jeszcze 24:18, ale od tego momentu na parkiecie rządzili już gospodarze. Od 45 do 15 cztery razy do bramki gości trafiał Wojciech Gumiński i Zagłębie zmniejszyło straty do dwóch bramek - 23:25. Na tym się jednak nie skończyło. Po trafieniach Tomasza Kozłowskiego i Marcelego Migały był remis po 25. Chwilę później lubinianie mogli wyjść na prowadzenie, ale rzut karny wykonywany przez Wojciecha Gumińskiego obronił Maciej Stęczniewski. Azoty, grające w osłabieniu rzuciły bramkę za sprawą Krzysztofa Tylutkiego i ponownie prowadziły. W 56. minucie Stęczniewskiego pokonał Wojciech Gumiński i znów był remis. Kilkadziesiąt sekund później znów trafił Tylutki i Azoty prowadziły 27:26. Na minutę i 20 sekund przed końcem bramkę zdobył Marceli Migała i znów był remis. Goście mieli piłkę, ale nie potrafili pokonać świetnie dysponowanego Michała Świrkuli, który w przerwie zmienił Adama Malchera. Ostatnie sekundy spotkania przy piłce byli lubinianie i chociaż grali w przewadze nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Rzut Marcelego Migały minął słupek puławskiej bramki i zespoły podzieliły się punktami.

MKS Zagłębie Lubin - KS Azoty Puławy 27:27 (12:17)

Zagłębie: Malcher, Świrkula - Orzłowski, Stankiewicz 2, Gumiński 9, Rosiek, Motylewski, Kużdeba, Paweł Adamczak 1, Fabiszewski, Kozłowski 5, Szymiślik, Piotr Adamczak 3, Obrusiewicz, Migała 7.

Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski - Bałwas, Płaczkowski 1, Tylutki 2, Zinchuk 7, Łyżwa 1, Kus 3, Witkowski 1, Afanasjew, Szyba 3, Grzelak, Masłowski 2, Kolev, Gowin 3, Zydroń 4.

Źródło artykułu: