Miedź rozłożona na obie łopatki - relacja z meczu Vive Targi Kielce - Siódemka Miedź Legnica

Spodziewanym, bardzo wysokim zwycięstwem Vive Targów Kielce, zakończył się środowy pojedynek wicemistrzów Polski z przeżywającą trudności finansowe Siódemką Miedź Legnica. W spotkaniu 12. kolejki PGNiG Superligi Mężczyzn, kielczanie wygrali 42:14. Prawdziwy nokaut zespołu z Legnicy nastąpił na początku drugiej połowy spotkania. Goście nie byli wówczas w stanie rzucić bramki przez 12 minut.

W zespole legnickim nie brakuje poważnych kłopotów. Goście przyjechali do Kielc w dwunastoosobowym składzie. W dodatku Miedź boryka się z poważnymi kłopotami finansowymi, grożącymi nawet wycofaniem z rozgrywek. Ale i kielczanie mieli przed tym meczem swoje problemy. W środowym pojedynku z powodu kontuzji nie mógł wystąpić najlepszy zawodnik Vive w ostatnim meczu Ligi Mistrzów, Michał Jurecki oraz filar kieleckiej defensywy, Piotr Grabarczyk. Do składu wrócił za to lewoskrzydłowy Mateusz Jachlewski.

Zaledwie kilka minut wystarczyło kielczanom, aby pokazać, kto jest lepszy tego wieczoru. Vive zaczęło od mocnego uderzenia i już w 8. minucie prowadziło 6:2, a szkoleniowiec Miedzi musiał prosić o czas. Świetnie funkcjonował w tym okresie kielecki kontratak. Miejscowi kibice byli również ciekawi formy Mateusza Jachlewskiego, który wprawdzie zaczął mecz nie najlepiej od dwóch przestrzelonych "setek", ale potem z każdą akcją było już coraz lepiej. Przerwa niewiele pomogła gościom i Vive szybko dołożyło trzy kolejne trafienia. Na nieszczęście legniczan świetnie dysponowany był bramkarz reprezentacji Polski Sławomir Szmal. W 21. minucie "Kasa" efektownie obronił najpierw rzut, a potem dobitkę Jarosława Palucha. Na rozegraniu pierwsze skrzypce grał natomiast Grzegorz Tkaczyk, który nie tylko sam trafiał do bramki rywali, ale i asystował swoim kolegom. W 25. minucie kielczanie prowadzili już 16:8 i stało się jasne, że będzie to kolejny mecz do jednej bramki. Jeszcze przed przerwą trener Marek Motyczyński ponownie poprosił o czas, ale znów nic to nie dało. Po 30 minutach było 18:9 dla gospodarzy.

Wszystko co najgorsze dla Miedzi zdarzyło się dopiero w drugiej połowie, która rozpoczęła się od całkowitego nokautu gości. Legniczanie nie byli w stanie rzucić bramki przez 12 minut. Tymczasem Vive zdobyło ich w tym czasie aż jedenaście! W 42. minucie gospodarze prowadzili już 29:9, a w dodatku 2 minuty kary otrzymał Adam Świątek. Iście czarną serię Miedzi przerwał dopiero minutę później Bartłomiej Koprowski. Ale mecz był już dawno rozstrzygnięty i festiwal strzelecki Vive trwał w najlepsze. Kolejne akcje kończyły się łatwymi bramkami. Legniczanom brakowało woli walki oraz sił do gry. Trener Bogdan Wenta pozwolił zagrać nawet Mateuszowi Przybylskiemu, który nie zawsze ma okazję pojawić się na parkiecie. Senną atmosferę panującą w hali Legionów przerwały dopiero wiadomości z...Olsztyna, gdzie ostatnia w tabeli Warmia sensacyjnie pokonała zespół mistrza Polski - Orlen Wisłę Płock. Tymczasem 40 trafienie dla Vive zaliczył Serb Rastko Stojković, a ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 42:14, co oznacza, że Miedź rzuciła w 2 połowie zaledwie 5 bramek.

Środowy pojedynek był ostatnim przetarciem kielczan przed arcytrudną konfrontacją w Madrycie z tamtejszym Atletico w ramach 6. kolejki Velux Ligi Mistrzów. Mecz w Kielcach zakończył się porażką wicemistrzów Polski 29:37.

Vive Targi Kielce - Siódemka Miedź Legnica 42:14 (18:9)

Vive: Szmal - Kuchczyński 6, Stojković 6, Olafsson 5 (1), Tomczak 4, Tkaczyk 4, Jurasik 4, Rosiński 4, Jachlewski 3, Zorman 3, Buntić 1, Zaremba 1, Przybylski 1.

Kary: 4 minuty (Tkaczyk, Rosiński)

Karne: 1/1

Miedź: Banisz, Kryński - Gregor 4, Paluch 2, Koprowski 2, Świątek 2, Wita 2, Czuwara 1, Brygier 1, Skrabania, Szuszkiewicz, Jarowicz.

Kary: 6 minut (Skrabania, Świątek, Jarowicz)

Karne: 0/0

Sędziowie: M. Kopiec (Siemianowice) i M. Zubek (Bytom)

Widzów: 2.500

Źródło artykułu: