Pojedynek KSS-u Kielce z KPR-em Jelenia Góra był meczem z wieloma podtekstami. Obecny szkoleniowiec gospodyń, Zdzisław Wąs, przez lata pracował właśnie w Jeleniej Górze. Jednak pod jego wodzą KSS nie zdołał jak dotąd pokonać "siódemki" ze stolicy Karkonoszy. W trzech dotychczasowych próbach, trzykrotnie górą był KPR. Oba zespoły mobilizowały się więc na to spotkanie wyjątkowo.
Mecz od samego początku był niezwykle wyrównany i rzadko którejś ze stron udawało się odskoczyć na więcej niż jedną bramkę. W kieleckiej ekipie od pierwszych minut dobrze radziła sobie Paulina Pichnik, która w całym meczu była jedną z najskuteczniejszych zawodniczek, biorąc na siebie ciężar gry w trudnych momentach. Po przeciwnej stronie prym wiodły Joanna Załoga i Marta Dąbrowska, czyli zawodniczki, na które trener Małgorzata Jędrzejczak może zwykle stawiać w ciemno. Jeszcze w 10. minucie na tablicy wyników był remis 5:5. Kiedy cztery minuty później bramkę na 8:6 zdobyła Marzena Paszowska, trenerka KPR-u poprosiła o przerwą.
Pierwsze wyższe prowadzenie kielczanki zdołały uzyskać w 17. minucie, kiedy po kolejnym trafieniu Paszowskiej prowadziły 9:6. Przyjezdne nie dawały za wygraną i stopniowo niwelowały każdą przewagę KSS-u. Ostatni remis w pierwszej połowie był w 27. minucie (14:14). Chwilę później jeleniogórzanki za sprawą Anny Fursewicz wyszły na pierwsze w tym meczu prowadzenie, a po kolejnym golu, tym razem Małgorzaty Buklarewicz prowadziły dwiema bramkami(16:14). Taką też różnicą zakończyła się pierwsza część meczu. Po 30 minutach było 15:17.
W drugiej połowie kielczanki postawiły wszystko na jedną kartę, znacznie poprawiły obronę, wymuszając na rywalkach proste straty w ataku pozycyjnym. Gospodynie potrzebowały sześciu minut, aby po bramce Kingi Lalewicz znów doprowadzić do remisu (20:20). Nie obyło się przy tym bez kontrowersji. Sędziowie nie byli pewni, czy uznać bramkę, bo ta wypadła z niej przez dziurę w siatce. Potem na parkiecie rozpoczął się festiwal rzutów karnych i dwuminutowych kar. Najpierw przy stanie 21:21 parkiet opuściła Małgorzata Buklarewicz, ale na szczęście dla KPR-u z siódmego metra nie trafiła Stefka Agova. W następnej akcji kolejną karę otrzymała Marta Oreszczuk. Rzut karny pewnie wykonała tym razem Kamila Skrzyniarz, przywracając kielczankom powadzenie. Była zawodniczka SPR-u Lublin w ciągu kilku następnych minut wykonywała ten element jeszcze trzykrotnie, ale przy trzecim podejściu pomyliła się. Kielczanki prowadziły w tym momencie 25:22, a w międzyczasie Małgorzata Jędrzejczak ponownie prosiła o czas.
Emocje dopiero się jednak rozpoczynały, bo KPR nie rezygnował. W 47. minucie po czterech z rzędu bramkach Moniki Odrowskiej przyjezdnym udało się ponownie wyrównać (27:27). Kielczanki w tym czasie miały przestój w grze ofensywnej. W końcówce w poczynania obu ekip wdarły się duże nerwy. Zawodniczki masowo gubiły piłki lub niecelnie podawały. Na dwie minuty przed końcem karę dwóch minut otrzymała środkowa KPR-u, Marta Dąbrowska. Było wówczas 33:32 dla gospodyń. W kilku ostatnich akcjach więcej zimnej krwi zachował zespół z Kielc i dzięki trzem trafieniom Joanny Drabik oraz jednym Stefki Agovej, z wygranej mogły cieszyć się podopieczne Zdzisława Wąsa.
KSS Kielce - KPR Jelenia Góra 37:34 (15:17)
KSS: Kawka, Muszioł - Pokrzywka 1, Lalewicz 3, Piechnik 5, Młynarczyk, Kot, Drabik 5, Rosińska 4 (1), Skrzyniarz 6 (3), Paszowska 9, Nowak, Agova 4 (1).
Kary: 6 minut (Lalewicz, Piechnik, Agova)
Karne: 5/7
KPR: Kozłowska, Szeluk - Oreszczuk 5, Fursewicz 3, Tórz, Dąbrowska 6, Galińska 1, Buklarewicz 3, Załoga 9 (1), Kubicka, Odrowska 7, Popielarz, Muras.
Kary: 12 minut (Oreszczuk 2x, Buklarewicz 2x, Załoga, Dąbrowska)
Karne: 1/1
Sędziowie: D. Godzina, Ł. Kamrowski
Widzów: 200