Po ostatnim, bardzo wysokim, zwycięstwie z Ruchem Chorzów (38:21 - przyp. red.), lubelscy kibice liczyli na kolejne efektowne zwycięstwo swoich ulubienic. Nie były to życzenia pozbawione podstaw bowiem jeleniogórzanki przyjechały na spotkanie z SPR-em Lublin mocno osłabione, jedynie w 12-osobowym składzie. W ekipie Małgorzaty Jędrzejczyk zabrakło, między innymi, takich zawodniczek jak Natalia Tórz czy Beata Skalska.
Początek meczu nie zapowiadał jednak tak jednostronnego widowiska bowiem KPR starał się trzymać kontakt bramkowy z gospodyniami. Po trzech minutach był remis 2:2. Nieszczęście jeleniogórzanek rozpoczęło się w 5. minucie kiedy to Małgorzata Majerek podwyższyła prowadzenie gospodyń na 4:2 a dodatkowo karę wykluczenia otrzymała Małgorzata Buklarewicz. Co prawda grające w piątkę zawodniczki gości zdołały zbliżyć się na jedno trafienie (4:3), ale dwie kolejne bramki padły łupem wicemistrzyń Polski i Małgorzata Jędrzejczyk zmuszona była poprosić o przerwę dla drużyny. Jej uwagi częściowo pomogły bowiem KPR zaczął grać trochę lepiej. Niestety w 9. minucie kolejne dwie minuty otrzymała Buklarewicz. Jeleniogórzanki starały się walczyć, ale ciągła gra w osłabieniu powodowała, że coraz szybciej traciły siły i przewaga gospodyń systematycznie się powiększała. W 26. minucie sytuacja KPR-u stała się jeszcze trudniejsza bowiem w wyniku trzeciego wykluczenia, czerwoną kartkę zobaczyła Małgorzata Buklarewicz. Do przerwy SPR prowadził 20:13, jednak drugą połowę miał rozpocząć z dwiema zawodniczkami na boisku mniej bowiem na 8 sekund przed końcem karę wykluczenia otrzymała Alina Wojtas, a 5 sekund później dołączyła do niej Dorota Małek.
Pomimo przewagi zawodniczek KPR-u na boisku, drugie 30 minut rozpoczęło się od przechwytu Agnieszki Koceli, jednak gospodynie nie wykorzystały tej sytuacji bowiem znakomicie w bramce zachowała się Martyna Kozłowska, która obroniła rzut Małgorzaty Majerek. W odpowiedzi kapitalną interwencją popisała się Weronika Gawlik, która zmieniła po przerwie, równie dobrze broniącą, Annę Baranowską. To spowodowało, że zamiast zmniejszyć stratę, jeleniogórzanki coraz bardziej traciły dystans. W 40. minucie różnica wynosiła już 10 trafień (27:17). SPR grał swobodnie, wyraźnie oszczędzając siły. Zresztą trener Edward Jankowski, widząc jaka różnica dzieli oba zespoły, dawał pograć wszystkim wpisanym do protokołu zawodniczkom. Te powiększały przewagę i ostatecznie lublinianki zwyciężyły 44:24.
Pojedynek wiceliderek tabeli z 9 zespołem PGNiG Superligi Kobiet był spotkaniem bez historii. KPR był bowiem zespołem, który zupełnie nie był w stanie nawiązać walki z gospodyniami. Te, grając nie na sto procent swoich możliwości, bez problemu zainkasowały dwa punkty. Sztab szkoleniowy wicemistrzyń Polski może cieszyć fakt lepszej gry zmienniczek, które powoli potrafią brać ciężar gry na swoje barki oraz coraz wyższa forma Doroty Małek, uznanej najlepszą zawodniczką SPR-u. O podopiecznych Małgorzaty Jędrzejczyk wiele powiedzieć się nie da. Pochwalić można jedynie Joannę Załogę, wybraną najlepszą zawodniczką gości, oraz obie bramkarki, które wielokrotnie ratowały swoje koleżanki w, wydawało by się, beznadziejnych sytuacjach. Trzeba jednak powiedzieć, że dla jeleniogórzanek priorytetem jest utrzymanie i w spotkaniach z bezpośrednimi rywalkami powinny one wznosić się na wyżyny swoich możliwości.
SPR Lublin - KPR Jelenia Góra 44:24 (20:13)
SPR: Baranowska, Gawlik - Kocela 6, Wojtas 6 (1/1), Małek 5 (1/1), Majerek 5, Wilczek 4, Stasiak 4, Nestsiaruk 4 (1/1), Danielczuk 3, Rola 2, Wojdat 2, Figiel 2 (1/1), Repelewska 1.
Kary: 8 min. (Małek - 4 min., Stasiak i Wojtas - po 2 min.).
Karne: 4/4.
KPR: Kozłowska, Szeluk - Załoga 9 (2/2), Dąbrowska 4, Odrowska 4, Galińska 2, Buklarewicz 2, Fursewicz 1, Popielarz 1, Marceluk 1, Muras.
Kary: 10 min. (Buklarewicz - 6 min., Dąbrowska i Galińska - po 2 min.).
Czerwona kartka: Małgorzata Buklarewicz (z gradacji).
Karne: 2/2.
Sędziowie: Grzegorz Budziosz (Wolica) i Tomasz Olesiński (Kielce).
Widzów: ok. 800.