Mecz z Olimpią miał być debiutem na ławce trenerskiej AZS-u Przemysława Paczkowskiego, o czym już informowaliśmy. I rzeczywiście tak było, ale sytuacja związana z prowadzeniem drużyny Akademików tak naprawdę wyjaśni się dopiero w najbliższych dniach. W środowym spotkaniu zespołem dyrygowali także Wojciech Horeglad oraz Siergiej Kiryłow.
Obie ekipy przystępowały do tego spotkania niezwykle zmotywowane. Z jednej strony drużyna gospodarzy - ostatni zespół pierwszoligowej tabeli, dla którego każde kolejne spotkanie ma wagę "czterech punktów", a z drugiej strony ekipa gości posiadających nad bialczanami czternaście punktów przewagi…
Akademicy udowodnili jednak po raz kolejny, że z teoretycznie mocniejszym przeciwnikiem grać potrafią i w końcu udało im się to potwierdzić zdobyczą punktową. Jednak nie wszystko od razu układało się tak, jak sobie to zaplanowali. Pierwsze pięć minut wyglądało nieco nerwowo w wykonaniu gospodarzy. Bialczanie mieli bowiem świadomość, że tego spotkania nie mogą przegrać, jeśli rzeczywiście chcą jeszcze powalczyć o utrzymanie w lidze. - To był mecz z serii tych, które trzeba wygrać - podkreślił kierownik drużyny Wojciech Horeglad. I faktycznie, po pierwszych nerwowych akcjach, zawodnicy z Białej Podlaskiej poprawili swoją grę i rozpoczęli realizację planu prowadzącego do zdobycia kompletu punktów w tym meczu. Zawodnicy AZS-u zdołali wprawdzie odskoczyć Ślązakom na cztery bramki, ale dzięki determinacji zawodników Olimpii, podopieczni Ryszarda Jarząbka jeszcze przed przerwą zdołali te straty połowicznie odrobić.
Druga odsłona meczu przyniosła miejscowym kibicom zdecydowanie więcej emocji. Jak do tej pory Akademicy w czasie drugich trzydziestu minut rozgrywanych spotkań, mieli tendencje do prowadzenia nieco chaotycznej gry, a co gorsza - zazwyczaj w końcówkach tracili ciężko wypracowaną przewagę. Tym razem także dali się podejść rywalowi. Grę w osłabieniu bialczan perfekcyjnie wykorzystali gracze Olimpii prowadzeni przez najskuteczniejszego w tym meczu Mariusza Kempysa (jedenaście trafień), straty zdołali odrobić, a nawet udało im się wyjść na jednobramkowe prowadzenie. Na ostateczne rozstrzygnięcie spotkania kibice musieli czekać w zasadzie do ostatnich sekund. Wtedy to bialczanie najpierw zdobyli bramkę numer 31, a już po chwili zawzięcie bronili tego rezultatu. I to udało im się osiągnąć. Jednak prawdę powiedziawszy upragnione dwa punkty Akademicy zawdzięczać mogą swemu golkiperowi, bo gdyby Maciej Pieńczewski nie wyłapał piłki rzuconej przez jednego z zawodników Olimpii, to na tablicy świetlnej mógł pojawić się rezultat obustronnie identyczny…
Ekipa z Białej Podlaskiej zdołała jednak pokonać zespół z Piekar Śląskich - zrewanżowała się Ślązakom za porażkę z pierwszej rundy, ale co ważniejsze zrobiła mały kroczek w kierunku poprawy swej sytuacji w pierwszoligowej tabeli. Do pełni szczęścia droga jeszcze daleka, ale Akademikom nie pozostaje w tym momencie nic innego jak tylko walka na całego, także w kolejnym meczu. A będzie bardzo trudno, bo AZS nie będzie miał zbyt wiele czasu na regenerację sił i już w sobotę we własnej hali podejmie drużynę z Piotrkowa Trybunalskiego.
AZS AWF Biała Podlaska - Olimpia Piekary Śląskie 31:30 (14:12)
AZS AWF: Pieńczewski, Michalczuk - Dębowczyk 8, Kiryłow 7, Wędrak 5, Makaruk 4, Nieswadba 2, Pezda 2, Fryc 1, Kieruczenko 1, Prokopiuk 1.
Olimpia: Szenkel - Kempys 11, Chojniak 4, Jerchel 4, Ogórek 4, Smolin 4, Pakuła 3.
Sędziowali: Sebastian Pelc oraz Jakub Pretzlaf (Rzeszów).
Widzów: 290.
Szczęśliwa końcówka Akademików - relacja z meczu AZS AWF Biała Podlaska - Olimpia Piekary Śląskie
W końcu uśmiechnęło się szczęście do bialskich Akademików. W ostatnim meczu czternastej kolejki grupy B pierwszej ligi, drużyna z Białej Podlaskiej we własnej hali podejmowała plasującą się na piątym miejscu w tabeli śląską Olimpię i po niezwykle wyrównanym meczu bialczanie zwyciężyli z wyżej notowanym rywalem różnicą jednej bramki 31:30.
Źródło artykułu: