Tomasz Jagła: Warto w nas inwestować!

Trapiony problemami kadrowymi GSPR Gorzów Wlkp. w środowym, zaległym spotkaniu 14. kolejki skazywany był na porażkę. Zespół składający się niemal w całości z wychowanków pokazał, że mimo kłopotów nie będzie dostarczycielem punktów.

Dla GSPR-u mecz z Lesznem był pierwszym pojedynkiem we własnej hali. Znacznie przemeblowana drużyna pokazała, że mimo kłopotów kadrowych nie będzie przysłowiowym chłopcem do bicia. - Drugą połowę przegraliśmy, lecz mecz wygraliśmy czterema bramkami. W naszym zespole zawsze musi nastąpić jakiś przestój. To akurat wydarzyło się w pierwszych piętnastu minutach drugiej części gry. Ważne jest to, że gdy przeciwnik złapał wiatr w żagle i doszedł nas na dwie bramki, potrafiliśmy się mu przeciwstawić. Odskoczyliśmy na kilka bramek i wygraliśmy - skomentował Tomasz Jagła.

W środę w barwach leszczyńskiej drużyny wystąpił były piłkarz GSPR-u Krzysztof Misiaczyk. Jak obrotowy Arotu skomentował ten mecz? - Zabrakło nam skuteczności w ataku, zaspaliśmy w obronie. Mówiliśmy przed meczem, że mamy wyjść na parkiet bardzo skoncentrowani. Wiedzieliśmy, że Gorzów z całych sił będzie szarpał te dwa punkty. Ich sytuacja kadrowa spowodowała, że punktów będą szukać przede wszystkim na własnym terenie. Przespaliśmy pierwszą połowę i skończyło się różnicą siedmiu bramek. W drugiej połowie udało nam się szarpnąć wynik. Doszliśmy rywala na dwa punkty, lecz nie mogliśmy przełamać tej granicy. Kartka wypłynęła na nas mobilizująco. Nie powiedziałbym czy na pewno należała się ta czerwona kartka. Trzeba to zobaczyć na spokojnie. Było to w ferworze walki. Nie widziałem dokładnie tego faulu - ocenił Krzysztof Misiaczyk.

Obcięcie miejskiej dotacji zmusiło władze gorzowskiego klubu do renegocjacji lub rozwiązania kontraktów z najlepszymi piłkarzami. W zimowej przerwie kilku podstawowych graczy opuściło Gorzów Wlkp. a ich miejsce zajęli juniorzy. - Najważniejsze, że wygrywamy mimo tych kłód rzucanych nam pod nogi z każdej strony. Zespół złożony w większości z rodowitych gorzowian pokazuje ciekawe widowisko. Pokazujemy, że za niewielkie pieniądze można mieć w tym mieście medal w grze zespołowej. Dobrze, żeby niektóre osoby wzięły to sobie do serca. Oprócz dwóch ludzi, który są na wypożyczeniu gramy swoimi chłopakami. Nie wiem jak się liga dalej potoczy, lecz mecz z Lesznem pokazał, że warto w nas inwestować! – powiedział Jagła.

Aktualnie gorzowianie z dorobkiem 15 punktów zajmują 6. miejsce w ligowej tabeli. Cenne dwa punkty pozwoliły im na "odskoczenie" od strefy spadkowej. - Został zrobiony pierwszy krok, lecz do utrzymania jeszcze daleka droga. Jeden mecz nam wyszedł. Jeżeli zagramy jeszcze kilka podobnych, możemy mówić, że jesteśmy blisko. Na razie koncentrujemy się na spotkaniu z Malborkiem, gdzie będziemy chcieli powalczyć o kolejne dwa punkty - ocenił gracz GSPR-u.

Komentarze (5)
avatar
Boss
9.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze, że jednak kasa nie gra i mimo problemów Gorzów sobie jakoś radzi. Warto stawiać na wychowanków, bo oni są gotowi niemal wszystko oddać za klub w którym się ukształtowali nawet mimo regu Czytaj całość
avatar
Piotrek Gorzów
9.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może i masz rację, ale jak sam mówisz "grają". W Gorzowie większość tych chłopaków siedziała na ławce, albo nie mieściła sie do meczowego składu. W czasach ekstraklasy nie mieli oni kompletnie Czytaj całość
avatar
Lucjus
9.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Arot też składa się prawie z samych wychowanków bo oprócz 2-óch bramkarzy i K.Misiaczyka reszta gra w Arocie od początku swojej przygody z handballem