Oba spotkanie były niezwykle wyrównane, a o końcowych rozstrzygnięciach decydowały detale. Starcie w Puławach zakończyło się remisem, w Mielcu z kolei różnicą dwóch bramek zwyciężyli gospodarze. Na parkiecie brylowali przede wszystkim bramkarze (dwumecz zakończył się wynikiem 45:43), a najwięcej bramek (14) zdobył najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik Azotów, Dmytro Zinczuk.
- Stal to rywal nieobliczalny, często rzucane przez nich piłki lecą jakby znikąd i stąd mielczanie są trudnym przeciwnikiem - charakteryzuje ćwierćfinałowego rywala jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w puławskiej ekipie, Artur Witkowski.
W poprzednim sezonie starcia obu drużyny także pełne były emocji, wówczas obronną ręką wychodzili z nich jednak puławianie, pod wodzą Bogdana Kowalczyka wygrywając i u siebie, i na wyjeździe. Za każdym razem o końcowym rozstrzygnięciu decydowało jedno trafienie, na mecie sezonu górą jednak byli mielczanie, który ligowy sezon zakończyli na czwartej lokacie, a więc oczko wyżej aniżeli ich sobotni rywale.
Co ciekawe, puławianie w ćwierćfinale wcale nie musieli mierzyć się ze Stalą, choć przed ostatnią kolejką fazy zasadniczej wydawało się, że wszystko jest przesądzone. NMC Powen sensacyjnie pokonał jednak na własnym parkiecie Vive Targi Kielce i gdyby zespół Kurowskiego nie wywalczył w meczu z Zagłębiem Lubin przynajmniej jednego oczka, w ćwierćfinale przyszłoby mu się mierzyć z siódemką z Kwidzyna.
- Jak usłyszeliśmy o wyniku z Zabrza, to wyzwoliła się w nas jeszcze większa złość i determinacja, żeby to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść i utrzymać piątą lokatę - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Witkowski. Puławianie grali do końca i nie kalkulowali, choć paradoksalnie porażka z Miedziowymi mogłaby im się... opłacić, bo w tym sezonie w meczach z MMTS-em radzą sobie naprawdę dobrze.
- Zwyciężaliśmy i u nich, i u siebie, także na pewno psychicznie czulibyśmy się mocniejsi. Przyznaję, że większe szanse dawałbym nam w starciu z kwidzynianami, ze Stalą też jednak powalczymy, bo nie jest to nie wiem jaki przeciwnik i na pewno stać nas na zwycięstwo oraz awans do półfinału - przyznaje Michał Szyba.
Kwidzynianie grają handball nieco bardziej statyczny, dużo zależy od postawnych rozgrywających i rzutów z drugiej linii, Stal z kolei prezentuje piłkę bardziej żywiołową, jej zawodnicy są szybsi i niżsi. - MMTS ma to wszystko bardziej dokładne i ułożone, mielczan poskromić trudniej, niemniej postaramy się jednak z nimi wygrać - zapewnia Witkowski.
Dywagacji na temat ewentualnego wyboru przeciwnika snuć nie chce też Kurowski. - MMTS i Stal to dwa bardzo dobre zespoły. Akurat w tym sezonie tak się ułożyło, że
dwa razy wygraliśmy z tymi pierwszymi, a z drugimi tylko raz udało się zremisować, ale play-offy żądzą się swoimi prawami. Nie ma znaczenia, z kim będziemy grać, musimy się sprężyć i zrobić wszystko, by przejść dalej. Myśląc o wejściu do czwórki teraz nie ma co już gdybać. Decyzje zapadły i tego nie zmienimy.