Nie lubię, gdy ktoś kłamie mnie prosto w oczy - rozmowa z Jarosławem Gutem, byłym bramkarzem Czuwaju Przemyśl

Jarosław Gut niespodziewanie opuścił drużynę Czuwaju Przemyśl. Pochodzący z Bochni bramkarz, który był jednym z głównych autorów tegorocznych sukcesów Harcerzy w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl tłumaczy, dlaczego podjął taką decyzję.

Maciej Wojs: Na przestrzeni tegorocznych rozgrywek wyrosłeś na czołową postać Czuwaju, stając się jednym z najlepszych golkiperów w lidze. Dlaczego nagle opuściłeś drużynę z Przemyśla?

Jarosław Gut: Dzięki, choć "czołowa postać", jak i "jeden z najlepszych bramkarzy" to spore nadużycie. Sprawa jest dość skomplikowana i niewątpliwie skupia się wokół pieniędzy, a dokładnie ich nieuregulowaniu w stosunku do mojej osoby. Mówiąc w skrócie, moje wynagrodzenie ani premie począwszy od pierwszego miesiąca gry w Przemyślu nie zgadzały się z ustaleniami na początku sezonu, ale mimo to zdecydowałem się kontynuować grę w klubie. Kiedy wydawało się, że sytuacja w przerwie między rundami zaczyna "normalnieć" i ustaliliśmy kompromis, to podczas ostatniego "spotkania reklamówkowego" okazało się, iż nie mam na co liczyć. Na domiar złego, nie przedłożono mi kontraktu do podpisania, o co zabiegałem bezskutecznie. Wszystko w tym klubie było na przysłowiową "gębę". Bezsensowne wydaje się zatem tłumaczenie oraz bezskuteczne dochodzenie swoich ustaleń w ZPRP.

Nie warto jednak było zaczekać jeszcze te cztery ostatnie spotkania i rozstać się z klubem w choćby trochę bardziej "przyjazny" sposób?

- Zdaje sobie sprawę z tego, że w tej sytuacji nikt nie będzie zadowolony. Jeśli bym został, to oznaczałoby to, iż daje przyzwolenie na takie traktowanie. Nie lubię, gdy ktoś kłamie mnie prosto w oczy. W pierwszej rundzie jeszcze mogłem zacisnąć zęby, ale jeśli po raz kolejny próbuje ze mnie zrobić wariata, to nie mogło być innej decyzji.

W komentarzach na stronie internetowej Czuwaju pojawiały się różne opinie na Twój temat - że to tylko chwilowa nieobecność, że sprawy osobiste zmusiły cię do opuszczenia meczu z Białą Podlaską. Zobaczymy jeszcze Jarosława Guta w bramce Harcerzy?

- Jestem zbyt zajęty pracą, żeby śledzić wszystko na bieżąco, ale docierają do mnie sygnały z Przemyśla odnośnie mojej absencji. Uważam, że mój powrót byłoby trudny ze względu na zasadnicze różnice jakie między mną a trenerami wyrosły, choć to nie jedyne. Myślę, że cała organizacja w Czuwaju, a w zasadzie jej brak jest tu sporym problemem, począwszy od składania obietnic bez pokrycia po brak ogrzewania w pokojach czy pustą apteczkę.

Jarosław Gut był czołową postacią Czuwaju
Jarosław Gut był czołową postacią Czuwaju

Niektórzy komentujący zarzucali ci jednak nieodpowiedzialność, brak przywiązania do barw klubowych i opuszczenie zespołu w przededniu najważniejszych gier sezonu. Ustosunkujesz się do tych opinii?

- Faktycznie... Odpowiedzialność będę musiał wziąć na swoje barki i prosić kibiców o zrozumienie. Sport kwalifikowany, a niewątpliwie piłka ręczna na tym poziomie nim jest, niesie za sobą pewne zobowiązania, które w moim ale i nie tylko moim przypadku złamano... Koledzy z drużyny to zrozumieli i nie mają do mnie żalu o decyzję jaką podjąłem, bo mają świadomość tego co robimy. Mocno wierzę w to, że uda się im sprawić sporą niespodziankę, by dali sobie oraz sympatykom piłki ręcznej w Przemyślu dużo radości. Wydawało mi się, że oddanie klubowi przejawia się miarą wylanego potu pozostawionego na boisku i sercem do walki, a nie buńczucznym gadaniem, choć mogę się mylić.

Biorąc pod uwagę sam aspekt sportowy - nie było ci żal odchodzić z Przemyśla po ciężko przepracowanym sezonie i najprawdopodobniej przed samym wywalczeniem awansu do baraży?

- Ogromnie było mi żal, bo trafiłem na brygadę świetnych chłopaków, z którymi z uśmiechem na twarzy ogrywaliśmy kolejnych przeciwników i przy których cel zdawał się być na wyciągnięcie ręki. Przywiązałem się do nich, ale jak wspomniałem wcześniej, nie mogłem już tolerować traktowania mnie po macoszemu.

Twoja dobra dyspozycja musiała przykuć uwagę działaczy pozostałych klubów, choćby pierwszej ligi. Jesteś otwarty na propozycje gry w innych barwach?

- Póki co skupiłem się na pracy w firmach, które prowadzę, ale nie oddalam od siebie wizji gry gdzieś indziej.

Jarosław Gut w meczu przeciwko ŚKPR-owi Świdnica
Jarosław Gut w meczu przeciwko ŚKPR-owi Świdnica

Przed przygodą z Czuwajem przez wiele lat broniłeś bramki drużyny z Bochni, z którą de facto także rozstałeś się w dość niejasnych okolicznościach. Po zeszłorocznym wycofaniu z bocheńskiego klubu głównego sponsora rozpoczęto budowę całkowicie nowego zespołu, w większości opartego na miejscowych szczypiornistach. Kibice w Bochni mogą mieć nadzieję, że powrócisz do bramki swojego macierzystego klubu?

- To prawda, opuściłem BKS po wyleczeniu kontuzji kolana kiedy to pseudo działacze stwierdzili, iż nie prezentuje już poziomu sprzed operacji. Ponadto spory udział w tym mieli byli koledzy z bramki, sugerując kierownictwu, że zabieram im czas treningu przeznaczony dla nich i tym samym trzy miesiące biegałem z uporem maniaka po linoleum z boku boiska, by sobie i komuś udowodnić swoją przydatność. Drugą część pytania niech pozostanie bez odpowiedzi.

Będziesz śledził poczynania Czuwaju w ostatnich meczach sezonu? Jak oceniasz szanse klubu na wywalczenie awansu do baraży oraz ewentualnego awansu do Superligi?

- No pewnie, że będę śledził ich poczynania. To spory i obfitujący w wiele emocji kawałek mojego życia, więc nie wyobrażam sobie nagle o nich zapomnieć. Wiem na co stać nas było, wiem na co ich stać będzie. Szanse są spore i jak najbardziej realne. Z tego miejsca chciałbym całej drużynie bez wyjątku podziękować, że przyjęli mnie jak swojego. Dziękuję ludziom, z którymi kontakt w Przemyślu nie był mi obojętny, panu Zdzisławowi Wołoszynowi, pani Małgorzacie Kozaczenko, panu stolarzowi koło ZUS-u, kibicom i sympatykom piłki ręcznej, no i mimo wszystko trenerom, że nie przeszkadzali mi na bramce robić swoje.

Źródło artykułu: