Gwardia, by zająć drugie miejsce i zachować szanse na awans, musiała pokonać KSSPR, a w starciu pomiędzy Piotrkowianinem a Czuwajem nie mógł paść remis. Drugi z warunków został spełniony, lecz opolanie sami pokpili sprawę.
Jeszcze w 58. min prowadzili po bramce Michała Dreja 26:24 i nikt wśród licznie zgromadzonej publiczności nie spodziewał się, że miejscowi dadzą sobie wydrzeć zwycięstwo. Tymczasem w ich poczynania wkradła się niemoc. Nie potrafili trafić do bramki, a w defensywie nie upilnowali Wiktora Kubały i Romana Baturina. Goście otrzymali dwa rzuty karne, które, mimo przeraźliwych gwizdów kibiców, wykorzystał Tomasz Napierała. Ostatnia bramka padła na cztery sekundy przed końcem! - Trudno cokolwiek powiedzieć - komentował zasmucony rozgrywający Gwardii Przemysław Zadura. - Czuję przede wszystkim ogromny niedosyt. Cały sezon pracowaliśmy na awans, ale dzisiaj stało się jasne, że go nie wywalczymy. Skupialiśmy się wyłącznie na własnej grze, nie zważając na wynik meczu w Piotrkowie.
Spotkanie stało na przeciętnym poziomie. Szczypiorniści obu drużyn popełniali sporo błędów i mieli przestoje. Gospodarze, jakby usztywnieni stawką, rozpoczęli słabo i dwubramkową przewagę uzyskali dopiero w 17. minucie.
W II połowie zdołali powiększyć prowadzenie do czterech trafień. W 49. minucie po rzucie Pawła Swata wygrywali już 23:19. Później jednak urodzony w Końskich skrzydłowy opolan dwukrotnie się pomylił i został zastąpiony przez Andrzeja Matyszoka. Zmiana podziałała negatywnie na gospodarzy, którzy zaczęli grać jeszcze bardziej chaotycznie niż dotychczas. Nadspodziewanie mocno zmobilizowani przyjezdni wyczuli szansę i doprowadzili do wyrównania.
Swat był po meczu jednym z najbardziej załamanych zawodników i długo nie podnosił się z parkietu. Jego zdaniem na niepowodzenie złożyło się kilka czynników. - Nerwy, błędy własne i dziwne orzeczenia sędziów - uważał Swat. - Mimo wszystko jesteśmy na tyle doświadczoną drużyną, że powinniśmy utrzymać tak dużą przewagę. Szkoda, że całoroczna praca na treningach nie przyniosła spodziewanych efektów. Zasługiwaliśmy na drugie miejsce. Przy całym szacunku dla Czuwaju sądzę, że byliśmy od nich lepsi.
Gospodarze pretensje kierowali pod adresem arbitrów. - Para z Wolsztyna w ostatnich dziesięciu minutach chyba osiem razy pokazywała nam grę pasywną, nawet po trzech naszych podaniach - denerwował się Paweł Swat. - Przed ostatnią akcją i przerwą dla trenera nie było gry pasywnej, a po czasie i jednym podaniu od kołowego już tak. Nie wiem, czy sędziowie policzyli minutę spędzoną z boku? Nie chcę całej winy zwalać na rozjemców, bo to przede wszystkim my zawiedliśmy. Przepraszam kibiców. Świetnie nas dopingowali, ale nie daliśmy im powodów do radości.
Cieszyła się natomiast drużyna z Końskich, która w Opolu walczyła głównie o prestiż. Mimo to pokazała się z dobrej strony, ani na chwilę nie odpuszczając. Gospodarzom z kolei brakowało zimnej krwi, zwłaszcza w końcówce. Zawiedli doświadczeni Łukasz Gradowski i Andrzej Matyszok. Niewykluczone, że po sezonie, podobnie jak kilku innych zawodników, odejdą oni z Gwardii.
Gwardia Opole - KSSPR Końskie 26:26
Gwardia: Romatowski, Donosewicz - Śmieszek 1, Swat 9, Knop 1, Gradowski 1, Baran 3, Matyszok, Kłoda 2, Drej 2, Prokop 1, Zadura 4, Kostrzewa 2. Trener Marek Jagielski.
KSSPR: Witkowski, M. Kornecki - H. Kornecki 6, Kołodziej, Napierała 7, Baturin 3, Słonicki 1, Bodasiński, Soja, Kubała 4, Bąk 5. Trener Robert Przybylski.
Sędziowie: Mariusz Marciniak i Piotr Radziszewski (obaj Wolsztyn)
Kary: Gwardia - 18 min.; KSSPR - 6 min.
Widzów: 500.