Kamil Kołsut: Za wami niezbyt udany turniej w Legionowie. Zajęliście w nim trzecie miejsce, dając się wyprzedzić dwóm pierwszoligowym ekipom, choć w tym okresie przygotowawczym potrafiliście sobie radzić nawet z zespołami z ekstraklasy, jak to miało chociażby miejsce w Głogowie.
Łukasz Gierak: Wtedy graliśmy konsekwentnie i bardzo dobrze. Wówczas nasza gra była poukładana, a w Legionowie każdy grał sam. Nie wiem, skąd to się bierze, pewnie siedzi w głowach, może trochę zlekceważyliśmy rywali tym bardziej, że inne drużyny walczyły na sto procent, a my graliśmy niekiedy jak juniorzy. Trzeba wziąć się do pracy, zastanowić nad tym co zrobiliśmy i dalej iść do przodu.
W przyszłym sezonie wasz cel może być tylko jeden.
- Tak, liczy się tylko awans. Nie po to zostałem w Wągrowcu, żeby gdzieś się tułać i walczyć o drugie czy trzecie miejsce. Jesteśmy zmotywowani, zarząd postawił nam taki cel, a my mamy umiejętności, żeby awansować i będziemy o to walczyć.
Nie masz żalu do losu, że ostatecznie zostałeś w Wągrowcu? Wydawało się, że jesteś na fali, wszystko idzie w dobrym kierunku, a tu nagle okazuje się, że będzie trzeba grać na zapleczu ekstraklasy.
- Na początku na pewno jakiś żal był, później odbyłem jednak rozmowy z trenerem i zarządem. Obowiązuje mnie jeszcze przez rok kontrakt, taką umowę podpisałem i nie mogę być teraz zły, tylko muszę zacząć walczyć, jeszcze mocniej trenować i robić wszystko, by pomóc drużynie w awansie.
Dlaczego twój transfer do Chrobrego ostatecznie nie doszedł do skutku?
- Po prostu kluby nie dogadały się między sobą w kwestiach finansowych, ode mnie to nie zależało. Były jeszcze inne oferty, ale ja skupiałem się na Chrobrym. Zależało mi na tym transferze, podobała mi się wizja trenera Markuszewskiego. Teraz to jest już jednak historia, jestem w Wągrowcu, na tym się koncentruje i tak będzie przez najbliższy rok.
Latem dostałeś powołanie do pierwszej reprezentacji Polski. Jesienią w drużynie narodowej szykuje się nowe rozdanie, a ty znikasz z radaru.
- Na pewno szkoda tym bardziej, że dostałem szansę od trenerów Waszkiewicza i Wleklaka. Byłem na zgrupowaniu i mogłem zobaczyć, jak wygląda prawdziwa światowa piłka ręczna. Bardzo dużo mi to dało i teraz muszę ciężko pracować. Czas pokaże, czy kiedyś się jeszcze do kadry załapię i czy będzie taka szansa. W chwili obecnej skupiam się na tym, żeby grać jak najlepiej w Nielbie.
Jakie będą główne atuty Nielby w walce o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej?
- Na pewno naszą siłą powinno być doświadczenie, bo na tych ekstraklasowych boiskach trochę pograliśmy. Myślę też, że atutem będzie drużyna, bo przecież indywidualności nie grają. My nie jesteśmy takim zespołem jak Vive czy Wisła, gdzie jeden zawodnik potrafi nieraz pociągnąć cały mecz. Myślę, że ta drużyna w połączeniu z determinacją i doświadczeniem będą decydujące.
Udało się wam już pozbierać po letnim okienku transferowym?
- Tak. Paru chłopaków odeszło, to było do przewidzenia, paru zaś przyszło. Są to dobrzy gracze, którzy zastąpią tych starych. Moim zdaniem mamy skład, który jest w stanie awansować.
Czyli ci nowi zdołali się już wkomponować w zespół?
- Tak, są z nami już od dwóch miesięcy, w trakcie których pracowaliśmy naprawdę ciężko. Może nie było tego widać w Legionowie, ale tak to bywa, że czasem ma się słabsze dni. Chłopcy już się wprowadzili, atmosfera w drużynie jest dobra. Jesteśmy młodym zespołem i każdy z każdym się świetnie dogaduje, więc pozostaje nam tylko ciężko pracować i grać coraz lepiej.
Dostaliście też trenera, który w poprzednim sezonie pokazał, że wie jak awansować do PGNiG Superligi.
- Paweł Noch jest młody, jest to jakaś nowa wizja. Treningi na pewno są ciekawe, choć ciężkie. Tak jednak w okresie przygotowawczym musi być. Zaczęliśmy już schodzić z obciążeń i będziemy teraz łapać świeżość. Mam nadzieję, że już w pierwszym meczu pokażemy, że potrafimy grać w piłkę ręczną i zaczniemy od wygranej.
Których rywali w lidze obawiacie się najbardziej?
- Mocna będzie Gwardia Opole, z opowiastek wiem też, że ciężko gra się w Piekarach Śląskich. Na pewno każdy zespół będzie ciężko pokonać na wyjeździe, meczów u siebie boję się jakoś mniej, bo my we własnej hali gramy lepiej, a w gościach nikt się przecież przed nami nie położy. Będziemy więc musieli się dwa razy mocniej zmotywować i próbować grać jak najlepiej.
Powodzeni Czytaj całość