Michał Gałęzewski: Jesteś absolwentem Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Jak wspominasz ten okres?
Mikołaj Kupiec: Szkoła Mistrzostwa Sportowego nauczyła mnie grać w prawdziwy handball. Dodatkowo pomogła mi ukształtować charakter i nauczyła wczesnego samodzielnego życia z dala od rodziny i od domu. Zawsze będę wspominał szkołę z sympatią.
Prawie wszyscy absolwenci SMS-u z twojego rocznika zasilili trójmiejskie kluby. Z czego to wynika?
- Po trzech latach spędzonych w Gdańsku człowiek powoli przyzwyczaja się do nowego środowiska i tak było w naszym przypadku - zżyliśmy się z Trójmiastem. Myślę, że miało to w pewnym sensie wpływ na decyzje moich kolegów. Ważny jest też fakt, że trójmiejskie kluby zaczynają coraz więcej znaczyć w piłce ręcznej. Mają ambitne plany i głównie stawiają na młodzież.
Miałeś jeszcze jakieś oferty poza Kar-Do Spójnią Gdynia?
- Tak, było kilka zarówno nieoficjalnych, jak i oficjalnych rozmów. Kar-Do Spójnia Gdynia zapewniła mi jednak najlepsze warunki. W pewnym sensie zaważyło też to, że chciałem zostać w Trójmieście.
Gdy jeszcze grałeś w SMS-ie, zajmowaliście niskie miejsca w lidze. Z czego wynika tak dobra postawa SMS-u w tegorocznych rozgrywkach?
- W tegorocznych rozgrywkach chłopaki chyba zaskoczyli wszystkich. Pokazują charakter i mają serca pełne walki. Wykonują świetną robotę.
W tym sezonie po raz pierwszy grasz w I lidze w innej drużynie, niż Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Jakie widzisz różnice?
- Na pewno nie jest tak samo. Ze wszystkiego wyciągane są konsekwencje i nie ma usprawiedliwień typu "dopiero się uczymy". W każdym meczu walczymy o cenne punkty i mimo że gdyński zespół dopiero awansował do pierwszoligowych rozgrywek, nie traktujemy siebie jak z góry skazanego na porażkę beniaminka, którego typuje się na końcowych lokatach tabeli. My pragniemy być w jej czubie i ciężką pracą oraz walką będziemy do tego dążyć.
Trudno przestawić się na treningi z bardziej doświadczonymi zawodnikami?
- Każdy trening jest inny, ale są one tak samo ciężkie. Ze wszystkich zajęć wyciągamy różne wnioski i poprawiają się nasze umiejętności. Starsi zawodnicy dzielą się zdobytym przez lata doświadczeniem i bardzo to pomaga tak młodym zawodnikom, jak ja.
Co sądzisz o początku sezonu w wykonaniu Kar-Do Spójni?
- Według niektórych nasz start jest wprost wyśmienity. Nie ukrywam, że jest on dobry, ale mimo to do końca nas nie satysfakcjonuje. Przegraliśmy dwa mecze na własne życzenie i gdyby nie to, mielibyśmy na swoim koncie cztery zwycięstwa. Mamy jednak świadomość, że każdy kolejny mecz będzie coraz trudniejszy i coraz ciężej będzie zdobywać punkty.
Jesteś zadowolony ze swojej postawy od początku sezonu?
- Przyznam, że nie do końca. Mam świadomość, że muszę przede wszystkim ustabilizować swoją formę. Dobre mecze w moim wykonaniu przeplatam słabszymi. Myślę, że to kwestia wejścia we właściwy rytm ligowy.
W drużynie jest sporo nowych zawodników, w tym również ty. Jak wygląda atmosfera w drużynie i zgranie w meczach? Jest tu coś do poprawy?
- Atmosfera w zespole jest wprost wyśmienita i wszyscy zawodnicy traktowani są równo. Nie ma podziału na lepszych i gorszych. Wszyscy wkładają mnóstwo serca do gry. Zgranie przyszło dość szybko i z meczu na mecz jest coraz lepsze. Na pewno jest wiele rzeczy do poprawy. Wiemy, że nie jesteśmy drużyną doskonałą.
Ostatnio przegraliście w Olsztynie. Jakie były tego przyczyny?
- W Olsztynie przegraliśmy mecz przede wszystkim brakiem skuteczności i błędami w ataku. Stwarzaliśmy sobie dogodne sytuacje w ataku, jednak nie wykorzystaliśmy naszych szans.
Czeka was teraz mecz z GPSR-em Gorzów Wielkopolski, który przegrał wszystkie dotychczasowe spotkania. Jakie macie nadzieje przed tym spotkaniem? Mecze z drużynami, które mają coś do udowodnienia są trudniejsze?
- Na pewno nie lekceważymy GSPR-u Gorzów Wielkopolski. Osobiście znam ten zespół i wiem, że gorzowianie walczą do upadłego. Czeka nas ciężki, pełen walki pojedynek. Gramy jednak u siebie i zrobimy wszystko, aby rozstrzygnąć spotkanie na naszą korzyść.