Zespół Jarosława Cieślikowskiego i Marcina Smolarczyka długimi momentami z wyżej notowanym rywalem grał jak równy z równym, szansę na awans legionowianie zaprzepaścili jednak na własne życzenie. - Na pewno kilka elementów w naszej grze mogło zafunkcjonować lepiej i wówczas cieszylibyśmy się ze zwycięstwa, może nawet już na kilka minut przed końcem meczu - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Zasikowski.
Legionowianie mecz z Gaz-System Pogonią rozpoczęli naprawdę udanie i po kwadransie gry prowadzili 8:5. - Było bardzo dobrze i nagle wszystko stanęło - relacjonuje Zasikowski. Na dwanaście bramek szczecinian jego zespół odpowiedział trzema i goście do szatni schodzili z siedmioma trafieniami zaliczki. - Po przerwie wyszliśmy na parkiet bardziej zmotywowani, zeszły z nas nerwy i znowu było nieźle. Poprawiliśmy obronę, z tego poszły kontry i niewiele zabrakło. Niedosyt w tym wypadku to jest dobre słowo - podsumowuje skrzydłowy KPR-u.
Legionowianie zawalili końcówkę pierwszej części spotkania, a krótki przestój trafił im się także po przerwie, w krótkim okresie czasu gospodarze zmarnowali bowiem cztery szybkie ataki. - To były juniorskie zagranie. Po takich błędach musimy później wracać i tracimy siły. Jest środek tygodnia, my wszyscy pracujemy i to też na nas jakoś wpływa. Kibice spisali się świetnie, a my nie do końca daliśmy im takie widowisko, jakiego od nas oczekiwali - przyznaje Zasikowski.
Teraz przed jego zespołem kilkanaście dni przerwy, po której legionowianie wrócą do walki o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. - W naszej lidze każdy jest nieobliczalny i o wyniku często decyduje dyspozycja dnia, przez co możemy wygrać i przegrać z każdym. Na wszystkie mecze musimy wychodzić zmotywowani tak, jakby to był finał mistrzostw świata. Nie ma innej opcji, bo krótkie przestoje mogą sprawić, że czasem szybo może być już po meczu, a my nie możemy sobie na to pozwolić - podkreśla gracz legionowskiej siódemki.
W lidze KPR w tym sezonie jeszcze nie przegrał i po pierwszej części rozgrywek wyrósł na jednego z głównych faworytów do awansu. Legionowianie presją faworyta się jednak nie przejmują. - Nie ma co o tym myśleć - mówi Zasikowski. - Musimy grać i skupiać się na każdym następnym meczu, zamiast analizować z kim i o co gramy. A co będzie w maju? Zobaczymy. Gdybyśmy skończyli na pierwszym miejscu, to byłoby naprawdę super.