Barcelona jest jedna! - rozmowa z Adrianem Fiodorem, bramkarzem Gwardii Opole

Adrian Fiodor, wychowanek Wisły Płock, przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek zdecydował się podpisać kontrakt z pierwszoligową Gwardią Opole i jak sam przyznaje, był to dobry wybór.

Łukasz Luciński
Łukasz Luciński

Łukasz Luciński: Za nami kolejna odsłona "Świętej Wojny"…

Adrian Fiodor:- Byłem pod wrażeniem gry Nafciarzy, choć powiem szczerze, że spodziewałem się zwycięstwa Wisły. Jako jedyny spośród zawodników i trenerów Gwardii trafnie wytypowałem zwycięzcę tego hitowego spotkania. Kolejny raz świetnie wypadł Marin Sego, który świetnie współpracuje z linią defensywną, a także doskonale spisywał się w sytuacjach sam na sam. Pozostali zawodnicy zagrali na wysokiej skuteczności, co było kluczem do zwycięstwa w tym niezwykle prestiżowym spotkaniu. Dodatkowo zawodników Iskry zgubiła zbyt duża pewność siebie.

Jak trafiłeś do Opola?

- Po wygaśnięciu mojej umowy z naftowym klubem zacząłem rozglądać się za nowym pracodawcą. Skontaktowałem się z trenerem Jagielskim, który zaprosił mnie na testy. Po tygodniu wspólnych treningów klub wyraził chęć rozpoczęcia współpracy, podpisałem więc roczną umowę.

Miałeś oferty z innych klubów?

- Owszem, było zainteresowanie dwóch innych pierwszoligowców, skończyło się jednak tylko na kilku rozmowach telefonicznych. Kwestią sporną były oczywiście pieniądze, a raczej ich brak. Poza tym szukałem klubu na własną rękę, czego efektem były przenosiny do Opola.

Zdążyłeś już poznać miasto? Jak ci się tu podoba?

- Dopóki nie pracowałem miałem troszkę więcej czasu na poznanie miasta i muszę przyznać, że Opole niemal z miejsca przypadło mi do gustu. Jest wiele miejsc, gdzie można wypocząć, czy miło spędzić czas- chociażby pospacerować z rodziną, czy dobrze zjeść. To zdecydowanie mi wystarcza (śmiech).

Jak oceniasz początek sezonu w waszym wykonaniu?

- Na dzień dzisiejszy jesteśmy liderem swojej grupy i to jest najważniejsze. Mimo, że wygrywamy kolejne spotkania, ciągle pracujemy nad wyeliminowaniu z naszej gry błędów oraz zgraniem. Jesteśmy maksymalnie skoncentrowani na tym, by nikomu nie oddać pozycji lidera i będziemy o to walczyć za wszelką cenę.

Mimo niezłej postawy w meczach sparingowych dostajesz od swojego szkoleniowca mało szans na grę. W czym leży problem?

- Tak, jestem tym faktem strasznie rozczarowany, gdyż na dzień dzisiejszy nie znajduję uznania w oczach trenera. Przychodząc do Gwardii liczyłem się z silną konkurencją, gdyż zarówno Łukasz, jak i Sławek prezentują bardzo równy, wysoki poziom. W trakcie gier przedsezonowych nabierałem pewności siebie i liczyłem na częstsze występy w trakcie sezonu.

Czy zatem żałujesz swojego wyboru?

- Absolutnie nie. Ze wszystkich swoich doświadczeń staram się wynieść coś pozytywnego i nie uważam czasu spędzonego w Opolu za zmarnowany. Wierzę, że wkrótce moja sytuacja ulegnie zmianie i będę miał szansę na dołożenie swojej cegiełki do sukcesów naszej drużyny.
Adrian Fiodor nie żałuje, że przed sezonem zamienił Płock na Opole. Adrian Fiodor nie żałuje, że przed sezonem zamienił Płock na Opole.
Jak układają się twoje relacje z rywalami o miejsce w składzie?

- To bardzo sympatyczni faceci, ze świetnym poczuciem humoru. Doskonale się dogadujemy i mam nadzieję, że oprócz tego wkrótce będziemy równie dobrze uzupełniali się między słupkami.

Czy z którymś z nowych kolegów nawiązałeś szczególny kontakt?

- Jak to zwykle bywa najlepszy kontakt mam z kolegą po fachu, czyli Łukaszem Romatowskim, podobnie zresztą jak i z Mateuszem Krzyżanowskim, z którym razem pracuję i świetnie się rozumiem. Ogólnie muszę przyznać, że atmosfera w naszym zespole jest bardzo dobra.

Jesteś jednym z wychowanków słynnej płockiej szkoły piłki ręcznej. W czym tkwił klucz do sukcesu?

- Ameryki nie odkryję mówiąc, że w moim rodzinnym mieście pracują wspaniali trenerzy, którzy świetnie szkolą młodzież. Składa się na to wiele czynników i długo by wymieniać. Niestety nie wszystko wygląda tak kolorowo. Moim zdaniem klub niewystarczająco pomaga młodym zawodnikom opuszczającym szeregi Nafciarzy w sprawach związanych ze znalezieniem nowego klubu. Wielu chłopaków ze sporymi umiejętnościami zostało zmuszonych do rezygnacji z gry, ponieważ mieli ograniczony możliwości na tej płaszczyźnie. Nieliczni podali pomocną dłoń i kilku z nas kontynuuje swoje przygody z piłką w innych klubach. Chcę jednak nadmienić, że absolutnie nie zamierzam palić za sobą mostów, a Wisła Płock na zawsze będzie w moim sercu.

Wychowankowie coraz rzadziej otrzymują szansę gry w pierwszym zespole, a o jego sile decydują obcokrajowcy…

- To pytanie z kategorii "jak zjeść ciastko i mieć ciastko". Prawda jest taka, że Barcelona jest na razie tylko jedna (śmiech). Kibice jednocześnie wymagają zdobywania tytułów i wprowadzania wychowanków. Trzeba to wypośrodkować i w większym stopniu wykorzystać potencjał młodych, chociażby poprzez wypożyczenia do słabszych zespołów. Poziom ligi na pewno nie spadnie, gdy w barwach Wisły po parkietach w Piotrkowie czy Legnicy biegają zawodnicy pokroju Nikcevicia, czy Nenadicia (śmiech). Nie mam nic przeciwko transferom i wysokim zarobkom zawodników, bo to ich prywatna sprawa, ale wydaje mi się, że młodzież jest w naszym kraju niedoceniana. Nikomu nie chce się zasuwać za darmo, czy za 500 zł miesięcznie mając świadomość, że ktoś inny kasuje podobną dniówkę… w euro.

Ty również masz za sobą epizod w najwyższej klasie rozgrywkowej. Pamiętasz swój debiut?

- Podczas mojej przygody z pierwszą drużyną Wisły miałem kilka epizodów na parkietach najwyższej klasy rozgrywkowej. Było to jednak tak dawno temu, że chciałbym to jak najszybciej powtórzyć, najchętniej z Gwardią Opole. Sam debiut pamiętam, choć może nie tak dobrze jakby się to mogło wydawać. Towarzyszył mi wtedy ogromny stres, a było to jesienią 2009 podczas meczu z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski w legendarnym już "Blaszaku".

Łatwo zauważyć, że jesteś fanem tatuaży.

- Dokładnie tak, od kilku lat staram się w miarę możliwości wypełniać tuszem swoją skórę i "jaram się" tym coraz bardziej. Nie robię tego na pokaz, jest to po prostu coś, co lubię i z wielką niecierpliwością wyczekuję kolejnych sesji. Ci, którzy mają pojęcie w tym temacie, doskonale mnie rozumieją. Na razie jestem na etapie pokrywania tatuażami jednej ręki, na której mam dwie ważne dla mnie sentencje i kilka sesji, które wkrótce tworzyć będą jedną całość.

Myślisz już o kolejnej "dziarce"?

- Oczywiście, mam jeszcze wiele pomysłów w głowie i wraz z moim tatuażystą Bartoszem Panasem będziemy się starali przenieść je na moją skórę. Przez częste treningi moje możliwości są niestety mocno ograniczone. Jest to również kosztowne, a za niespełna miesiąc na świat przyjdzie mój pierwszy potomek, który jest i będzie dla mnie najważniejszy. Myślę jednak, że również na tatuaże uda się coś odłożyć (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×