Spotkanie w Gdańsku miało sporo zwrotów akcji. - My słabo zaczęliśmy, później weszliśmy na swoje tory i było fajnie. Do stanu 12:9 dla nas było wszystko dobrze. W tym momencie zaczęliśmy grać w tenisa ziemnego. Było zbyt wiele indywidualnych akcji i przez to pojawiły się błędy. Nasza przewaga została zniwelowana, a w ostatnich minutach zostaliśmy zmiażdżeni. Straciliśmy dziewięć bramek z rzędu i to mówi samo za siebie - przyznał Igor Stankiewicz, trener Polskiego Cukru Pomezanii Malbork.
Rzadko kiedy się zdarza w I lidze, żeby podczas meczu dwie liczne grupy kibiców dopingowały zawodników. - Bardzo fajna sprawa, że byli kibice obu drużyn. Chyba obyło się bez żadnych złośliwości i cieszy mnie to, że była taka oprawa meczu - zauważył Stankiewicz. - Mecz był dosyć ostry, ale to też wynikało z tego, że grały dwie sąsiadujące ze sobą w tabeli drużyny. Gdzieś słyszałem, że Wybrzeże musiało, a my mogliśmy. Powiem szczerze, że jestem niespełniony. Na pewno Wybrzeże było w naszym zasięgu, ale sami sobie odebraliśmy szanse na dwa punkty - dodał.
Pod koniec meczu, malborczycy zagrali va banque i wystawili wysoką obronę. Na krótką metę to się opłacało, jednak ostatecznie Wybrzeże Gdańsk dobiło drużynę gości. - Taka obrona 4-2, to było podjęcie skalkulowanego ryzyka. Zagraliśmy va banque i było wystarczająco czasu, aby dojść Wybrzeże. Było siedem minut do końca i popełniliśmy trzy niewymuszone błędy w ataku. Zrobiła się siedmiobramkowa różnica i wynik meczu zrobił się dla mnie jednoznaczny - przyznał szczerze Igor Stankiewicz.
Przed Polskim Cukrem Pomezanią kolejne spotkania. Jedna porażka nie psuje planów tej drużynie? Widać, że w czołówce jest kilka drużyn nadających ton rozgrywkom. - Nie skracałbym tego do trzech - czterech drużyn. Wybrzeże z SMS-em też przegrało. Słabsza dyspozycja jednego dnia może spowodować potknięcie faworyta. My zagraliśmy słabsze spotkanie i chwała gdańszczanom. Mam nadzieję, że na wiosnę będziemy schodzić z parkietu usatysfakcjonowani - zakończył trener.