Łodzianie przegrali na własnym parkiecie z zespołem ŚKPR Świdnica 21 do 27. - Jak się gra w pierwszej lidze to nie można robić niespodzianek i dawać innym prezentów. Prowadziliśmy bardzo wysoko w pierwszej połowie i sami to roztrwoniliśmy nonszalancją i błędnymi podaniami. Druga połowa to już walka do ostatniego gwizdka sędziego. Gdy doszło zmęczenie pojawiły się błędne decyzje w ataku i przegraliśmy spotkanie - komentuje Adam Jędraszczyk.
Podczas meczu z zespołem ŚKPR Świdnica w składzie łódzkiego AZS-u zabrakło: Marcina Andrysiaka, Bartłomieja Kiełbasińskiego, Macieja Kucharskiego oraz Damiana Pieczyńskiego. Na parkiecie pojawił się młody szczypiornista Przemysław Rutkowski. - W ostatnim czasie mamy tutaj szpital. Były takie treningi, że graliśmy bez lewych rozgrywających. Ściągnęliśmy do naszego składu Przemka Rutkowskiego. Jest nowy, dlatego musi się wkomponować w zespół. Na pewno jest to dla niego spory przeskok, towarzyszy mu trema i my to rozumiemy. Myślę, że po kilku spotkaniach okaże się, iż jest dużym wzmocnieniem. Tydzień przed meczem z ŚKPR Świdnica był dla nas trudny, ponieważ ciężko było cokolwiek przetrenować. Mamy dosyć mocno porozbijanych zawodników. Jest to zespół amatorski i to się odbija. Niestety nie wszyscy traktują to w takiej skali "oddam życie za każdy mecz" - powiedział drugi trener AZS UŁ PŁ Łódź.
Celem łódziego AZS-u jest utrzymanie się w pierwszoligowych rozgrywkach. - My cały czas szukamy punktów. Nawet remis jest dla nas satysfakcją. Bardzo żałujemy, że nie udało nam się wygrać meczu z drużyną ze Świdnicy. Początek spotkania wskazywał inaczej. My chcemy spokojnie utrzymać się w pierwszej lidze - podsumowuje Jędraszczyk.