Już na pół godziny przed rozpoczęciem zawodów hala Gwardii była wypełniona po brzegi. Szlagier I ligi przyciągnął tłumy, a bilety w przedsprzedaży rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. Ci, którzy przyszli żałować nie mogą, ponieważ zobaczyli świetne widowisko.
Jeszcze w 41. minucie nic nie zwiastowało ogromnych emocji. Nielba prowadziła 26:18; była zespołem lepszym, grającym z większym polotem i skrupulatnie wykorzystującym niemal każdy błąd opolan. Wtedy zaczął się koncert Pawła Prokopa. Skrzydłowy Gwardii, który w przerwie zastąpił przeciętnie spisującego się Pawła Swata, zdobył 6 bramek z rzędu, dzięki czemu gospodarze odzyskali wiarę w zwycięstwo. - Koncentrowaliśmy się na tym, by jak najlepiej wykonać każdą akcję - mówił rozgrywający Gwardii Marceli Migała. - Graliśmy słabo w I połowie i wysoko przegrywaliśmy. Mecz w Wągrowcu wyglądał jednak podobnie, dlatego nie zwątpiliśmy w sukces. Powiedzieliśmy sobie, że trzeba zagrać tak dobrze w obronie, jak na początku i walczyć o odrobienie strat.
Przyjezdni nie radzili sobie z agresywną obroną miejscowych, brakiem Łukasza Białaszka (czerwona kartka w 40. min) oraz indywidualnym kryciem skutecznego Bartosza Świerada. Zdołali jednak na moment uporządkować grę i w 53. min po trafieniu Michała Tórza powiększyli przewagę do czterech bramek (29:25). Jak się później okazało, więcej do siatki już nie trafili. - Rywale w drugiej części wyeliminowali naszych dwóch zawodników i wybili nas z rytmu - komentował Świerad. - Marnowaliśmy również zbyt wiele dogodnych sytuacji. Sądzę, że fizycznie wytrzymaliśmy trudy meczu. Nie zabrakło nam sił ani nie ogłuszył nas panujący w hali tumult. Przeciwnie - głośny doping wpłynął na nas pozytywnie i zmobilizował do walki.
Ostatnia minuta rozgrzała publiczność do czerwoności. Marceli Migała doprowadził do wyrównania, ale piłkę posiadali gości. Wszyscy fani wstali i starali się ogłuszyć występujących w osłabieniu szczypiornistów Nielby. Ci popełnili błąd i decydującą akcję mogli przeprowadzić opolanie. Na 20 sekund przed końcem trener Gwardii Marek Jagielski poprosił jeszcze o przerwę.
Miejscowi rozgrywali atak cierpliwie. Wreszcie piłka dotarła na koło do Jakuba Płócienniczaka i były piłkarz Nielby, niemal równo z syreną, zapewnił Gwardii zwycięstwo. Zwycięstwo, będące dla opolan milowym krokiem w kierunku superligi. Kibice i zawodnicy wpadli w euforię, a załamani przyjezdni nie potrafili uwierzyć, że roztrwonili ośmiobramkowe prowadzenie. - Mam nadzieję, że takich spotkań w ekstraklasie będzie dużo więcej - powiedział Michał Szolc. - Nie łudźmy się: po awansie nie będziemy z każdym walczyć jak równy z równym. Musimy się nastawić na sytuacje, że będziemy przegrywać i zostaniemy zmuszeni do pogoni za rywalami. Taki mecz, jak ten dzisiejszy daje nam to doświadczenie. To nie jest jednak dzień na głębsze analizy, trzeba się po prostu cieszyć. Byliśmy daleko w lesie, ale zdążyliśmy z niego wyjść.
Pojedynek z Nielbą pokazał, jak potężną siłą Gwardii są rezerwowi. Błysnął nie tylko Prokop, do którego dobrej postawy kibice się przyzwyczaili, lecz przede wszystkim Adrian Fiodor. Rzadko pojawiający się na parkiecie bramkarz w końcówce sparował trzy rzuty i był jednym z bohaterów spotkania. - Udowodniliśmy, że jesteśmy zespołem - tłumaczył Szolc. - Pojedynczy zawodnik nigdy nie wygrywa meczu. Adrian bronił bardzo dobrze, ale trochę mu przy tym pomogliśmy. Dlatego piłka ręczna jest nazywana sportem drużynowym.
Mimo że spotkanie nie było przesadnie ostre, to sędziowie aż 18-krotnie karali zawodników dwoma minutami, co wprawiało w irytację oba zespoły. - Nie chcę komentować pracy arbitrów - mówił Michał Szolc. - Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że drużyny wypracowywały przewagę, gdy przeciwnicy grali w osłabieniu, a kar było w obie strony bardzo dużo. Poza tym przez 60 minut nie wykonywaliśmy ani jednego rzutu karnego. To też daje myślenia.
Gwardia przewodzi pierwszoligowej tabeli i drugą Nielbę wyprzedza o pięć punktów. Choć do końca rozgrywek zostało sześć kolejek, bezpośrednią przepustkę do superligi może im odebrać tylko niespodziewany splot okoliczności i seria porażek. Natomiast ekipę z Wągrowca prawdopodobnie czeka walka w barażach. - To jest sport, tu wszystko jest możliwe - zaznacza Bartosz Świerad. - Wbrew niektórym opiniom zależy nam na awansie. Gdyby było inaczej, nie przyjechalibyśmy tu w tak bojowym nastawieniu i nie prowadzilibyśmy przez 3/4 meczu. Rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie. Walczyliśmy z dużym zaangażowaniem od pierwszej do ostatniej minuty, ale to niestety nie wystarczyło. Czujemy spory niedosyt.
Gwardia Opole - Nielba Wągrowiec 30:29 (15:20)
Gwardia: Donosewicz, Romatowski, Fiodor - Śmieszek, Swat 3, Adamczak 3, Knop, Szolc 1, Krzyżanowski 5, Kłoda, Drej 4, Migała 4, Prokop 8, Płócienniczak 2. Trener Marek Jagielski.
Nielba: Konczewski - Smoliński 2, Kieliba 3, B. Witkowski, Obiała 2, Świerad 8, Kryszeń 3, Białaszek 4, Tarcijonas 4, Tórz 2, Biniewski 2. Trener Paweł Noch.
Sędziowie: Korneliusz Habierski i Grzegorz Skrobak (obaj Głogów)
Kary: Gwardia - 18 min.; Nielba - 18 min.
Widzów: 1000.
Co za mecz, co za emocje! - relacja z meczu Gwardia Opole - Nielba Wągrowiec
Po niesamowitym pościgu Gwardia Opole pokonała Nielbę Wągrowiec 30:29 i zrobiła ogromny krok w stronę ekstraklasy. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył pięć sekund przed końcem Jakub Płócienniczak.