Krzysztof Kempski: Odetchnął pan z ulgą po ostatnim gwizdku sędziego?
Adrian Struzik: Na pewno odetchnąłem z ulgą, ale też poczułem duże zadowolenie ze sposobu, w jaki graliśmy. Wyciągnęliśmy po prostu wnioski i graliśmy bardzo mądrze i twardo w obronie, z czego szły kontrataki i wynik jest taki a nie inny. Cieszymy się, że będziemy walczyć o 5. miejsce.
Można mieć było pewne obawy do początku spotkania. Stres z pewnością był spory. Dobrze się zaczęło, jedynie do końcówki można było mieć pewne zastrzeżenia.
- Patrząc na dziewczyny na rozgrzewce widziałem, że nie są spięte. Później pojawiła się nerwowość jak trzeba było dorzucić kolejną bramkę. Były kontrataki, nie rzuciliśmy kilka rzutów karnych, ten mógł inaczej wyglądać już po pierwszej połowie.
Dobre zawody zagrała obrotowa Monika Stachowska. Dorzuciła kilka ważnych bramek, sprowokowała kilka rzutów karnych. Słowem przyzwoity występ.
- Nie tylko ona. Dobrze zagrał cały zespół. Żeby wygrać z Nowym Sączem taką liczbą bramek trzeba było grać całym zespołem, a nie pojedynczymi zawodniczkami. To jest gra zespołowa i nie możemy nikogo pojedynczo wyróżnić.
Do przerwy tablica świetlna wskazywała wynik 14:11. Po tej pierwszej części zawodów nie krył pan swojego zdenerwowania.
- Bardziej byłem zły na to, że nie potrafimy wykorzystać sytuacji, które sami sobie
wypracowujemy, tych stuprocentowych. Na to byłem bardzo zły.
To chyba podziałało na pana podopieczne, bo piętnaście minut drugiej połowy i właściwie mecz się rozstrzygnął. Zgodzi się pan z tą teorią?
- Nie wiem czy pan pamięta, wcześniej było tak, że na początku drugiej połowy każdy rywal nam odskakiwał. Tym razem zadziałałem tak w szatni, że to uległo zmianie.
Pewien element, który rzucił się tego dnia w oczy to mniej kar dwuminutowych Pogoni. Praca nad obroną przynosi coraz bardziej wymierne efekty.
- To jest na pewno jedna rzecz, a druga to przygotowanie fizyczne. To też się tutaj kłania, że dziewczyny pracują. Przekonały się do pewnego rodzaju treningu. To chodzi o to, że pracujemy wtedy szybko na nogach, przesuwamy, pracujemy bardziej ciałem a nie rękami i nie spóźniamy się w tej obronie. To cieszy.
Następnego rywala już poznaliście. Będzie nim KPR Jelenia Góra. Wyszło tak, że piąty zespół po sezonie zasadniczym zagra z szóstym, a siódmy z ósmym. Można powiedzieć, że sprawiedliwie się to rozdzieliło.
- W sporcie nigdy nie ma sprawiedliwości. KPR wywalczył zwycięstwo i zagra z nami o 5. miejsce. My też walczyliśmy i nie przyszło nam to łatwo. Wyczuwalna była ta nerwowość po tym pierwszym meczu z Nowym Sączem.
Co należy zrobić, żeby z KPR-em wygrać i by nie było takiej sytuacji jak tutaj z Olimpią?
- Musimy zagrać tak jak tutaj w drugiej połowie w obronie, dołożyć kontrataki. Tak samo nieźle graliśmy z Nowym Sączem, kiedy wyszliśmy z minus jedenaście do minus cztery. Mogliśmy nawet tam wygrać, ale zabrakło też skuteczności i postawienia kropki nad i w sytuacjach stresowych.