Jeszcze przed rozpoczęciem sobotniego starcia piłkarze ręczni Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego mieli duże szanse na podtrzymanie czwartej lokaty, którą zajmowali po dwudziestej piątej kolejce. Aby nie oglądać się na wyniki innych spotkań, Akademicy musieli pokonać Viret. Zadanie wykonali, a pewni miejsca tuż za podium ligowej tabeli mogli być po trzydziestu minutach gry. Bezpośredni rywal radomian o tę lokatę, MKS Kalisz, przegrywał bowiem z Nielbą 9:21.
- Dobrze ułożył się dla nas mecz w Wągrowcu. Praktycznie już po pierwszej połowie byliśmy pewni tego czwartego miejsca na koniec sezonu - potwierdza Maciej Jeżyna. W ostatnich minutach pojedynku trener Roman Trzmiel dał możliwość zaprezentowania się wszystkim rezerwowym. - Daliśmy szansę pograć każdemu. Wszyscy dołożyli swoją cegiełkę do sukcesu - podkreśla lewoskrzydłowy.
Rozmiary zwycięstwa zaskoczyły nie tylko kibiców i obserwatorów, ale również samych zawodników. - Co prawda wynik bardzo duży, troszkę koszykarski, ale wynikało to z gry. Oba zespoły wyprowadziły dużo kontr - zaznacza autor czterech bramek w konfrontacji z zawiercianami.
Przed kończącym sezon spotkaniem w lokalnych mediach pojawiły się informacje na temat rzekomego rozwiązania sekcji szczypiorniaka w uczelnianym klubie w przypadku zajęcia miejsca niższego niż czwarte. Dzięki osiągniętemu rezultatowi gracze otrzymają wyższe stypendia z kasy miasta, co w zaistniałej sytuacji może okazać się zbawienne. - My jesteśmy od grania. Szczerze mówiąc nie wiem, jak to wszystko się układa. Od spraw organizacyjnych i finansowych są prezes, kierownik, więc to pytanie bardziej do nich - odpowiada Jeżyna.
Jeden z liderów AZS-u był wyróżniającym się zawodnikiem drużyny. Zapytany o plany na nadchodzący rok, mówi: - Myślę, że zostanę. Osiągnęliśmy sukces, najlepszy w ostatnich latach. Jest tutaj fajna ekipa, dobrze to wygląda, dlatego na razie nie ma co zmieniać - kończy.