Kamil Kołsut: Trener Krzysztof Kotwicki zapowiadał, że chcecie wrócić do Płocka na piąty mecz finałowy i przy okazji dokładnie zapoznać się z tamtejszą Starówką. Spaceru jednak nie będzie.
Sebastian Suchowicz: (śmiech) Wiadomo, że trener mówił o tym trochę w kategoriach żartu. My ze swojej strony staraliśmy się zagrać jak najlepiej, dwa pierwsze spotkania w Płocku z naszej strony wyglądały jednak znacznie lepiej, aniżeli ten mecz w Kwidzynie, gdzie nie byliśmy w stanie rywalom dorównać i przebić się przez ich szczelną formację obronną.
[b]
Szczęście, zwłaszcza w pierwszym starciu, było bardzo blisko.[/b]
- W Płocku sobotnie spotkanie kończyło się dogrywką i na pewno pozostał w nas pewien żal. Mieliśmy w ważnym momencie dwie dobre sytuacje, jeden rzut został jednak obroniony, a po chwili trafiliśmy w słupek. Na pewno mogliśmy w tamtym meczu powalczyć.
Teraz przed wami spotkania o trzecie miejsce.
- Na pewno cieszy, że końcówka sezonu była w naszym wykonaniu znacznie lepsza, niż jego środkowa część. Z Azotami czeka nas ciężkie starcie, bo mają oni dobrą obronę i świetnego Macieja Stęczniewskiego między słupkami, który broni wręcz doskonale. Musimy sobie jakoś z puławianami poradzić na wyjeździe i wygrać przynajmniej jeden mecz, aby móc myśleć o jakimkolwiek sukcesie wracając do Kwidzyna.
Przed rozpoczęciem sezonu, gdy szeregi waszej drużyny opuściło kilku ważnych zawodników, na MMTS stawiało niewielu. Kibice widzieli was raczej w dolnej, niż górnej części ligowej tabeli. Co było kluczem do szóstego z rzędu awansu do grona czterech najlepszych polskich ekip?
- Przede wszystkim bez zmian pozostało trzon zespołu. Bardzo dobry sezon rozegrał Maciej Mroczkowski, a po kontuzji wrócił do zespołu Robert Orzechowski. Prawidłowo rozwija się Michał Daszek, który robi coraz większe postępy, podobnie jak Adrian Nogowski. Dysponujemy zespołem, który na pewno może powalczyć z Azotami o ten brąz.
Do ćwierćfinałowych meczów ze Stalą przystępowaliście z szóstego miejsca w tabeli i to raczej rywale byli faworytem. Udało wam się jednak ich wyeliminować w dwóch meczach.
- Nie zapominajmy, że w trakcie sezonu zasadniczego dwa razy udało nam się ze Stalą wygrać. Mielczanie do play-off przystępowali jednak z trzeciego miejsca i to oni faktycznie byli faworytem. Mecze na szczęście ułożyły się tak, że zdołaliśmy zwyciężyć i chwała za to całemu zespołowi.
[b]
Mieliście szczęście, że los ostatecznie skojarzył was ze Stalą, a nie z Azotami. W konfrontacjach z puławianami od pewnego czasu nie radzicie sobie bowiem najlepiej.[/b]
- Musieliśmy wyjść na boisko i zrobić swoje. My swoją pracę wykonaliśmy i to zaprocentowało. Nie ważne, czy była to Stal, czy byłyby to Azoty. Teraz w sobotę i w niedzielę zobaczymy, kto jest lepszy.
Jakie elementy zadecydują o tym, kto sięgnie po brąz?
- Kluczem będzie przede wszystkim nasza obrona oraz kontrataki, bo są to łatwe bramki, przy których zespół męczy się najmniej. Wystarczą dwa czy trzy podania, nie wymaga to zbyt wielu kombinacji i zawodnicy nie tracą tyle sił, co w ataku pozycyjny, a wiadomo, że w Puławach jest paru obrońców, którzy ważą po sto kilogramów.
Patrząc na sytuację kadrową Azotów przed meczami ćwierćfinałowymi byliście zaskoczeni, że zdołali oni wyeliminować NMC Powen Zabrze?
- Wiadomo, że kontuzje są przykre dla każdego z nas jako zawodnika. Tak się złożyło, że zespół z Puław został przez urazy osłabiony, ale mimo to zdołali oni play-off z zabrzanami wygrać pokazując, że potrafią grać naprawdę dobrą piłkę ręczną.
Dużo mówi się o tym, że mecze z Azotami będą dla ciebie ostatnimi w barwach MMTS-u Kwidzyn. Kiedy oficjalnie poznamy przyszłość Sebastian Suchowicza?
- Na razie nie mogę o tym mówić. Wszystko powinno wyjaśnić się po zakończeniu sezonu.