Podopieczne Kima Rasmussena do sobotniego starcia przystępowały z trzybramkową zaliczką wywalczoną przed tygodniem w Szwecji. Biało-czerwone miały świadomość, że na parkiecie w Elblągu spodziewać się muszą trudnego pojedynku. - Wiedziałyśmy, że tutaj będziemy musiały zagrać jeszcze lepiej niż na wyjeździe, bo Szwedki przyjadą do Polski z nożem na gardle. Zdawałyśmy sobie sprawę jaka jest stawka tego meczu - powiedziała po końcowym gwizdku Kinga Byzdra.
24-letnia rozgrywająca zdradziła, że plan na spotkanie rewanżowe był identyczny jak w pierwszym starciu. - Miałyśmy narzucić na początku własne tempo, tak jak starałyśmy się to zrobić w Szwecji. Tam prowadziłyśmy 3:0, tutaj 3:1 i to na pewno zaskoczyło Szwedki. Chciałyśmy utrzymać takie tempo i może czasem nam to nie wychodziło, grałyśmy trochę parabolicznie, ale ostatecznie udało się wygrać - stwierdziła.
Brak konsekwencji w grze w ofensywie i liczne błędy w defensywie mogły się źle skończyć dla naszego zespołu, ale Byzdra jest zdania, że teraz nie ma to już znaczenia. - Dzisiaj rzeczywiście było trochę za dużo tych błędów, ale cieszy nas wynik i to się w tej chwili liczy. Chciałyśmy wygrać tutaj i to się nam udało. Na to nałożyło się zmęczenie całego sezonu, zmęczenie troszkę ostatnim meczem. Dziewczyny ze Szwecji też jednak grały sezon, grały mecze. Zagrałyśmy z wielkim sercem, gryzłyśmy parkiet i na pewno był to mecz walki - zakończyła.