Czasem trzeba zrobić krok do tyłu - rozmowa z Mateuszem Zarembą, rozgrywającym Gaz-System Pogoni Szczecin

Po 11 kolejkach PGNiG Superligi na ostatnim stopniu podium plasują się szczypiorniści Gaz-System Pogoni Szczecin. Jednak Mateusz Zaremba przestrzega przed hurraoptymizmem przed końcem sezonu.

Kinga Popiołek: Gra pan wciąż w ochraniaczu na kolanie - rzeczywiście jest to potrzebny, czy to bardziej zabezpieczenie psychiczne? 

Mateusz Zaremba: Z ochraniaczem już wcześniej grałem, bo miałem kontuzję, a tutaj to chyba jednak - jak pani zauważyła - bardziej aspekt psychologiczny. Głowa inaczej reaguje jak ochraniacz jest na nodze, mniejszy strach.

Tabela PGNiG Superligi to już nie wielka dwójka i grupa pościgowa, tylko nawet trójka, do której dołączyła Pogoń Szczecin.

- Teraz mamy to trzecie miejsce i może mały krok jesteśmy dalej od reszty, ale to dopiero połowa sezonu. Nawet jeśli runda zasadnicza się skończy w taki sposób, to o niczym to nie świadczy, bo są jeszcze play-offy i wtedy daleka droga. Na razie gramy, wygrywamy to, co mamy wygrywać, z tego się bardzo cieszymy i na pewno się tym budujemy. Wiadomo, że Vive Targi i Wisła są poza zasięgiem, ale będziemy próbowali z nimi walczyć, na razie rozegraliśmy z nimi dwa mecze i nie wyglądało to dobrze.

Domyślam się, że powtórka z ubiegłego sezonu, czyli 7. lokata, nie wchodzi w grę na koniec rozgrywek?

- W tamtym sezonie zaszły w zespole duże zmiany, przyszli nowi zawodnicy - w tym tylko jedna osoba doszła, no i dyrektor Przybecki, który też nam dużo pomaga.

Tak doświadczony były zawodnik musi dla was wiele znaczyć.

- On 18 czy 19 lat grał w Bundeslidze, w najlepszych klubach - o czymś to świadczy. Ma doświadczenie boiskowe z najlepszymi trenerami i pewnie teraz też w jakiś sposób jak trener się dokształca. Jest wsparcie, dużo podpowiada jako były zawodnik.

W sobotę wywieźliście 2 punkty z Legionowa. Gospodarze nawiązali walkę tylko przez pierwsze 10 minut, a potem to Pogoń prowadziła grę.

- Spodziewaliśmy się, że KPR będzie walczył, tym bardziej, że ich sytuacja w tabeli nie jest super, mają bodaj 4 punkty, a najlepiej i najłatwiej jest zdobywać oczka na własnym parkiecie. Wiedzieliśmy, że się postawią i tak też było. W drugiej połowie pierwszej połowy troszkę odjechaliśmy i to skończyło się przewagą 7 bramek. Spodziewaliśmy się, że legionowianie się nie poddadzą, wyjdą na parkiet i będą walczyć - tak też się zaczęła druga połowa spotkania. Oni walczyli do samego końca, bo drugą połowę wygraliśmy bodajże dwiema bramkami.

Jednak bramki rzucane przez was a przez gospodarzy to dwa światy: u was finezja, tam siła razy ramię.

- KPR to zespół, który w tym sezonie się buduje, mają kilku nowych zawodników i to trzeba wszystko zgrać. My w tamtym sezonie wyglądaliśmy podobnie, był taki czas, że piłka latała zupełnie inaczej, a teraz już jesteśmy zgrani.

Kluczem do sukcesu długoterminowe kontrakty?

- Zgrywamy się na boisku, ale poza nim też jesteśmy dobrymi kolegami. W tym zespole panuje dobra atmosfera wśród zawodników i to przynajmniej widać na boisku.

To dla pana drugi sezon w szczecińskiej drużynie. Przejście z Kielc to była ogromna zmiana jakościowa.

- Śmiałem się, że w tamtym sezonie miałem tyle przegranych, co przez 5 lat spędzonych w Kielcach (śmiech). Jak to się mówi: czasem trzeba zrobić krok do tyłu, żeby zrobić krok do przodu. Tamten sezon był dziwny, wszyscy mieliśmy głowy nie wiadomo gdzie, bo jak się przegrywa, to nie jest to nic miłego. W obecnych rozgrywkach wygląda to inaczej, budujemy się i mam nadzieję, że uda nam się tak grać do końca sezonu i play-offów, tym bardziej, że play-offy to taki następny sezon, więc jeśli się zajmie 3. czy 8. miejsce to jeszcze nic nie znaczy. No, może z tym ósmym to niekoniecznie, bo się wtedy trafi na Vive czy Wisłę... Ale do szóstego jest optymalnie.

Co jest trudniejsze: walka o medale nie tylko w kraju, ale również w Europie, czy walka o przetrwanie?

- Większe wyzwanie jest tutaj, bo będąc w Kielcach wiedziałem, że będzie jakiś medal. Były też większe obciążenia, bo dochodziła gra w Lidze Mistrzów. W Szczecinie wszyscy mamy takie aspiracje, żeby ten medal zdobyć. Z drugiej strony nie tylko my tak mamy, bo wszystkie pozostałe drużyny grają o brąz. W historii rozgrywek też to różnie wyglądało, bo 2-3 sezony temu MMTS-owi Kwidzyn udało się zgarnąć srebro. Nie ma co się poddawać, tylko walczyć trzeba.

Piłka ręczna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów szczypiorniaka i nie tylko! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: