W miniony poniedziałek SPR Pogoń Baltica Szczecin sprawiła nie lada niespodziankę, pokonując dość wyraźnie aktualnego mistrza Polski - MKS Selgros Lublin. Wszyscy potraktowali to jako spory sukces, ale chcą osiągnąć jeszcze więcej. - Na pewno. Zlałyśmy mistrza i to wielokrotnego. Sama tym mistrzem tam byłam. Wiadomo, że takie mecze cieszą. Zwłaszcza te wygrane z czołówką tabeli. Pokazałyśmy, że potrafimy z nimi wygrywać. Mam nadzieję, że to się przełoży też na ligę - potwierdziła w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Katarzyna Duran.
Pod wrażeniem zgromadzonych w hali przy Twardowskiego 12b kibiców był nie tylko wynik końcowy, ale przede wszystkim styl gry, jaki zaprezentowały szczecinianki. - Tak, w meczu przeciwko lubliniankom pokazałyśmy, że mamy "jaja". Zaczęło się od tego, że na parkiet wyszłyśmy jako zwycięskie. Tak trzeba wychodzić. Dziewczyny pokazały, że piłka ręczna zaczyna się od obrony. Była obrona, był kontratak, a to najbardziej dobija. Sama wiem jak to jest, jak się dostaje bramki z kontry. To są najłatwiejsze trafienia, aczkolwiek wypracowane dzięki obronie - dodała rozgrywająca Pogoni.
Co ciekawe, nie było widać też różnicy wieku, która w zespole jednak jest. - Wchodzą zawodniczki z ławki. Każda z nas wniosła tego dnia bardzo wiele. Te wcześniej urodzone i te później też. Czapki z głów. Myślę, że każdej się to należy. I dla Romki, i dla Stefki, i dla Gosi, Moniki i tak mogę wymieniać. Każda z nich dołożyła cegiełkę do tego zwycięstwa - oceniła nasza rozmówczyni.
Na pytanie zaś czy te pięć goli to wystarczający dorobek w rewanżu odpowiedziała. - Wygrajmy nawet jedną bramką. Na pewno nie możemy podchodzić do tego tak, że mecz zaczyna się od stanu 5:0. Nie, wychodzimy i jest 0:0. Walczymy, bo to jest nowe spotkanie. Jeśli podejdziemy do tego tak, że jest 5:0 i będziemy mówiły, że mamy jeszcze pięć goli w zanadrzu, to tego meczu nie wygramy.
Już w sobotę Pogoń rozegra jednak kolejne starcie w ramach rozgrywek ligowych, a jej przeciwnikiem będzie Vistal Gdynia. Jak się okazało, Duran w zawodach tych nie zagra. Powodem jest jeden z warunków umowy z nowym pracodawcą, który zastrzegli sobie działacze pomorskiego klubu. - Każdego meczu, w którym nie może wystąpić to człowiek żałuje. Tym bardziej, jeśli będzie nim były pracodawca. Chciałoby się tam coś dorzucić i pokazać z lepszej strony. Już wszystkim zdeklarowałam, że wystąpię w młynie z chłopakami. Będę głośno krzyczeć, będę mocno kibicować - oznajmiła 31-latka.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Na koniec przyznała, że nie będzie też dodatkowych rozmów na linii trener - zawodniczka o taktyce, czy słabych punktach u najbliższego przeciwnika ekipy z Grodu Gryfa. - Nie, myślę, że nie. Gramy już tyle lat. Zespół z Gdyni w lidze jest nie od dziś. Znamy się jak łyse konie. Naprawdę, prochu się już takiego nie wymyśli, żeby zaskoczyć rywala. Można zaskoczyć jedną, dwoma akcjami, ale nie przez cały mecz.