Wolsztyniak pokonał MKS Poznań mimo przestojów

Jedenaste zwycięstwo w sezonie odniósł w minioną sobotę Wolsztyniak Wolsztyn. Trener Marcin Pietruszka nie był jednak do końca usatysfakcjonowany z gry swego zespołu w starciu z MKS-em Poznań.

Ekipa z Wolsztyna starcie z beniaminkiem pierwszoligowych parkietów rozpoczęła bardzo dobrze, szybko odskakując na kilkubramkowe prowadzenie. W końcówce pierwszej połowy poznaniacy odrobili jednak straty, wykorzystując słabszą grę gospodarzy.

Obrona przestała funkcjonować, straciliśmy dużo takich prostych bramek, gdzieś z biodra, z niesygnalizowanych rzutów, z dobitek. To pozwoliło gościom dojść nas i nawet przejąć inicjatywę. Szkoda, że taki przestój się przytrafił, myślę, że gdybyśmy zagrali konsekwentniej do końca tej pierwszej połowy, to inaczej ustawiłoby mecz. Niestety, schodziliśmy do szatni przegrywając jedną bramką - wspomina trener Marcin Pietruszka.

Wolsztynianie prowadzenie odzyskali zaraz po zmianie stron, korzystając na kilku błędach rywali. Strzałem w dziesiątkę okazała się zmiana systemu obrony na 5:1, dzięki czemu zespół Pietruszki odrobił straty i w 47. minucie wygrywał już 23:17. W ostatnim kwadransie gospodarze kolejny raz pozwolili jednak rywalom wrócić do gry.

- Chyba trochę przedwcześnie uwierzyliśmy, że mamy już dwa punkty. MKS to ambitna drużyna i bez względu na wynik walczyła do końca i wykorzystała nasz kolejny przestój, to nasze samozadowolenie i zaczęła stopniowo odrabiać straty. Kontrolowaliśmy sytuację, jednak rywale zbliżyli się do nas na trzy bramki - dodaje Pietruszka.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Wolsztyniak wygrał ostatecznie 29:27, dzięki czemu powrócił na piątą lokatę w tabeli. Po końcowym gwizdku trener Pietruszka był zadowolony z kompletu punktów, narzekał jednak na dyspozycję swojej drużyny. - Wygrana dwoma trafieniami na koniec zmienia trochę obraz meczu, ale trzy ostatnie bramki straciliśmy w ostatniej minucie. Do tego doszło trochę nonszalancji, niewykorzystany karny, MKS wypuścił kontry. Wygrana jest wygraną, ale jakiś niesmak pozostaje, bo tych momentów słabszej gry i przestojów było zbyt dużo - kończy.

Źródło artykułu: