Przed rozpoczęciem meczu z PE Gwardią, drużyna z Głogowa mogła pochwalić się passą pięciu spotkań bez porażki w rozgrywkach PGNiG Superligi. W efektownym stylu pokonała choćby MMTS Kwidzyn czy Azoty Puławy, dzięki czemu do starcia z beniaminkiem przystępowała z 4. miejsca w tabeli.
Pierwsze oznaki do niepokoju pojawiły się jednak w głogowskich szeregach już podczas środowego spotkania w Pucharze Polski przeciwko KPR-owi Legionowo, wygranego z dużym trudem 26:22. Jak się okazało, problemy w pojedynku pucharowym były tylko zwiastunem tego, co czekało graczy z Dolnego Śląska na Opolszczyźnie.
[i]
- Gwardia była zespołem zdecydowanie lepszym od nas. Pojedynek mógł się podobać, bo był meczem walki, niestety dla nas przegranym. Już ostatnio było widać, że zagraliśmy słabszy mecz w Pucharze Polski. Na KPR to wystarczyło, na Gwardię już nie. Opolanie zagrali skuteczniej, a przede wszystkim bardzo dobrze zaprezentowała się ich druga linia. Bardzo dobrze spisały się nowe nabytki - Filip Scepanović oraz Nenad Zeljić, do których należy też dodać Remka Lasonia i Michała Szolca[/i] - powiedział Krzysztof Przybylski.
Szkoleniowiec już na gorąco znalazł wiele mankamentów w postawie swojego zespołu. - Po pierwsze, popełniliśmy zbyt dużo błędów technicznych w ataku. Po drugie, w kilkunastu akcjach w obronie zabrakło dojścia do zawodnika rzucającego. Gwardziści rzucali wówczas bez żadnego kontaktu, a my nie do końca pomagaliśmy naszym bramkarzom - skomentował.
Przybylski zaznaczył przy okazji, że do duetu Rafał Stachera - Michał Kapela nie będzie miał pretensji, w przeciwieństwie do reszty drużyny. - Moi bramkarze z wielu akcji wyszli obronną ręką, w szczególności w sytuacjach sam na sam. Mam z kolei uwagi do swojego zespołu, że w końcówce już nie walczyliśmy. Były sytuacja, że przy kontrze rywala wracał tylko jeden zawodnik, a reszta szła i patrzyła, co się będzie działo. Ciężko o dobry wynik, jeżeli nie walczy się do końca - dodaje.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Wszystko, co najgorsze dla Chrobrego rozpoczęło się od podjęcia przez opolan decyzji o indywidualnym kryciu białoruskiego bombardiera Antona Prakapenii. Taki sposób obrony wcielili oni bardzo szybko, bo jeszcze przed upływem 10. minuty spotkania, i z krótką przerwą na początku drugiej połowy stosowali ją praktycznie do końca zawodów. Trener głogowian widział jednak największy kłopot swojego zespołu gdzie indziej.
- Naszym głównym problemem na dzisiaj jest brak prawoskrzydłowych. W Opolu próbowaliśmy grać na tej pozycji z kołowymi oraz Adasiem Świątkiem, który jest nominalnym rozgrywającym. Wyłączenie Antona z gry na pewno nie ułatwiało nam życia, ponieważ prawe rozegranie wyglądało bardzo słabo i raczej statystowało niż grało. Właśnie dlatego odcięcie Antona od piłki zrobiło nam tyle krzywdy - podkreślił na zakończenie Przybylski.