Po sobotniej porażce SPR Pogoni Baltica Szczecin nad Vistalem Gdynia gospodynie stawały na przysłowiowych rękach i nogach, aby tylko wygrać kolejne zawody. To się udało, choć szczecińscy kibice z ulgą odetchnęli dopiero na minutę przed końcową syreną. - Wynik 2:2 mówi jednoznacznie o tym, że jesteśmy wyrównanymi zespołami. Tak naprawdę o przebiegu kolejnego meczu zdecyduje dyspozycja dnia. Wygra lepszy. Strasznie bym chciała, aby to była Pogoń, ale będzie nas to kosztowało bardzo, bardzo dużo pracy. Myślę, że piąty mecz rozstrzygnie się dopiero w ostatnim momencie - przewiduje Monika Stachowska
[ad=rectangle]
Co ciekawe, czwarte spotkanie miało inny przebieg niż to rozegrane dzień wcześniej i wcale nie chodzi tu tylko o końcowy rezultat. Tym razem bowiem warunki starała się dyktować drużyna Adriana Struzika. Świadczyć może o tym chociażby system i styl obrony, zaciętość i walka o niemalże każdą piłkę. - Vistal może i nie prowadził, ale walczył do końca. My też w sobotę walczyłyśmy do ostatnich chwil, niestety, wtedy się nie udało. Teraz bardzo podobnie grał zespół z Gdyni. Czwarte miejsce, bez względu, kto je zajmie, w tym przypadku będzie najbardziej niesprawiedliwe - uważa obrotowa z Grodu Gryfa.
Zapytana na koniec, jak, jej zdaniem, zakończy się decydujące starcie, nie chciała wdawać się w dodatkowe dywagacje. - Oj może być różnie. Vistal ma coś do udowodnienia. My mamy coś do zyskania, coś do wygrania. Nie czynię żadnych przypuszczeń.