Wicemistrzowie Polski pokonali Śląska Wrocław 40:21 i kontrolowali sytuację na boisku praktycznie przez cały mecz. Kibice w tym spotkaniu zobaczyli różnicę poziomów w Superlidze. Po meczu z innym beniaminkiem, Nielbą Wągrowiec, która przecież nie przegrała tak wysoko w Płocku (33:26 - przyp. red.), wydawało się, że WKS nawiąże na własnym parkiecie walkę z doświadczonym rywalem. Niestety, rzeczywistość dla wrocławskich szczypiornistów okazała się brutalna.
-Naszym cele było po protu przyjechać i zainkasować 2 punkty. Wiedzieliśmy, że w takich pierwszych meczach, gdy beniaminek gra u siebie, może być bardzo trudno i istnieje ryzyko, że skończy się to jakąś niespodzianką np. remisem. Nasi zawodnicy wyszli więc wbrew pozorom bardzo skupieni. Myślę, że po wyniku nie możemy oceniać jakości gry Śląska. Uważam, że nasi szczypiorniści byli po prostu bardziej skoncentrowani i dzięki temu zwyciężyli - mówił po meczu trener Orlenu Wisły Płock, Krzysztof Kisiel.
[ad=rectangle]
Swojego zawodu nie ukrywał natomiast opiekun gospodarzy, Piotr Przybecki, który jednak trzeźwo ocenił końcowy rezultat spotkania i jasno przedstawił sytuację w klubie. -Przede wszystkim gratulacje dla Wisły Płock, ponieważ ten mecz wygrała zasłużenie. Było widać różnicę jakości w grze. Cóż, na pewno spodziewaliśmy się innego wyniku, ale jesteśmy na innym etapie niż Orlen Wisła Płock czy Vive Tauron Kielce. Musimy się zastanowić nad naszą grą, a nie nad grą przeciwnika. To spotkanie pokazało dobitnie, nad którymi elementami musimy pracować najbardziej. Wynik po pierwszej części tak naprawdę ustawił mecz, ponieważ płocczanie grali potem z dużym komfortem psychicznym - stwierdził Przybecki.
Warto dodać, że Śląsk wciąż jeszcze wzmacnia swój skład. Klub rozgląda się za leworęcznym zawodnikiem, który wspomoże w drugiej linii Macieja Ścigaja. W meczu z Orlen Wisłą Płock z powodu choroby nie zagrał nowy nabytek, Ivan Telepnew. -Przy pięciu rozgrywających nie mam wielkiego pola do popisu, żeby ich zmieniać. Ścigaj, nasza lewa ręka, musi grać jako jedyny na tej pozycji, a to nie jest facet, który przerzuci blok Kamila Syprzaka i Mariusza Jurkiewicza. Powiedzmy jasno, nasze ligi znacząco się różnią. Wielu moich zawodników jeszcze nie grało na takim poziomie. Dopiero więc zdobywają doświadczenie - dodaje Przybecki.
Przeceiż oni nie wyszli z szatni.....ludzie mają krótką pamięć..........