Od 22 do 44 minuty to Aussie Sylex Sambor Tczew prowadził, momentami nawet różnicą czterech bramek. Ostatecznie dwa punkty pojechały do Koszalina. - Wróciłyśmy z dalekiej podróży. Pierwszą połowę grałyśmy fatalnie. Roszady, które są w naszym składzie powodują, że nawet ja, doświadczona zawodniczka nie wiem jak się odnaleźć na boisku. Trzeba wszystko poukładać, ale na szczęście w drugiej połowie wróciłyśmy na odpowiednie tory. Wygrałyśmy serduchem, tu nie było pięknej piłki ręcznej - przyznała Aleksandra Kobyłecka.
[ad=rectangle]
Przez długi czas w Enerdze AZS Koszalin nie było widać zgrania. Zadecydowało większe doświadczenie podopiecznych Reidara Moistada. - Wygrałyśmy cwaniactwem. Nie zaskakiwałyśmy się same. Błędy popełnione w pierwszej połowie były właśnie tym spowodowane. Jedna nie wiedziała co zrobi druga i tempo było nieodpowiednie. W drugiej połowie błędy zostały wyeliminowane. Kto popełnia ich mniej, wygrywa mecze - zauważyła Kobyłecka, która w 60 minucie zdobyła 22 bramkę dla swojej drużyny. - Strasznie się cieszyłam, bo nie mogę zaliczyć tego meczu do udanych. Na szczęście ostatnia bramka przypieczętowała nasze zwycięstwo - powiedziała.
W ostatnim czasie bardzo dużo mówiło się o problemach finansowych klubu z Koszalina, Jak się jednak okazuje, wszystko wychodzi na prostą. - Już jest coraz lepiej. Sytuacja finansowa klubu staje się coraz lepsza. Mamy komfort psychiczny i musimy to poukładać na boisku - przyznała zadowolona zawodniczka.