Mistrzowie nerwów - relacja z meczu Warszawianka Warszawa - MKS Poznań

Szczypiorniści Warszawianki Warszawa stają się specjalistami od wielkich emocji. Stołeczny zespół w meczu siódmej kolejki rozgrywek pierwszej ligi zremisował z MKS-em Poznań.

Gospodarze do sobotniego spotkania przystępowali w znakomitych humorach. Podopieczni Tomasza Porzezińskiego przed pierwszym gwizdkiem mogli pochwalić się serią trzech zwycięstw z rzędu, a sukces w konfrontacji z MKS-em pozwoliłby im na dobre zadomowić się w górnej części ligowej tabeli. Poznaniacy w nowy sezon wprowadzili się gorzej, z sześciu spotkań wygrywając tylko jedno.
[ad=rectangle]
Rywalizacja przy Piaseczyńskiej od pierwszych minut była niezwykle zacięta i wyrównana. Żadna z drużyn nie potrafiła zbudować większej przewagi bramkowej. Po obu stronach nie brakowało błędów, z czego skorzystać umieli głównie goście, raz za razem bezlitośnie kończąc kontrataki wynikłe z pomyłek popełnionych przez gospodarzy.

Wśród warszawiaków ciężar gry ofensywnej najczęściej brał na swoje barki Paweł Kwiatkowski. Doświadczony zawodnik regularnie zaskakiwał defensywę rywali, imponując szerokim repertuarem akcji i rzutów. W sumie w pierwszej połowie rozgrywający na listę strzelców wpisał się aż sześć razy. Goli mógł zdobyć nawet więcej, na drodze do bramki stawały mu jednak słupek oraz poprzeczka.

Po przerwie na parkiecie rewolucji nie było. Więcej szans na odskoczenie rywalom mieli zawodnicy Warszawianki, w ciągu pierwszych kilkunastu minut drugiej części gry zmarnowali oni jednak aż trzy rzuty karne. Na szczęście dla gospodarzy w ich bramce dobrze spisywał się Jakub Stolarski, a na kwadrans przed finałową syreną do wyniku 19:17 doprowadził Łukasz Kolczyński.

W pewnym momencie goście zaczęli bronić wyżej i agresywniej, a dobry skutek przyniosło początkowo indywidualne krycie Kwiatkowskiego. Kolegę w zespołu w roli strzelca wyborowego znakomicie zastąpił jednak Mateusz Wiak, który po trzech trafieniach z rzędu także doczekał się "plastra", by już kilka chwil później opuścić parkiet po czerwonej kartce będącej efektem gradacji kar.

Ostatnie minuty spotkania były niezwykle nerwowe, czemu przysłużyli się także słabo dysponowani sędziowie. Dorobek bramkowy gości budował głównie grający fantastyczne zawody Maciej Tokaj, który na półtorej minuty przed finałową syreną doprowadził do remisu. W następnej akcji warszawiacy stracili piłkę, co przyjezdni wykorzystali bezbłędnie, obejmując prowadzenie. W ostatnich sekundach remis zapewnił stołecznej ekipie Piotr Olęcki.

Warszawianka Warszawa - MKS Poznań 29:29 (14:13)
Warszawianka:

Troński, Szałkucki, Stolarski - Skorek, Połodowski 2/1, Olęcki 3, Przykuta, Łagowski, Soja, Milewski 1, Kolczyński 5, Wiak 8, Jankowski, Szmulik 1, Kwiatkowski 9/2.

MKS: Badowski, Zarzycki - Tokaj 13/10, Przedpełski 6, Leder 3, Żochowski 2, Pochopień 2, Niedzielski 2, Bartłomiejczyk 1, Wach, Perri, Kasperczak, Niedzielak, Kaczmarek, Lubiewski.

Komentarze (2)
avatar
Gargoin
26.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A ja dalej zachodzę w głowę jakim cudem szanse na grę w Wiśle otrzymał Piechowski zamiast Tokaja... Przecież Maciek jest tylko rok starszy, a umiejętnościami przerasta Mateusza. A patrząc na ob Czytaj całość
Heheszky-
25.10.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Dziwni sędziowie praktycznie 12bramek rzuconych przez MKS Poznań były z rzutów karnych. Przy końcówce spotkania kiedy KSW wygrywała 3 bramkami sędzia w ciągu 2min zrobił aż 3karne dla gości bez Czytaj całość