Serb był jednym z dwóch głównych bohaterów swojej drużyny w derbach województwa opolskiego. To właśnie on wraz z Remigiuszem Lasoniem trafiał do siatki rywali w najważniejszych momentach drugiej połowy, kiedy to gracze z Grodkowa niejednokrotnie mocno deptali po piętach faworyzowanej Gwardii. Tuż po ostatnim gwizdku sędziego sam zawodnik wyróżniał się jednak skromnością.
- Nigdy nie powiem o sobie, że byłem bohaterem. To był ciężki mecz, rywal zaprezentował się naprawdę dobrze, a my odnieśliśmy sukces jako cała drużyna - skomentował Filip Scepanović, autor siedmiu goli w meczu z Olimpem.
[ad=rectangle]
Opolanie wygrali ostatecznie starcie z największym lokalnym rywalem 29:24, lecz losy ich sukcesu pozostawały bardzo długo pod znakiem zapytania. Jeszcze na dziesięć minut przed końcem prowadzili oni tylko 23:21.
- Myślałem, że to będzie dla nas łatwiejszy mecz. W ciągu ostatnich miesięcy graliśmy z Olimpem trzy razy: dwukrotnie w sparingach i raz w Pucharze Polski. Za każdym razem zwyciężaliśmy łatwo, dziesięcioma czy siedmioma bramkami, i nigdy nie doświadczyliśmy sytuacji, by grodkowianie doganiali nas na dystans jednego trafienia. A pod taką presją nie gra się łatwo - dodał rozgrywający gwardzistów.
Szczypiorniści z Opola mogli rozstrzygnąć derbowy pojedynek na swoją korzyść już wcześniej, ale w bramce przeciwników znakomicie spisywał się były zawodnik Gwardii, Łukasz Romatowski.
- Łukasz grał doskonale. Zna on wielu naszych zawodników, choćby mnie, Nenada Zeljica czy Remigiusza Lasonia, ponieważ w poprzednim sezonie występował razem z nami. Wie, w jaki sposób oddajemy swoje rzuty i nas wyczekiwał, natomiast my nie rzucaliśmy wystarczająco mądrze - wyjaśnił szczypiornista rodem z Bałkanów.
Zawodnik zasilił szeregi opolskiej drużyny w lutym 2014 roku, przychodząc z islandzkiego klubu Idrottabandalag Vestmannaeyja. Po kilku miesiącach spędzonych w Polsce wyraźnie daje do zrozumienia, że czuje się tu znacznie lepiej niż na dalekiej północy Europy.
- Oba zespoły są profesjonalne, ale w Polsce żyje mi się znacznie lepiej, ponieważ na Islandii są noce i dnie polarne. To nie jest dobre dla psychiki, chociaż spędziłem tam jedynie pół roku i może po dłuższym czasie da się do tego przyzwyczaić. Dodatkowo grałem jednak w ekipie mającej siedzibę na malutkiej wyspie, liczącej zaledwie cztery tysiące mieszkańców. To również nie było zbyt przyjemne, w Opolu jest dużo lepiej - podsumował Scepanović.