Maciej Brum: Panie trenerze. Jak to jest z tą kadrą?
Krzysztof Przybylski: Tak jak było do tej pory i jest niestety nie może być dłużej. Jeżeli nie zaczniemy robić gruntownych zmian to nie zrobimy kroku w przód. Na razie zostaliśmy w miejscu żeby nie powiedzieć, że cofnęliśmy się. Myślę jednak, że czasem trzeba zrobić jeden krok do tyłu żeby zrobić dwa do przodu. Uważam, że teraz nadszedł ten moment gdy trzeba to uczynić, i to bardzo mocno.
Ten rok jest nieudany dla kadry. Najpierw przegrana na turnieju w Rumunii. Mecz z Japonią był pierwszym symptomem, że coś jest nie tak. Później była słynna Portugalia przez którą gramy te eliminacje. I w Dąbrowie Górniczej po raz kolejny przegrywamy kluczowy mecz. Mamy słabą psychikę?
- Ja myślę, że jeżeli chodzi o umiejętności zawodniczek to na pewno są duże. Dużo większe niż nawet zespołu słowackiego, chociaż zespół ten bardzo dobrze się zaprezentował na tym turnieju i na pewno trzeba oddać im, że były najlepsze. Myślę, że głowa to jest główny problem. Myślę jednak, że trzeba również coś zmienić. Generalnie należy odmłodzić ten zespół. Próby częściowego odmłodzenia żeśmy podjęli, ale to było jeszcze za mało i trzeba sobie szczerze powiedzieć, że dajemy sobie dwa lata żeby ta reprezentacja była na styl Dunek czy zespołu Szwecji, który w tej chwili wygrywa. Zespół duński przez dwa lata był gdzieś daleko i nie było go widać na arenie międzynarodowej. Nas też praktycznie przez te dwa lata nie będzie, bo oprócz tego, że w 2009 roku rozpoczynają się kwalifikacje do mistrzostw Europy to jesteśmy przez ten okres poza głównymi imprezami. Tutaj na pewno trzeba mocno się zastanowić. Ja uważam, że potrzebne są zmiany.
Jeśli chodzi o zmiany to czy mógłby pan określić, co tak od razu należałoby zrobić. Zrezygnować z zawodniczek zagranicznych raczej się nie da.
- Ja powiem tak. Na pewno trzeba tę reprezentację zbudować na kilku zawodniczkach, trzech, czterech, może pięciu bardziej doświadczonych, które grają w kraju i za granicą. A jeśli chodzi o resztę trzeba pozostawić zawodniczki dwudziesto paroletnie, dobrać kilka takich samych i z nimi pracować prawie od podstaw. Powinno pozostać tylko kilka tych dziewczyn, które by stanowiły trzon zespołu i które będą prowadziły grę w tym zespole.
No ale Karolina Kudłacz to nie jest jakaś stara zawodniczka.
- To nie jest stara zawodniczka. To jest doświadczona zawodniczka i myślę, że na Karolinie trzeba będzie oprzeć ten zespół. Myślę, że główny problem jest taki, że w tych eliminacjach nie udźwignęliśmy presji i wagi meczu ze Słowacją. Presja była na pewno duża i zawodniczki, zresztą jak my wszyscy, chciały byśmy ten turniej wygrali. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mecz ze Słowacją może być kluczowym meczem, który zadecyduje o tym czy będziemy dalej w turnieju czy nie. Okazało się rzeczywiście, że ten mecz zadecydował o braku awansu. Po tym przegranym meczu mieliśmy jeszcze nadzieję, że Islandia wygra ze Słowacją. Niestety w 50 minucie nadzieje prysły. Powiem szczerze, że Islandia grała dobre zawody. Gdyby nie zrobiła takich samych błędów jak my zrobiliśmy w meczu ze Słowacją to by ten mecz wygrała.
Taka Słowacja jest już dojrzałym zespołem, że nawet jak gra przeciwko drużynie, która jest dobra to potrafi mimo wszystko zagrać cwaniacko i wydrzeć to zwycięstwo. Ma to czego właśnie nam zabrakło.
- Ja myślę, że zespół Słowacji akurat tę pierwszą siódemkę ma bardzo dobrą i doświadczoną. Są to zawodniczki, które w większości grają w klubach zagranicznych, ewentualnie w mistrzu Słowacji, SKP Bratysława. Trzeba powiedzieć, że grały one bardzo dojrzałą piłkę. Wiedzieliśmy o tym przed turniejem, że będą zespołem z którym będzie duży problem w grze, bo grają taką niewdzięczną piłkę dla przeciwników, czyli długo, do pewnej piłki, męcząc przeciwnika. W momencie gdy mają pewną sytuację bądź mają spłaszczoną obronę, zawodniczki wiedzą co mają robić. Powiedzmy sobie szczerze, że w tym meczu Dubajova, Benuskova i Stuparicova, która nam rzuciła 11 bramek (w rzeczywistości zdobyła ona 4 bramki- przyp. red.) to były zawodniczki, które im wygrały mecz.
Czy nie można było zaryzykować spróbować je wyłączyć. Sobotni mecz z Islandią pokazał, że jeżeli Benuskova nie grała to Słowaczki miały problemy ze zbudowaniem akcji.
- Tak tylko z nami najlepiej zagrała na prawej połówce leworęczna zawodniczka, która rzuciła nam 8 bramek (Lydia Jakubisova- przyp. red.). Była dla nas praktycznie nie do zatrzymania. Zawodniczki zamiast dojść i sklinczować i przerwać akcję, czekały na 6 metrze. Musieli byśmy wyłączyć praktycznie trzy zawodniczki.
Być może czasem warto odpuścić zawodniczkę, której gorzej idzie i skupić się na tych wiodących. Może nasze zawodniczki były zbyt nastawione na Petrę Benuskovą.
- Myślę, że nie byliśmy zbyt skupieni na Benuskovej. Wiedzieliśmy, że i Dubajova potrafi rzucić.
Ona potrafi także rozegrać.
- Dokładnie. Dużo piłek poszło przede wszystkim do skrzydła, które rzuciło nam pięć albo sześć bramek z szybkiego ataku. Resztę dorzuciło z karnych. Myślę, że w tym akurat dniu kto by nie był akurat trenerem, jakiej zawodniczki by się nie wpuściło, to nie było szans nic zrobić. Próbowaliśmy różnych ustawień w obronie i ataku, ale niestety wyglądało to tak jak wyglądało, słabo.
Panie trenerze. Pewnie niektórzy powiedzą, że zabrakło skrzydłowych. Emilia Rogucka wypadła, Ania Musiał przesiedziała praktycznie cały turniej na trybunach. Mieliśmy w zasadzie po jednej nominalnej skrzydłowej. Może tu leży przyczyna, że ich nam zabrakło.
- Na pewno skrzydło nie było naszą najmocniejszą stroną w całym turnieju. No może poza Kingą Polenz, która w pierwszym meczu i drugim (z Łotwą i Słowacją- przyp. red.) prezentowała się całkiem nieźle.
Z Łotwą to był taki mecz treningowy.
- Tak. Z Łotwą to był mecz "o pietruszkę". Kto by nie grał to musiałby być wygrany. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że z tą Słowacją na pewno zabrakło nam skrzydełek troszeczkę chociaż nie można odmówić na pewno waleczności Monice Guni, która starała się cały mecz, dużo biegała. To jest jednak zawodniczka na której, na dzień dzisiejszy, nie można jeszcze oprzeć gry. Powinna być tu zawodniczka bardziej doświadczona. Myślałem o Gosi Majerek, ale ona niestety zrezygnowała z gry w reprezentacji. Myślałem o Hani Strzałkowskiej, która też borykała się z problemami zdrowotnymi. Była Emilia Rogucka na której powinno to się było wszystko oprzeć. Niestety względy zdrowotne zaważyły.
Tę ostatnią spotyka to już kolejny raz, bo przecież przed kwalifikacjami olimpijskimi, mistrzostwami świata też wypadła. Tak więc ma te problemy, więc jest osobą na której też tak zupełnie nie można opierać tego skrzydła.
- Ja myślę, że dopóki Emilia nie wyleczy tego kolana, nie zrobi z nim porządku to nie będzie można na nią do końca liczyć. Musi mieć zrobione to kolano tak żeby nie puchło, nic się z nim nie działo. Po pierwszym meczu straciliśmy ją i na dzień dzisiejszy (rozmowa była przeprowadzana przed spotkaniem z Islandią- przyp. red.) jej nie mamy. Zostaliśmy tylko z Moniką Gunią, która i tak uważam, że dobrze sobie na tym skrzydle radziła, ale ile można meczów zagrać jedną zawodniczką? Jeden, dwa...
Panie trenerze dlaczego Iza Duda nie rzuca tyle bramek w reprezentacji co w lidze norweskiej? Wszyscy na to zwracają uwagę. Tam jest gwiazdą, zbiera wszystkie nagrody indywidualne a ma bardzo silne rywalki.
- W lidze norweskiej na pewno ma silne rywalki. Nie wiem...
A może warto by zaryzykować i zagrać pod tę jedną zawodniczkę. Mamy trzy świetne snajperki, jednak wszystkie próbują rozwiązywać akcje indywidualnie. Nie byłoby to jakieś rozwiązanie?
- Ja myślę, że generalnie to mamy zbudować zespół. Każde ogniwo powinno dołożyć swoją cegiełkę. Były sytuacje, że Iza miała zrobione spłaszczenie, specjalnie przygotowane pod nią, ale nie rzucała albo nie trafiała. Nie wiem czy presja, że gra u siebie i chciałaby się jak najlepiej sprzedać, pokazać ją troszeczkę przytłacza, bo samym umiejętnościom Izy nie można nic zarzucić. Tak samo Karoliny Kudłacz, która grała bardzo dobre mecze, i w lidze, i w pucharach, i w kadrze. W piątek z Turcją też bardzo dobry mecz rozegrała. Niestety dużo pracy czeka nas pod względem mentalnym. Poza tym brakuje zgrania. Powiedzmy sobie szczerze, że kilka piłek wyrzuciliśmy na aut dlatego, że zawodniczki się nie czuły. Mieliśmy dwa tygodnie żeby to poskładać, pozbierać. Dodatkowo Karolina dołączyła do nas w ostatniej chwili praktycznie w piątek, pięć dni przed turniejem kwalifikacyjnym. Za wiele nie można było zrobić. Uważam, że potrzebujemy grania i to z najlepszymi zespołami w Europie i na świecie. Ze średniakami na pewno się nic nie nauczymy.
Panie trenerze. Klaudia Pielesz to jest taka młoda zawodniczka. Ona ciągle jest surowa technicznie, bo sam rzut ma niesamowicie mocny. Kiedy może zostać jedną z liderek?
- Ja uważam, że na takich młodych zawodniczkach trzeba będzie opierać tę reprezentację. Monika Aleksandrowicz jest bardzo młodą zawodniczką. Jest Agnieszka Kocela, która wiele nie gra i jeśli się to zmieni ma szansę się rozwinąć. Myślę, że w najbliższym czasie spróbujemy sięgnąć po te młode dziewczyny, które na pewno będą chciały występować w kadrze i jeżeli się je tylko pokieruje, poukłada to myślę, że będzie z nich pociecha dla reprezentacji i polskiej piłki ręcznej. Jest tylko jeszcze jeden taki drobny warunek. Ktoś musiałby zainwestować w te młode zawodniczki a nie w te, które już kończą.
Trzeba poprawić w jakiś sposób szkolenie, bo trzeba mieć z kogo wybierać.
- Myślę, że szkoleniowców mamy bardzo dobrych. Kwestia jest tylko jedna. Nie wiem czemu coraz mnie młodzieży wychodzi i trafia do dorosłej piłki ręcznej. Myślę, że jednym z powodów jest brak finansów. Te najzdolniejsze zawodniczki trafiają po prostu do klubów gdzie nie grają i się nie rozwijają, siedząc na ławkach. Są kluby, które dysponują mniejszymi funduszami, ale jak uda im się taką zawodniczkę pozyskać to ona gra. To jest przykład Moniki Aleksandrowicz z Łączpolu czy Malwiny Leśkiewicz, która gra w Koszalinie. O tym czy one występują czy nie decydują trenerzy klubowi a nie trener kadry, który nie ma tu nic do powiedzenia. W te młode talenty trzeba jednak inwestować, bo wkrótce może się okazać, że nie będziemy mieli kim grać w kadrze.
A może wzorem koszykówki wprowadzić przepis żeby na boisku zawsze była młoda zawodniczka, powiedzmy do lat 21.
- Może jest to rozwiązanie aczkolwiek podejrzewam, że byłoby nie najlepiej przyjęte w środowisku. Uważam, że na pewno jest to jakiś pomysł. Jest kwestia przedyskutowania tego z trenerami klubowymi i tego czy byłby to przepis, że ta zawodniczka musiałaby być nie w czternastce, a na boisku.
Panie trenerze co teraz? W Związku Piłki Ręcznej w Polsce szykują się wybory i mogą pojawić się głosy, że trener Przybylski nie osiągnął celu i należy go zwolnić. Zresztą w Polsce tak już bywa, że jak komuś nie wyjdzie to tak bywa. Przekonał się pan o tym w radzie miasta, że nawet za plecami można parę spraw załatwić (Krzysztof Przybylski został odwołany z funkcji przewodniczącego Rady Miasta podczas zgrupowania reprezentacji Polski- przyp. red.).
- Nie zrealizowaliśmy tego celu, który był przed nami postawiony. Na pewno w jak największym stopniu też czuję się za to odpowiedzialny. Tylko powiedzmy sobie szczerze. Jeśli kogoś chce się rozliczać po 14 dniach pracy przy budowaniu reprezentacji, która na dzień dzisiejszy jest na tym etapie na którym jest, to najprostsze rozwiązanie to zwolnić trenera. Tylko czy tędy jest droga? Jeśli to ma przynieść jakiś efekt, to nie ma problemu. Uważam jednak, że potrzebuję trochę więcej czasu żeby popracować z tymi zawodniczkami i przyjąć jakiś kierunek pracy, który przyniesie efekt. Na dzień dzisiejszy robiliśmy wszystko po to żeby wygrać te eliminacje. Było to na szybko i korzystaliśmy z zawodniczek, które były w większości już w tej kadrze, bo nie było czasu żeby sprawdzić inne. U nas się nie potrafi docenić drobnych kroków. Poprzedni trenerzy też jakieś kroki zrobili do przodu. Byliśmy na mistrzostwach świata, byliśmy na mistrzostwach Europy, graliśmy w kwalifikacjach do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Ja wiem, że być może są one złym przykładem bo nie wyszły troszeczkę, ale była ta szansa.
Dlatego jest jedna kwestia. Jeśli wziął by pan same młode zawodniczki mogłyby się pojawić głosy dlaczego same młode, wziąłby pan te, które były mówiło by się: znowu te same.
- I tak pojawiły się głosy, że są to te same zawodniczki i nic się nie zmieniło. Ja jednak uważam, że tak nie było. Na przykład Asia Dworaczyk, której wcześniej nie było grała dobre zawody. Z dobrej strony pokazała się też Krysia Wasiuk. Na pewno jest teraz młode pokolenie bramkarek, które trzeba będzie wziąć i posprawdzać jak chociażby Iza Czarna czy Weronika Mieńko u mnie (Krzysztof Przybylski jest również trenerem Zgody Ruda Śląska- przyp. red.), która jest młodą zawodniczką a doskonale sobie daje radę w tej chwili, broniąc bardzo skutecznie. Jest kilka młodych zawodniczek, które są na rozegraniu a które na pewno będziemy próbowali. Jest także Monika Stachowska, która uważam jest bardzo dobrą kołową. Wcześniej nie wpadła mi w oko, ale w ostatnich meczach prezentowała się świetnie i żałuję, że jej nie było. W Piotrkowie mamy leworęczną Hanię Strzałkowską, która w tej chwili też dość dobrze się prezentuje. Miała ona jednak problemy zdrowotne. Jak by była tutaj z nami to mogło by być różnie. Końcówkę rundy miała bardzo dobrą. Rozmawiałem z nią wcześniej i narzekała na uraz nogi. W lidze grała, jednak miałem kontakt z trenerem Szymczykiem, który mówił, że na razie nie trenuje i nie jest gotowa. Jeżeli coś się stanie to odpowiedzialność spada na trenera, więc nie chciałem ryzykować. Generalnie myślę, że po te młode zawodniczki, które w młodzieżówce grały też trzeba sięgnąć. Jest Ala Wojtas, która niestety wypadła. Jest Agnieszka Tyda, która jest w tej chwili kontuzjowana. Na pewno szkoda, że tych dwóch zawodniczek nie było z nami tutaj.
A co z Dagmarą Kowalską. Mówił pan, że potrzebuje zawodniczek z charakterem. Co prawda gra w drugiej lidze niemieckiej, ale może jej doświadczenie by się kadrze przydało. Myślał pan nad tą kandydaturą?
- Powiem szczerze, że po objęciu kadry myślałem o Dagmarze bardzo mocno, ale w tej chwili nie wiem czy jest sens, bo jeżeli mamy budować reprezentację to pod kątem Igrzysk w Londynie. Jeżeli chodzi o takie doświadczone zawodniczki to mamy już w kadrze, mimo jej młodego wieku, Karolinę Kudłacz. Jest również Iza Duda, jest Dorota Malczewska. Z tą ostatnią jest tylko taki problem, że ona ma od dłuższego czasu stan zapalny achillesów dlatego też staraliśmy się jej dać odpocząć jak tylko były takie możliwości. Myślę, że przede wszystkim to muszą przyjeżdżać zawodniczki zdrowe, które są w stanie dać 100% swojej wartości i umiejętności, bo inaczej będzie ciężko. Zresztą tak naprawdę musimy budować zespół.
Czy ma pan plan, który mógłby przedstawić? Oczywiście, jeśli dane będzie mu dalej prowadzić kadrę.
- Myślę, że plan może być jeden. Raz, że musimy grać z zespołami dużo lepszymi niż z tymi, którymi do tej pory, bo powiedzmy sobie szczerze, że na ich tle prezentowaliśmy się dość dobrze. Natomiast na tle tych lepszych myślę, że wyglądało by to inaczej. Poza tym uważam, że granie z nimi daje dużo więcej niż wygrywanie ze słabymi. Dodatkowo przyszedł czas żeby, tak jak powiedziałem, ten zespół odmłodzić. Jeśli się postawi na takie zawodniczki to daję sobie dwa lata żeby ten zespół zbudować, by ta reprezentacja za trzy lata mogła grać na mistrzostwach.
Tylko, że w tej chwili te dobre zespoły nie będą chciały z nami grać, bo po co skoro wygrają z nami powiedzmy 15 bramkami. Jak można je do tego zachęcić?
- Trzeba szukać i spróbować znaleźć jakieś kontakty. Trzeba z nimi grać i podnosić swoje umiejętności. Można wręcz powiedzieć klasę gry. Na dzień dzisiejszy, tak jak już mówiłem przed turniejem, jesteśmy na samym dnie i trzeba z tego dołka powoli wychodzić. Tym razem nam się nie udało. Broni nie składam i będziemy chcieli dalej walczyć i próbować coś zmienić. Na ile nam się to uda, zobaczymy. Tu już nie wszystko jest od nas zależne. Już przed turniejem przekonaliśmy się, że zawodniczki z których chcieliśmy skorzystać niestety odmawiały. Liczyłem chociażby na Martę Gęgę, która nie podjęła wyzwania. Wcześniej były zawodniczki, które lepiej pasowały do mojej koncepcji niż ona. W ostatniej chwili okazało się, że te zawodniczki wypadły z powodu kontuzji a Marta nie przyjeżdża na zgrupowanie, bo mówi, że ma swoje problemy. Jeżeli są to problemy ze zdrowiem to są one uzasadnione. Jeżeli jednak są to inne rzeczy to można je tak uporządkować żeby to miało ręce i nogi. Uważam, że kadra to coś tak wyjątkowego, że jeśli nie można sobie do niej dopasować swoich zajęć to... Na pewno nie ma sensu prosić zawodniczek żeby grały. One same powinny tego chcieć i powinno być to dla nich nobilitacją. Ja myślę więc, że tych zasad nie będziemy zmieniali i nadal takie pozostaną. Na pewno muszą zmienić się też kwestie wynagradzania. Na dzień dzisiejszy reprezentacja męska jest wynagradzana za to, że przyjeżdża na zgrupowanie, żeńska nie. Dziewczyny też muszą być potraktowane poważnie.
Po klęsce z Portugalią były pewne nieporozumienia w kadrze.
- Tak, ale na początku powiedzieliśmy sobie jasno, że co było już wchodzi w ogóle w rachubę i nie bierzemy tego w ogóle pod uwagę. Zaczynamy jakiś nowy rozdział i będziemy się starali żeby to zaczęło inaczej funkcjonować. Tak jak mówiłem, będziemy musieli tym bardziej doświadczonym zawodniczkom w jakiś sposób podziękować, aczkolwiek nie mówię, że rezygnujemy z ich pomocy. Jeżeli będzie taka potrzeba, na pewno tak. Trzeba dać szansę tym młodym zawodniczkom, które też na pewno będą chciały się pokazać z dobrej strony. W ten sposób będzie szansa do zbudowania zespołu na Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Potrzeba jednak spokoju a nie po przegranym meczu od razu pięć szpilek.
Czy trener Grzegorz Gościński nadal będzie pana współpracownikiem? Jest on w tej chwili załamany, że kolejny raz nie udaje mu się z kadrą.
- Ja myślę, że w tej chwili wszyscy jesteśmy załamani. Zawodniczki i cały sztab szkoleniowy. Nikt nie dopuszczał takiej myśli, że może coś nie wyjść. Na pewno trudno jest nam się troszeczkę pozbierać. Ten dzisiejszy mecz (rozmowa została przeprowadzona w niedzielę rano, przed spotkaniem z Islandią) też będzie takim sprawdzianem dla nas na ile jesteśmy twardzi i damy sobie radę. Jest to mecz w zasadzie "o pietruszkę", o drugie miejsce w turnieju, które nic nie daje, ale na pewno będziemy jeszcze o nie walczyli (Polska ostatecznie pokonała Islandię 33:32 i zajęła drugie miejsce w turnieju- przyp. red).