Jacek Będzikowski: Kapelusz z głowy przed tą drużyną

- Cały czas, przez pełne sześćdziesiąt minut wierzyliśmy w to, że możemy wygrać - powiedział po spotkaniu z reprezentacją Szwecji II trener polskiego zespołu, Jacek Będzikowski.

Biało-czerwoni w poniedziałkowym spotkaniu ze szwedzką drużyną pokazali ogromny charakter. Zespół przed pojedynkiem dopadła plaga kontuzji, po grupowej porażce z reprezentacją Danii morale też nie było wysokie. Pomimo wszelkich problemów Polacy ograli jednak Szwedów i w wielkim stylu awansowali do ćwierćfinału mistrzostw.
[ad=rectangle]
Po końcowym gwizdku rywalizacji członkom naszego zespołu dopisywały humory. - Cieszymy się, że udało się nam awansować, bo mecz był rzeczywiście bardzo ciężki. Jak to można podsumować? Lepiej wytrzymaliśmy to spotkanie kondycyjnie, mieliśmy więcej atutów w ręce. Bardzo się cieszymy, że jesteśmy w ósemce najlepszych drużyn na świecie - powiedział Jacek Będzikowski.

Drugi trener reprezentacji docenił ogromne zaangażowanie zawodników polskiego zespołu, którzy w poniedziałkowym starciu grali z urazami. - Przed drużyną trzeba pokłonić głowę, bo pomimo tak ciężkiej sytuacji kadrowej wszyscy postawili się chcieli pomóc zespołowi. Kapelusz z głowy przed tą drużyną - dodał.

Będzikowski wyznał, że od samego początku spotkania wierzył w triumf biało-czerwonych, mimo że przecież w pierwszych minutach mieliśmy spore problemy ze zdobywaniem bramek. Zespół rozegrał kapitalny mecz w obronie i to pozwoliło mu awansować do ćwierćfinału mistrzostw.

- Cały czas, przez pełne sześćdziesiąt minut wierzyliśmy w to, że możemy wygrać. Im bliżej było końca, a my cały czas prowadziliśmy, to zdawaliśmy sobie sprawę, że Szwedzi opadają z sił. To było widać. My natomiast włączyliśmy ten kolejny, ostatni bieg i udało się wygrać - zakończył.

Poniedziałkowy triumf był już trzecim kolejnym zwycięstwem Polaków nad Szwedami. Dzięki wygranej nasza drużyna znalazła się w gronie ośmiu najlepszych drużyn mistrzostw i w środę zagra z Chorwacją o awans do półfinału turnieju.

Z Ad Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs

Źródło artykułu: