Po przeciętnym występie w zamykającym fazę grupową meczu z Duńczykami, biało-czerwoni przystępowali do rywalizacji ze Szwedami w przeciętnych nastrojach. O naszej grze w trakcie turnieju w Katarze nie można było wypowiadać się dotychczas w zbyt pochlebnych słowach. Co więcej, zespół przed starciem z ekipą Trzech Koron dotknęła spora liczba kontuzji, przez co przed poniedziałkowym spotkaniem Michael Biegler mógł mieć spory ból głowy.
[ad=rectangle]
Najgorzej wyglądała sytuacja zdrowotna Krzysztofa Lijewskiego, który już na
samym początku meczu z Duńczykami doznał urazu stopy. Badania przeprowadzone w jednej z klinik w Ad-Dausze wykazały, że "Lijek" zerwał mięsień przywodziciela palucha i do końca turnieju na pewno nie zagra. W jego miejsce do meczowej kadry wskoczył Piotr Masłowski, jednak nie był to koniec naszych problemów, bowiem na urazy stawu skokowego narzekali Mariusz Jurkiewicz, Piotr Chrapkowski i Robert Orzechowski. Nic więc dziwnego, że przed meczem z prezentującymi bardzo równą formę Szwedami ciężko było szukać powodów do optymizmu.
Tych dodawać nam mogły jednak przede wszystkim wyniki poprzednich bezpośrednich spotkań ze Skandynawami. Przed trzema laty na mistrzostwach Europy w Serbii odrobiliśmy do rywali 11 bramek straty, a na zeszłorocznym czempionacie Starego Kontynentu rozbiliśmy ekipę Staffana Olssona i Oli Lindgrena aż 35:25. Szwedzi sami podkreślali, że nie lubią grać z naszym zespołem, fakt ten należało więc wykorzystać jak najlepiej.
Mecz rozpoczął się od serii niewykorzystanych okazji po obu stronach parkietu. Od samego początku łatwo można było zauważyć, że główną uwagę tak Polacy, jak i Szwedzi przykuwają do gry w obronie. Biało-czerwoni mieli poważny problem z wypracowaniem sobie dogodnych pozycji do rzutu, nasze ataki krzyżowe nie wprowadzały żadnego zamieszania w szeregi Szwedów i pierwsze trzy akcje zakończyliśmy stratami.
Wynik rywalizacji otworzył filigranowy Lukas Karlsson, lecz Szwedzi wkrótce zatracili skuteczność w ofensywie. Nasi rywale sprawnie dochodzili do dogodnych pozycji rzutowych, często jednak przegrywali pojedynki ze Sławomirem Szmalem lub w ogóle nie trafiali w strzeżoną przez "Kasę" bramkę. Polacy pierwsze trafienie zanotowali dopiero po pięciu minutach gry. Po pięciu kolejnych na tablicy świetlnej widniał wynik 3:3.
Jako pierwsi kilkubramkową przewagę wypracowali sobie Polacy, korzystając na kapitalnym wejściu Karola Bieleckiego. "Kola" w krótkim odstępie czasu zdobył trzy kolejnej bramki dla naszego zespołu, a kiedy po jego podaniu Michał Daszek wpisał się na listę strzelców wygrywaliśmy 7:5. Zdenerwowani szkoleniowcy szwedzkiego zespołu poprosili wówczas o czas, Polacy szybko jednak dołożyli kolejną bramkę i w 24. minucie prowadziliśmy 8:5.
Bardzo dobrze zapowiadającą się końcówkę pierwszej połowy zmarnowały dwa niepotrzebne wykluczenia dla naszych zawodników. Na ławkę odesłani zostali Przemysław Krajewski i Karol Bielecki, Szwedzi zaś szybko odrobili straty, mimo że w bramce naszego zespołu świetną partię rozgrywał Sławomir Szmal. Cztery zdobyte pod rząd trafienia przez rywali wysunęły ich w 29. minucie na prowadzenie 11:9, ich przewagę tuż przed przerwą zmniejszył jednak Bartosz Jurecki. Po trzydziestu minutach gry przegrywaliśmy 10:11, co sprawiało że wynik rywalizacji był sprawą otwartą.
Skrót meczu Polska - Szwecja
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
Drugą połowę Polacy rozpoczęli jednak nieskutecznie, a męczący się w ataku pozycyjnym rywale zdołali zdobyć dwie cenne bramki pod presją czasu. Najpierw z drugiej linii rzutem zaskoczył Jonas Kallman, chwilę później bramkę dołożył Andreas Nilsson i było 13:11 dla ekipy Trzech Koron. Biało-czerwoni sprawiali wrażenie nieco zagubionych w ataku, chwilowy okres słabszej gry przerwała jednak seria interwencji Szmala.
Biało-czerwoni bardzo solidnie prezentowali się zwłaszcza w defensywie, w której agresywną grą zmuszali rywali do oddawania rzutów z 10-11 metrów. Mimo serii błędów w ataku oraz dwóch niewykorzystanych kontr, w 42. minucie wysunęliśmy się na prowadzenie 15:14. Do tego nadal kapitalnie dysponowany był Szmal i kwadrans przed końcem nareszcie odskoczyliśmy rywalom na dystans dwóch bramek.
Z prawego skrzydła trafił wówczas Daszek, minutę później dobre wejście na szósty metr zanotował Adam Wiśniewski i w 46. minucie wygrywaliśmy 17:15. Zaniepokojeni grą swojego zespołu trenerzy Lindgren i Olsson natychmiast poprosili o czas dla swojego zespołu, przekazane przez nich uwagi niewiele jednak wniosły - Szwedzi nadal mieli ogromne problemy ze sforsowaniem muru stworzonego przez naszych defensorów. Polacy grali kapitalnie w obronie, co chwila wytrącając rywali z uderzenia.
I choć nasze akcje w ofensywie również pozostawiały wiele do życzenia, do cały czas biało-czerwoni utrzymywali się na prowadzeniu. Szwedzi co prawda gonili wynik i starali się utrudniać naszemu zespołowi grę podwyższoną obroną, inicjatywa była jednak po stronie Polaków. W 55. minucie cenną bramkę zdobył Andrzej Rojewski, chwilę później niezwykle ważny przechwyt na środku boiska zanotował Szmal, a w 57. minucie Michał Jurecki wysunął nas na prowadzenie 21:18.
Choć wydawało się wówczas, że wynik rywalizacji jest już rozstrzygnięty, to polscy kibice na możliwość świętowania zwycięstwa naszej drużyny poczekać musieli do końcowej syreny. Szwedzi szybko dorzucili bowiem bramkę, a potem mimo gry w podwójnym osłabieniu na listę strzelców wpisał się Fredrik Petersen. W 59. minucie nasza drużyna wygrywała już tylko 22:20, ale zmarnowana szansa przez Mattiasa Zachrissona i bramka Adama Wiśniewskiego przypieczętowały nasz triumf.
Biało-czerwoni pokazali w poniedziałkowym meczu wielki charakter. Po fatalnym występie przeciwko Duńczykom ekipa Michaela Bieglera rozegrała kapitalne zawody przeciwko faworyzowanym rywalom, w pełni zasłużenie meldując się w ćwierćfinale mistrzostw świata. Teraz polskich zawodników czekać będzie dzień przerwy, a 28 stycznia zagrają o półfinał czempionatu z Chorwacją.
Z Ad-Dauhy dla SportoweFakty.pl,
Maciej Wojs
Polska - Szwecja 24:20 (10:11)
Polska: Szmal (12/32 - 38%) - Krajewski, Orzechowski, Bielecki 3, Rojewski 1, Wiśniewski 3, B. Jurecki 5 (4/4), M. Jurecki 5, Grabarczyk, Jurkiewicz 2, Masłowski, Syprzak 1, Daszek 4, Szyba, Chrapkowski.
Karne: 4/4.
Kary: 6 min.
Szwecja: M. Andersson (10/33 - 30%), Sjöstrand (0/1) - Persson, Olsson 3, K. Andersson, Kallman 4, L. Karlsson 1, Ekberg 2 (1/2), T. Karlsson, Fahlgren, Petersen 5 (1/1), Barud, Ostlund 2, Zachrisson 1, Nilsson 2, Nielsen.
Karne: 2/3.
Kary: 12 min.
Kary: Polska - 6 min. (Krajewski, Bielecki, Grabarczyk - po 2 min.); Szwecja - 12 min. (Nilsson, Olsson - po 4 min.; Kallman, Ostrlund - po 2 min.).
Sędziowali: Nenad Krstić oraz Peter Ljubić (Słowenia).
Gra chłopak pod OLBRZYMIĄ presją indywidualnego wyniku,
bo jest nowy i nawet jeśli chłopaki przyjęli go po kol Czytaj całość