Koniec fatalnej serii Olimpii-Beskidu. Kryzys zażegnany?
Sądeczanki zrobiły pierwszy krok, by zostawić duży dołek za sobą. Na dobry początek zremisowały z Energą AZS Koszalin i swoją postawą nawiązały do dużo lepszej formy, którą w przeszłości prezentowały.
- Jesteśmy trochę zdegustowane, bo mecz był do wygrania - stwierdziła Anna Kaliciecka. - Niestety popełniłyśmy zbyt dużo błędów technicznych i uważam, że to zaważyło. Przy zwycięstwie odbiłybyśmy się też psychiczne. Z drugiej strony ten punkt bardzo nam się przyda i da nam dużo. Pozytywne jest również to, że pokazałyśmy walkę, której nam brakowało we wcześniejszych meczach. Nie pozostaje nam nic innego jak walczyć o kolejne punkty, bo są nam bardzo potrzebne - dodała rozgrywająca.
Styczniowy kryzys można po części tłumaczyć stanem kadrowym sądeckiego zespołu. Z różnych powodów z gry wypadły Karolina Szczurek, Karolina Płachta i Agnieszka Leśniak. W niedzielę szczypiornistki Olimpii pokazały, że nawet przy takich problemach można zaprezentować się korzystnie. A jeśli tak, to być może źródło problemów było gdzie indziej.
- Cały czas w nas siedziało to, że ciągle przegrywamy. Teraz trochę się przełamałyśmy i pokazałyśmy, że potrafimy grać dobrze. Zaczęłyśmy od remisu i w kolejnym meczu muszą już być dwa punkty - zaznaczyła występująca na prawym skrzydle, lub na rozegraniu Paulina Masna.
Następnym rywalem Olimpii-Beskidu będzie Aussie Sambor Tczew, zespół zajmujący dziewiąte miejsce w lidze, mający na koncie tylko punkt więcej od dziesiątej drużyny z Nowego Sącza.
Przebudzenie Góralek - relacja z meczu Olimpia-Beskid Nowy Sącz - Energa AZS Koszalin