O początku 2015 roku zawodniczki Olimpii-Beskidu chciałyby jak najszybciej zapomnieć. W styczniu tylko przegrywały - 4 razy w lidze i raz w Pucharze Polski. Góralki były tylko cieniem drużyny, która potrafiła sporo namieszać w PGNiG Superlidze. W tym sezonie straciły wiele ze swoich walorów, choć na przykładzie meczu z Akademiczkami widać poprawę.
[ad=rectangle]
Podopieczne słowackiego trenera Dusana Danisa były równorzędnym przeciwnikiem dla wyżej notowanej drużyny z Koszalina i przy odrobinie szczęścia mogły zgarnąć pełną pulę. Na sam koniec meczu grając w przewadze, łatwo straciły piłkę i bramkę przy wyniku remisowym. Czasu starczyło już tylko na wyrównanie.
- Jesteśmy trochę zdegustowane, bo mecz był do wygrania - stwierdziła Anna Kaliciecka. - Niestety popełniłyśmy zbyt dużo błędów technicznych i uważam, że to zaważyło. Przy zwycięstwie odbiłybyśmy się też psychiczne. Z drugiej strony ten punkt bardzo nam się przyda i da nam dużo. Pozytywne jest również to, że pokazałyśmy walkę, której nam brakowało we wcześniejszych meczach. Nie pozostaje nam nic innego jak walczyć o kolejne punkty, bo są nam bardzo potrzebne - dodała rozgrywająca.
Styczniowy kryzys można po części tłumaczyć stanem kadrowym sądeckiego zespołu. Z różnych powodów z gry wypadły Karolina Szczurek, Karolina Płachta i Agnieszka Leśniak. W niedzielę szczypiornistki Olimpii pokazały, że nawet przy takich problemach można zaprezentować się korzystnie. A jeśli tak, to być może źródło problemów było gdzie indziej.
- Cały czas w nas siedziało to, że ciągle przegrywamy. Teraz trochę się przełamałyśmy i pokazałyśmy, że potrafimy grać dobrze. Zaczęłyśmy od remisu i w kolejnym meczu muszą już być dwa punkty - zaznaczyła występująca na prawym skrzydle, lub na rozegraniu Paulina Masna.
Następnym rywalem Olimpii-Beskidu będzie Aussie Sambor Tczew, zespół zajmujący dziewiąte miejsce w lidze, mający na koncie tylko punkt więcej od dziesiątej drużyny z Nowego Sącza.