Trzynastą wygraną w rundzie zasadniczej odnotowała SPR Pogoń Baltica Szczecin. Zwycięstwo nad Startem Elbląg nie przyszło łatwo, choć inicjatywa przez większość spotkania była po stronie gospodyń. - To był mecz pod nasze dyktando. Jednakże mieliśmy w nim fragment, kiedy zostaliśmy wybici z rytmu gry i z tego, co prezentujemy w ostatnim czasie. Zostało to spowodowane podwójnymi karami, które w dość krótkim czasie otrzymaliśmy. Wynikały one z naszej twardej gry w obronie, ale były wkalkulowane w ryzyko meczowe - przyznał Łukasz Kalwa.
[ad=rectangle]
Między 38. a 39. minutą los ten spotkał kolejno: Małgorzatę Stasiak, Monikę Głowińską oraz Hannę Yashchuk. Przyjezdne poczuły swoją szansę, ale do remisu doprowadziły dopiero w 47. minucie. Zdecydowały ostatnie chwile zawodów, w których zawodniczki Pogoni Baltica trafiły sześciokrotnie do siatki Ewy Sielickiej, a straciły raptem jedną bramkę. - Udało nam się wybrnąć z tego trudnego okresu. Końcówkę zagraliśmy perfekcyjnie. Nic dodać, nic ująć - kontynuował szkoleniowiec.
- Wiele osób przed tym meczem zastanawiało się, czy nie jest on "o pietruszkę". Przewijały się słowa, że potrzebujemy cudu, by wskoczyć na wyższe miejsce w tabeli. Teraz czekamy na sprzyjające rezultaty w pozostałych meczach. Ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Bardzo nam zależało, by pozostać na zwycięskiej ścieżce i to się udało - zaznaczył na koniec Kalwa.