Jego podopieczni w starciu z mistrzami Polski nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Kielczanie już przed tygodniem udowodnili swoją wyższość, pokonując pierwszoligowca na własnym parkiecie 35:19. W Legionowie Vive Tauron wygrał różnicą czternastu trafień.
[ad=rectangle]
Podopieczni Talanta Dujszebajewa już na starcie meczu szybko odskoczyli rywalom. - Na początku spotkania z tak mocnym rywalem zawsze jest w zespole lekki paraliż i zawodnikom trochę trzęsą się ręce. Najważniejsze jednak, że nie odpuściliśmy. Pokazaliśmy cechy wolicjonalne i to, że potrafimy walczyć - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl Lis.
Legionowianie mieli przebłyski dobrej gry. Dobra forma Mikołaja Krekory sprawiła, że od stanu 6:1 na trzy trafienia rywali odpowiedzieli oni pięcioma. W drugiej połowie w ciągu finałowego kwadransa KPR Borodino rzucił mistrzom Polski aż dziesięć bramek.
- Poziom, jaki prezentują kielczanie, jest niebotyczny. Przed nami olbrzymia praca do wykonania. Dobrze jednak, że zawodnicy podczas tego spotkania zobaczyli, do czego należy dążyć. Nie wszystkim oczywiście uda się cel osiągnąć, ale najważniejsza jest sama droga do jego realizacji. Mamy grupę fajnych ludzi, spośród których kilku powinno stanowić trzon drużyny w przyszłym sezonie - mówi Lis.
W sobotę jego podopiecznych czeka powrót do ligowej szarzyzny. Legionowianie na własnym parkiecie zmierzą się z Realem Astromal Leszno. - Po takim meczu najważniejsze jest to, aby się nie załamywać, tylko wyciągnąć odpowiednie wnioski - podsumowuje nasz rozmówca. Jego zespół na siedem kolejek przed końcem sezonu jest liderem pierwszej ligi i ma dziewięć punktów przewagi nad drugim w tabeli Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski.