Stasiak i Kołodziejska wracają do gry w kadrze

Z czołówką światowego handballu w wydaniu kobiecym zmierzy się kadra Polski. Niezwykle zadowolone, ale i głodne gry w reprezentacji są ostatnie nieobecne: Małgorzata Stasiak i Katarzyna Kołodziejska.

Jak już informowaliśmy na naszych łamach, turniej Golden League, który rozpocznie się 19 marca, to zupełna nowość, jeśli chodzi o występy w nim reprezentacji Polski. Trener Kim Rasmussen powołał nań 18 zawodniczek, w tym dwie wielkie nieobecne: Małgorzatę Stasiak i Katarzynę Kołodziejską. Obie nie kryły swojego zadowolenia, ale i dumy z możliwości reprezentowania naszego kraju.
[ad=rectangle]
- Cieszę się, że trener mnie powołał. To dla mnie bardzo duże wyróżnienie. Mam mieszane uczucia co do mojej dyspozycji. Dopiero w ostatnich tygodniach czuję się dobrze i myślę, że to widać na parkiecie. Nie ukrywam, że czekam na te emocje. Ja jestem stworzona do adrenaliny, naprawdę bardzo to lubię - przyznała rozgrywająca SPR Pogoni Baltica Szczecin

W podobnym tonie wypowiedziała się także skrzydłowa Startu Elbląg deklarując przy tym dalszą pracę na rzecz reprezentacji narodowej. - Bardzo się cieszę z powołania i z tego, że z powrotem wróciłam do tej kadry. Robię wszystko, pracuję nad sobą, żeby być w jak najlepszej formie. Taki turniej może się marzyć zawodniczce, która ma aspiracje do gry w reprezentacji. Norwegia, Dania, Francja - to jest prawdziwa elita piłki ręcznej - powiedziała Kołodziejska.

- Bardzo bym chciała pojechać na ten turniej. Jak wiemy jest nas 22 a pojedzie tylko 16, więc o to miejsce trzeba walczyć - mówiła jeszcze nie tak dawno. Jak się dość szybko okazało, jej "marzenie" się spełniło i znalazła się w gronie wybranek Rasmussena.

Kołodziejska liczy na dobry powrót do kadry
Kołodziejska liczy na dobry powrót do kadry

Zapytana na koniec o okoliczności jej braku w kadrze podczas ME i czy dochodziły do niej głosy, dlaczego nie została powołana, odpowiedziała. - Mi samej było przykro, że nie mogłam tam pojechać. Niestety, ślub planuje się dwa lata przed całą imprezą. Wtedy nie wiedziałam, że będziemy tego 14 (czerwca 2014r. - dop. red.) grały mecz eliminacji z Czeszkami. Taka była decyzja trenera Kima Rasmussena. On wziął to na swoje barki - oceniła.

- Osobiście, jeśli chodzi o Karolinę Zalewską, bardzo ją lubię, jest bardzo dobrą zawodniczką. Czemu akurat tak wyszło, tego naprawdę nie wiem. Nie wiem też, jak ona się czuła, nie byłam z nią w takim kontakcie, by powiedzieć, czy była gotowa na te mistrzostwa, chociażby psychicznie - powiedziała na koniec doświadczona skrzydłowa.

Komentarze (0)