Miłosz Marek: Za Chrobrym bardzo intensywny tydzień. Nie tylko Szczypiorno Cup, ale również mecz sparingowy z Zagłębiem. W sumie cztery spotkania. Jakie po nich nasuwają się pierwsze wnioski?
Bartosz Jurecki: Zgadza się. Za nami dużo pracy, ale znajdujemy się w takim okresie, kiedy jest to naturalne. Możemy być zadowoleni. Błędy były widoczne i na to musimy zwracać uwagę. Jeśli chodzi o walkę i grę w obronie to wyglądało to dobrze. Mamy jeszcze problem z wyprowadzeniem kontr i atakiem pozycyjnym. Na to musimy poświęcić więcej czasu w najbliższym tygodniu. [ad=rectangle]
W ostatnim meczu turnieju w Kaliszu grał pan dość nietypowo na skrzydle...
- Paru chłopaków się zatruło, kilku ma drobne urazy. To nic poważnego. Byliśmy w mocno okrojonym składzie. O zmianie pozycji nie ma mowy.
W jednym z wywiadów z panem można było przeczytać, że z trenerem Zembrzuckiem będziecie tworzyć zgrany duet, ale wszystko wyjdzie w praniu. Jak wypadły pierwsze próby?
-
To ciężka praca. Coś innego dla mnie, ale cieszę się na to wyzwanie. To mobilizuje mnie do jeszcze większej pracy. Z Piotrkiem dobrze się dogadujemy. Dużo ze sobą rozmawiamy. Każdy z nas ma swoje pomysły. Chcemy wyciągać jak najlepsze wnioski. Póki co pracujemy nad siłą i kondycją, ale powoli musimy to kończyć. Czas na szlifowanie taktyki.
Dla pana to spora różnica, kiedy nie skupia się wyłącznie na swojej grze, ale również na dyrygowaniu zespołem?
-
Od tego jest Piotrek. On pełni funkcję pierwszego trenera, ja mu asystuję. Podczas meczu może daję jakieś wskazówki, ale wszystkiego nie da się zauważyć z boiska.
Pan jest drugim trenerem Chrobrego, Mariusz Jurasik przejmuje stery w Górniku. Wasze pokolenie powoli schodzi z parkietów i siada na ławce.
-
I fajnie! Dobrze, że pojawiają się nowe twarze. Przede mną jeszcze daleka droga, bo chcę grać jeszcze przez kilka lat. Na "Józku" spoczywa już wielka odpowiedzialność. Na rynku pojawia się coraz więcej nowych osób. Mam nadzieję, ze wszystko wyjdzie naszej piłce ręcznej na dobre.
Pana przejście do Chrobrego było ogłoszone już w lutym. Negocjacje musiały być bardzo zaawansowane jeszcze wcześniej. Jak wyglądały kulisy tego transferu?
- Dostałem telefon 20 albo 22 grudnia z zapytaniem, czy biorę pod uwagę powrót do Chrobrego. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, a podczas mistrzostw świata w Katarze sprawę prowadził już mój menadżer. Wszystko poszło szybko i sprawnie. Nie było większych problemów. Były małe przetargi, ale myślę, że każdy ma to, co chciał. Myślę, że obydwie strony są zadowolone.
To prawda, że stawiał pan wymagania dotyczące składu?
- To bzdury.
Zaznajomił się pan z drużyną, więc może powiedzieć pan, o co walczyć będzie Chrobry.
- Na pewno mamy szansę na pierwszą szóstkę. To będzie nasz cel. Wiele zależy od fazy play-off. Wiadomo, że miejsce siódme albo ósme to trafienie na VIVE albo na Wisłę. Trudna droga...
Z Głogowa łatwiej będzie trafić do kadry na mistrzostwa Europy?
- Nie zmienia to faktu, że każdy musi pokazać się trenerowi. Czy będzie łatwiej? Nie mam pojęcia. Trener na pewno doceni zaangażowanie i pracę, a przeanalizuje wszystkie zespoły.
Przez tyle lat walczył pan w reprezentacji w turniejach na obczyźnie. Wyobraża pan sobie opuszczeniu turnieju w Polsce?
- Wszystko jest możliwe. Ciągle będę dawał z siebie wszystko, żeby udowodnić, że jestem przydatny dla kadry.