Mateusz Jankowski: pokazaliśmy kawał charakteru

Gwardia Opole zdobyła punkt w meczu z Chrobry Głogów pomimo tego, że nieco ponad 20 minut przed końcem przegrywała aż siedmioma golami. Obrotowy opolan Mateusz Jankowski był bardzo zadowolony z postawy zespołu w drugiej połowie.

Pomimo, że spotkanie w Opolu zakończyło się remisem 23:23, oznaczającym podział punktów, z takiego rozstrzygnięcia zadowoleni mogli być jedynie gospodarze. Ich szaleńcza pogoń po przerwie przyniosła zamierzony efekt. Gwardziści skrzętnie wykorzystywali przede wszystkim liczne okresy gry w przewadze liczebnej, dzięki czemu po zakończeniu pojedynku to oni opuszczali boisko z podniesionymi głowami.

- O żalu nie możemy mówić, gdyż przez cały mecz to zespół z Głogowa kontrolował wynik, a my wyrównaliśmy w samej końcówce. Szkoda jednak naszej postawy w pierwszej połowie. Co prawda nieźle prezentowaliśmy się wówczas w obronie, ale przespaliśmy trochę akcji w ataku. Z osiągniętego remisu na pewno trzeba być szczęśliwym. Udowodniliśmy samym sobie, że nie taka Superliga straszna. Zresztą, większość zawodników, w tym ja, już w niej występowała, więc wiemy, z czym to się je. Cieszy fakt, iż w drugiej połowie nie spuściliśmy głów, tylko wyszliśmy na nią zmobilizowani i naprawdę pokazaliśmy kawał charakteru - powiedział Mateusz Jankowski.

Gwardia wcale nie rozpoczęła jednak odrabiania strat  już od pierwszych chwil gry po wyjściu z szatni. Zaczęła to czynić w 38. minucie, po przerwie na żądanie wziętej przez trenera Rafała Kuptela, przy stanie 16:9 dla Chrobrego. - Moim zdaniem ten czas nie miał jakiegoś wielkiego znaczenia. Myślę, że po prostu każdy z nas do końca wierzył i dostrzegał szansę na odniesienie sukcesu. Złapaliśmy wiatr w żagle, a potem wszystko poszło we właściwym kierunku - dodał 27-letni szczypiornista.

Mateusz Jankowski (nr 18) nie miał łatwego życia na inaugurację sezonu 2015/16. Z Chrobrym zdobył tylko jedną bramkę.
Mateusz Jankowski (nr 18) nie miał łatwego życia na inaugurację sezonu 2015/16. Z Chrobrym zdobył tylko jedną bramkę.

Doceniając ogromną determinację opolskiej drużyny, trzeba jednak również wspomnieć, że jakość ofensywnych poczynań Chrobrego wyraźnie spadła po zejściu z boiska Tomasza Rosińskiego. Rozgrywający głogowian pod koniec pierwszej połowy nabawił się bardzo poważnie wyglądającego urazu kolana. Na parkiet już nie wrócił, a po przeprowadzeniu badań okazało się, że odniesiona kontuzja eliminuje go z gry na kilka miesięcy.

- Osobiście jest mi niezmiernie szkoda Tomka, bo bardzo dobrze się znamy. Ale piłka ręczna jest takim sportem, w którym zawsze coś może się zdarzyć. Jego zejście nie tyle nam pomogło, co może bardziej osłabiło zespół Chrobrego. My i tak byliśmy skupieni. Wiedzieliśmy, co grają głogowianie, tylko brakowało nam po prostu postawienia "kropki nad i" w poszczególnych akcjach. W drugiej połowie znaleźliśmy jednak receptę na nasze problemy i z tego należy być zadowolonym - podkreślił Jankowski.

Spotkanie 2. kolejki PGNiG Superligi Gwardia rozegra już w środę (9 września), podejmując na wyjeździe Pogoń Szczecin. - Nie wybiegamy za daleko do przodu. Jesteśmy jednym z beniaminków, a wiadomo, że czasem płacą oni frycowe, ponieważ Superligi trzeba się trochę nauczyć. Ale na pewno jedziemy do Szczecina walczyć, w Pogoni doszło do paru zmian. Szczecinianie są podbudowani remisem z Vive Targami Kielce, my zdobyciem punktu z Chrobrym. Parkiet przyjmie wszystko, ale błędy nie będą wybaczone - spuentował obrotowy Gwardii.

Źródło artykułu: