Mecz z Chrobrym Głogów był dla szczypiornistów Górnika Zabrze premierową w tym sezonie potyczką przed własną publicznością. Śląska ekipa zagrała w nowym - oficjalnym - komplecie białych strojów z niebiesko-czerwonymi wstawkami. Sporą niespodzianką była absencja w środowych zawodach Mariusza Jurasika, który prowadził drużynę z ławki w dresie, a nie komplecie meczowym.
Gracze Chrobrego zagrali z kolei w strojach żółto-niebieskich - podobnym do trykotów Vive Tauronu Kielce - ale na tym podobieństwa się skończyły. Głogowianie przyjechali bowiem do Zabrza bardzo wąską, zaledwie dwunastoosobową kadrą, w tym z dwójką bramkarzy.
Pierwsze minuty gry nie zwiastowały porywającego spotkania. Na boisku było sporo niedokładności, a obie ekipy miały problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych. W konsekwencji w 10. minucie zawodów był remis 3:3. Żadna z drużyn nie była w stanie przejąć zdecydowanej inicjatywy. Zabrzanom zadania nie ułatwiła też kontuzja, jakiej nabawił się Rafał Gliński, którego prosto z boiska odwieziono do szpitala.
Osłabienie Trójkolorowych zdołali wykorzystać goście, którzy w 16. minucie gry wyszli na dwie bramki przewagi (6:4). Chwilę później - po trafieniu Krzysztofa Tylutki - powiększyli przewagę do trzech goli. Mogli to uczynić za sprawą przestrzelonego rzutu karnego Macieja Ścigaja, który nie trafił w światło bramki.
Od tego czasu Chrobry zdawał się kontrolować boiskowe wydarzenia prowadząc w 20. minucie spotkania czterema bramkami (9:5). Górnikowi niewiele pomogło nawet podwójne osłabienie głogowian, kiedy na ławkę kar powędrowali w jednym czasie Łukasz Kandora i Dominik Płócienniczak. Gospodarze nadgonili bowiem wówczas zaledwie jedno trafienie (9:6).
W końcowych fragmentach pierwszej połowy przy Wolności niewiele się zmieniło. Przyjezdni utrzymywali 3-4 bramki przewagi, a zabrzanom w odrabianiu strat nie pomogło nawet wejście na plac gry w końcowych fragmentach Bartłomieja Tomczaka, który wcześniej zawody obserwował z ławki rezerwowych. Na przerwę obie ekipy schodziły przy stanie 14:10 dla głogowian.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Podopieczni Piotra Zembrzuskiego i Bartosza Jureckiego nie forsowali tempa i umiejętnie kontrolowali boiskowe wydarzenia. W 39. minucie gry prowadzili pięcioma bramkami (16:11), w kolejnych minutach powiększając swoją przewagę do siedmiu trafień (19:12).
Górnik prezentował się żenująco, zarówno w ataku, jak i w obronie. Najlepszą cenzurką dla zabrzan będzie sucha statystyka - 14 bramek rzuconych w trzy kwadranse gry. Totalnie bezradny wobec boiskowych wydarzeń "Józek" mógł tylko w milczeniu obserwować grę swojej drużyny zza linii bocznej.
W 50. minucie spotkania Chrobry prowadził siedmioma bramkami (22:15). Kolejne minuty stały jednak pod znakiem udanych ataków Górnika, który zdołał zmniejszyć przewagę rywala do trzech bramek (19:22). Duża w tym zasługa potrójnego osłabienia gości oraz - prezentującego dobrą skuteczność - Aleksandra Buszkowa, który rzucił dwie bramki z rzędu, a na drodze do trzeciego trafienia stanęła Białorusinowi poprzeczka.
Głogowianie w końcówce wrócili do równowagi i nie pozwolili zabrzanom na złapanie kontaktu bramkowego. Ostatecznie Chrobry wygrał - w pełni zasłużenie - 25:19.
Górnik Zabrze - Chrobry Głogów 19:25 (10:14)
Górnik: Kornecki, Kicki - Niedośpiał 1, Daćko, Tomczak, Gromyko 2, Bushkou 8, Tatarintsev 3, Gliński, Niewrzawa 1, Niedźwiedzki, Ścigaj 4.
Chrobry: Stachera, Kapela - Miszka 7, Płócienniczak 1, Świtała 1, Sadowski 1, Bąk 4, Babicz 4, Tylutki 5, Kandora, Jurecki 2.
Kary: Górnik - 14 min. Chrobry - 12 min.
Sędziowie: Sebastian Pelc, Jakub Pretzlaf (Rzeszów).
Widzów: 750.
Marcin Ziach, Zabrze