Rozpoczynał się właśnie dziewiąty sezon Kallmana w lidze hiszpańskiej, gdy jego kariera zawisła na włosku. Kilka miesięcy wcześniej jako gracz Ciudad Real odebrał srebrny medal po finałowej porażce z Barceloną. Pod koniec 2011 roku piłka ręczna zeszła jednak w jego życiu na dalszy plan. Okazało się, że cierpi na zaburzenia rytmu serca.
Sportowa przyszłość Kallmana stała pod znakiem zapytania. Jedyną nadzieją pozostał zabieg - ablacja. Zabieg, który miał wyeliminować źródło arytmii, nie wpływając na otaczające tkanki.
Do operacji doszło natychmiast. Kilka miesięcy wcześniej zawodnik symptomy zlekceważył. Uczucie kołatania serca nie robiło na nim wrażenia. W końcu wizyta u lekarza okazała się jednak konieczna. - Z chorobą nie ma żartów, zdrowie jest ponad wszystkim - wyjaśniał Kallman w wywiadzie ze SportExpressen.
Interwencja lekarzy zakończyła się sukcesem. Trudno było jednak wyrokować, kiedy zawodnik wybiegnie na parkiet. Skrzydłowy rozpoczął mozolną pracę, walkę o powrót na szczyt. Opuścił mistrzostwa Europy 2012, skupił się na przygotowaniach do igrzysk olimpijskich. To miało być pierwsze IO w jego karierze, choć miał na koncie złote medale za mistrzostwo Hiszpanii oraz zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
Kallman nie szafował siłami, dozował obciążenia i po kilku miesiącach znów założył reprezentacyjny trykot. Ola Lindgren i Staffan Olsson nie wahali się ani chwili. Dwumetrowy skrzydłowy wrócił do kadry. I w Londynie wcale statystą nie był. Został najlepszym lewoskrzydłowym turnieju. Ze srebrnym medalem stanął na olimpijskim podium.
Dziś po dawnej dolegliwości nie ma śladu. Kallman kontynuuje przygodę z piłką ręczną w węgierskim MOL-Pick Szeged. Spokojnie zbliża się do końca reprezentacyjnej kariery. Polskie mistrzostwa Europy będą dla niego jedną z ostatnich szans na sukces.
Szwedzi są w kryzysie, zatem łatwo nie będzie. Kto inny ma jednak poderwać kolegów do walki, jak nie Kallman? Sam przecież niedawno stoczył najważniejszy pojedynek. O zdrowie i powrót na szczyt.
[b]Marcin Górczyński
[/b]