- Tak na gorąco mogę powiedzieć, że zabrakło nam skuteczności i koncentracji w sytuacjach sam na sam z bramkarzem. Mieliśmy 8 czy 9 takich okazji do zdobycia bramki i nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Z takim zespołem jak Vive Tauron, przy takiej skuteczności, nie mieliśmy prawa szukać tutaj dwóch punktów - mówi Piotr Masłowski.
- Uczulaliśmy się nawzajem przed meczem, że w takich sytuacjach powinniśmy zachować więcej zimnej krwi. Dzisiaj niestety się nie udało. Mimo, że walczyliśmy przez 60 minut, obrona była całkiem dobra, to nie wystarczyło do zwycięstwa - dodaje.
Rozgrywający KS Azotów Puławy nie dopatruje się przyczyn porażki w fakcie, że mecz rozgrywany był w Lublinie, a nie w obiekcie, na którym Azoty trenują na co dzień. - Dobrze nam się gra w tej hali. Jesteśmy tu bodajże trzeci raz z klubem, z reprezentacją też kilka razy graliśmy tutaj, także z tym, że mecz był grany w Lublinie, nie było większych problemów. Publiczność wspierała nas przez cały mecz, ale co z tego skoro nie wykorzystaliśmy tylu sytuacji sam na sam - żałuje Masłowski.
- Do obrony nie można się chyba przyczepić. Myślę, że funkcjonowała dziś na dobrym, wysokim poziomie. 29 straconych bramek to nie jest zły wynik, przy tym co prezentuje w drugiej linii zespół Vive - analizuje.
Podopieczny trenera Ryszarda Skutnika widzi jednak pewne symptomy poprawy gry swojego zespołu w stosunku do ostatniego spotkania przeciwko Pogoni Szczecin. - Po dzisiejszym meczu możemy patrzeć z optymizmem w przyszłość. Dopóki będziemy realizować to co sobie założyliśmy, grać razem, a nie indywidualnie, to jesteśmy w stanie prezentować się jeszcze lepiej - twierdzi rozgrywający kadry Polski.