Szczypiorniści Wybrzeża Gdańsk w ostatniej kolejce prowadzili z Polskim Cukrem Pomezanią Malbork już różnicą siedmiu bramek, jednak ostatecznie padł remis. - Trudno powiedzieć, co się wtedy stało. Zagraliśmy katastrofalnie ostatnich dziesięć minut. Ten fragment przegraliśmy aż 1:7. Mieliśmy cztery klarowne sytuacje, które powinniśmy wykorzystać i mecz potoczyłby się inaczej. Nie ma co tego rozpamiętywać, trzeba dalej pracować - powiedział Wojciech Prymlewicz.
W końcowych fragmentach tamtego spotkania gdańszczanie powinni uspokoić grę. - Zamiast zachować chłodną głowę rodziły nam się jakieś dziwne myśli. Tak to się potoczyło - przyznał prawy skrzydłowy Wybrzeża Gdańsk, które obecnie zajmuje drugie miejsce w tabeli.
W weekend gdańszczanie nie zagrają meczu ligowego. W zamian za to zmierzą się z Azotami Puławy w ramach PGNiG Pucharu Polski. - Na pewno będziemy chcieli się pokazać, zwłaszcza, że jest to mecz przed własną publicznością. Przede wszystkim musimy się skupić na tym, by zagrać jak najlepiej - zauważył Prymlewicz.
Ze względu na problemy kadrowe Wybrzeża, zawodnik jest też próbowany na prawym rozegraniu. - Nie jest to moja pierwsza styczność z tą pozycją. W sumie zaczynałem właśnie na prawym rozegraniu, więc jakieś nawyki mi zostały - przyznał.
Gdańszczanie chcą również wypróbować juniorów, którzy coraz częściej trenują z pierwszym zespołem. - Mają naprawdę duży potencjał. Teraz wszystko muszą poprzeć pracą, bo to jest najważniejsze. Gdy na treningach i nie tylko będą dawać z siebie wszystko, na pewno będzie dobrze - ocenił Wojciech Prymlewicz.
Wybrzeże ma obecnie trzy punkty straty do lidera. Walka o awans po ostatniej kolejce będzie więc bardzo trudna. - Mamy trzy punkty straty, ale sport jest nieprzewidywalny. Przed nami sporo kolejek i wszystko może się różnie potoczyć - podsumował zawodnik gdańskiego klubu.