Amerykański sen Mateusza Kusa

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara

Kariera Mateusza Kusa to największa sensacja polskiej piłki ręcznej ostatnich lat. Rok temu grał w Puławach, a jego nazwisko niedzielnemu kibicowi było obce. Dziś występuje w Lidze Mistrzów i może pojechać na igrzyska. Tak się spełnia marzenia.

To jak amerykański sen. Kariera od pucybuta do milionera. Kus rok temu po raz pierwszy w karierze zdobył medal mistrzostw Polski. A trener Vive Tauronu Kielce Tałant Dujszebajew dostrzegł w nim coś, czego nie widzieli inni. Najpierw wziął Kusa do Kielc, a teraz zaprosił go na zgrupowanie drużyny narodowej. 29-latek w piątek meczem z Macedonią (25:20) zadebiutował jako kadrowicz. I to od razu w roli podstawowego obrońcy.

- Czuję się świetnie. Spełniło się kolejne z moich marzeń - przyznaje sam zawodnik w rozmowie z WP SportoweFakty. - Ten rok jest dla mnie niesamowity. Ostatnie miesiące są naprawdę intensywne, cały czas uczę się nowych rzeczy. A ciągle chcę więcej i więcej! Dalej się rozwijać i grać coraz lepiej.

Ma wielu krytyków. Kiedy trafił do Kielc, duża część kibiców nie przebierała w słowach. Narzekań nie brakowało też w trakcie sezonu oraz gdy selekcjoner ogłosił skład kadry. Kus deklaruje, że tych opinii nie czyta.

A Dujszebajew mu ufa. Krytykom odpowiadają też kadrowicze. Wszyscy obrotowego wspierają. Akcja, po której w meczu z Macedonią Kus wywalczył rzut karny, była najbardziej budującym obrazkiem całego meczu. Do 29-latka z miejsca podbiegło pół drużyny. Przemysław Krajewski, Michał Jurecki poklepywał go po plecach. - Atmosfera jest świetna, wszyscy mnie wspierają. A do tego jeszcze wygraliśmy. Jestem naprawdę szczęśliwy - przyznaje debiutant.

Na parkiecie spisał się dobrze. Nie zawiódł. Imponował sercem do gry i zaangażowaniem, choć błędów też nie uniknął. - Trochę zapłacił frycowe - mówi były reprezentant Polski, Wojciech Nowiński. - Czasami gubił się w defensywie, jeżeli chodzi o współpracę: przekazanie, krycie koła, wyjście do rywali. Nie ma jednak wielu zawodników potrafiących wytrzymać presję Ergo Areny i presję takiego meczu. To nie był jeszcze ten Mateusz Kus, którego chcielibyśmy widzieć w kadrze, ale przyszłość przed nim!

Zawodnik Vive Tauronu Kielce ma być w drużynie narodowej następcą Piotra Grabarczyka. Liderem defensywy. Latem Kus zastąpił doświadczonego kolegę w zespole mistrzów Polski. Teraz wygryzł go z kadry. - Mam duży szacunek do Grabarczyka jako do człowieka i sportowca. On to wie, ale mamy inne rozumienie piłki ręcznej - wyjaśnia Dujszebajew.

Kus złapał pana Boga za nogi. Ciężka praca i osiem lat spędzonych w Puławach przyniosło efekt. Chłopak z Piekar Śląskich za cztery miesiące może pojechać na igrzyska olimpijskie do Rio de Janeiro. - Mój przykład pokazuje, że nawet grając jako solidny ligowiec możesz nagle trafić do kadry - mówi. - W życiu wszystko jest możliwe. Trzeba jednak marzyć. Walczyć. I wygrywać.

Kamil Kołsut z Gdańska

Zobacz wideo: Sławomir Szmal: jestem dumny z mojej drużyny

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: