Ostatni mecz ligi zawodowej Sandra Spa Pogoń rozegrała w Puławach z Azotami, przegrywając 25:34. W protokole meczowym znaleźli się co prawda Michal Bruna, Adam Wąsowski i Krzysztof Karnacewicz, ale na parkiecie nie pojawiali się ani na sekundę. Jego zapachu nie powąchał także grający trener Portowców - Mariusz Jurasik. Dodać do tego trzeba kontuzjowanego Arkadiusza Bosego, który na Lubelszczyznę w ogóle nie przyjechał. Jedynym nominalnym obrotowym gości był w tym meczu Tomasz Grzegorek.
Tak przetrzebiony personalnie team z Grodu Gryfa, do pewnego momentu, dzielnie stawiał czoła faworytowi z Puław. - Dopóki mieliśmy siły nasza gra wyglądała całkiem nieźle, później przyszło zmęczenie, a trener miał do dyspozycji tylko kilku zmienników. Pierwsze minuty drugiej połowy, w których Azoty odskoczyły na kolejne kilka bramek, zadecydowało o porażce. Mimo wysiłków z naszej strony przewaga gospodarzy była już za wysoka, by odwrócić losy spotkania. Wywieźć punkty z Puław, to zawsze ciężkie zadanie, ale próbowaliśmy robić co w naszej mocy, by tak się stało - powiedział Bartosz Konitz.
Po przegranej w grodzie nad Wisłą, reprezentacyjny rozgrywający zauważył jeszcze przytomnie: - Najważniejsze, że wszyscy zakończyli mecz zdrowi i obyło się bez kolejnych kontuzji.
Pogoń potrzebuje czasu niczym kania dżdżu. Nowy trener - Jurasik, by poukładać taktycznie grę zespołu, zaś kontuzjowani, by wrócić na parkiet. - Wkrótce rozjeżdżamy się na przerwę świąteczną, która dla nas będzie bardzo przydatna. Mam nadzieję, że w lutym zagramy już w pełnym składzie. Myślę, że druga runda będzie już zupełnie inna w naszym wykonaniu - zakończył Konitz.
ZOBACZ WIDEO Sonda SPORT.TVP.PL: co piłkarze Legii zapamiętają z Ligi Mistrzów? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Czy po wznowieniu rozgrywek Sandra Spa Pogoń rozpocznie marsz w górę tabeli? 
