Drużyna z Dalekiego Wschodu przybyła do Głogowa przy okazji europejskiego tournee w ramach przygotowań do mistrzostw swojego kontynentu. Mimo że było to jedynie spotkanie sparingowe, to przyciągnęło na trybuny hali im. Ryszarda Matuszaka sporą liczbę kibiców. Choć fani głogowskiego szczypiorniaka zobaczyli porażkę swoich ulubieńców w starciu z Koreańczykami, to z pewnością mogli obserwować niezwykle ciekawą konfrontację.
Czy głogowska drużyna przez okres czterech dni od ligowego meczu z Górnikiem w jakikolwiek sposób przygotowywała się do potyczki z nietypowym przeciwnikiem? - Nie. Raczej się leczyliśmy, szukaliśmy świeżości i takiej możliwości ustawienia zespołu, aby pokazać dobrą piłkę ręczną - tłumaczy trener Jarosław Cieślikowski.
Szczypiorniści Chrobrego bowiem przystąpili do meczu kontrolnego w bardzo okrojonym składzie. Po ostatnim pojedynku o punkty w PGNiG Superlidze z zabrzańską ekipą wielu zawodników boryka się z urazami. Spotkanie z ławki rezerwowych obserwowało większość doświadczonych graczy: Rafał Stachera, Mariusz Gujski, Kamil Sadowski, Grzegorz Sobut, Dominik Płócienniczak i Damian Krzysztofik. W składzie zabrakło ponadto kontuzjowanego Kacpra Pawłowskiego oraz przebywającego na zgrupowaniu kadry Szymona Sićki.
- Myślę, że na taki skład personalny jakim dysponowaliśmy, to zaprezentowaliśmy się całkiem dobrze. Mamy troszkę urazów i kontuzji po ostatnim spotkaniu z Górnikiem Zabrze, w związku z tym nie mogli skorzystać ze wszystkich zawodników - podkreśla opiekun Chrobrego.
Jednocześnie nie ma wątpliwości, że mając do dyspozycji kompletną kadrę jego zespół mógłby odnieść tego dnia korzystny rezultat. - Grając w takim okrojonym składzie, a uzupełniając zespół trzema juniorami pokazaliśmy efektowne i interesujące widowisko dla kibiców, tym bardziej że Koreańczycy prezentują szybką i dynamiczną grę, a także widowiskowy styl poprzez wrzutki i szukanie różnych nieszablonowych zagrań. Przeciwnik wygrał, jednak myślę, że gdybyśmy byli w pełnym składzie, to my szukalibyśmy zwycięstwa - nie kryje szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież