Po dwóch bolesnych porażkach, z Danią i Szwecją, reprezentacja Argentyny liczyła na pierwsze turniejowe zwycięstwo. Katarczycy, aktualni wciąż wicemistrzowie globu, są tylko cieniem drużyny, która dwa lata temu, w kontrowersyjnych okolicznościach, wywalczyła na własnym terenie srebrne medale. Po porażce z Egiptem i zwycięstwie nad Bahrajnem, wygrana nad Amerykanami było im niezbędna by liczyć się w walce o 1/8 finału światowego czempionatu.
Smaczku rywalizacji katarsko-argentyńskiej dodawał też fakt, że podczas igrzysk w Rio obie drużyny także grały w jednej grupie. Po bezpośrednim pojedynku, wygranym 22:18, Reprezentacja Kataru kosztem Argentyńczyków awansowała do 1/4 finału. Obie drużyny spotykają się z resztą ostatnio nader często. Podczas turnieju w hiszpańskim Irunie, Katarczycy także pokonali Albicelestes (30:25).
I tym razem zaczęło pomyślnie dla Azjatów. Dość powiedzieć, że Argentyńczycy pierwszą bramkę zdołali zdobyć dopiero w 13 min. Spora w tym zasługa obrony podopiecznych Valero Rivery z Danijelem Sariciem w bramce, na czele. Trzecia drużyna mistrzostw Ameryki sama też myliła się co chwila w ataku. Ich skuteczność w tym elemencie była dramatycznie słaba. Przez 25 min. pierwszej połowy trafili zaledwie jeden rzut! W tym momencie Katarczycy prowadzili już 8:1.
Do przerwy wynik był iście hokejowy. Wicemistrzowie świata prowadzili 9:2! Ich gra też nie zachwycała, ale żenujący, w tej części gry, Argentyńczycy nie potrafili tego wykorzystać, co chwile tracąc piłkę w ataku. Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że Sarić miał po 30 minutach skuteczność na poziomie 71 procent, broniąc pięć z siedmiu rzutów. Swoistego rodzaju rekord ustanowili gracze z Argentyny, trafiając ze skutecznością 13 proc. (2 celne z 15 rzutów)!
ZOBACZ WIDEO Kobiety Dakaru. Makijaż z kurzu i błota (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Po przerwie podopieczni Eduardo Gallardo już po pięciu minutach zdobyli tyle bramek co przez pierwsze trzydzieści. Katarczycy jednak też nie zasypiali gruszek w popiele i prowadzili już wówczas 13:4. W katarskim ataku skuteczny był zwłaszcza rozgrywający Kamal Aldin Mallash. On i jego koledzy tylko pilnowali wypracowanej przewagi (16:7 w 45 min.). W tym czasie Albicelestes spudłowali dwa karne pod rząd.
Wśród graczy z Ameryki Południowej wyróżniał się jedynie walczący ambitnie lewoskrzydłowy, Federico Fernandez. Zawodził natomiast nieskuteczny jego imiennik - Pizarro. W ostatnim kwadransie nastąpił jednak zryw Argentyńczyków. Przez osiem minut rzucili 8 bramek i w 57 min. przegrywali tylko 18:14. Wicemistrzowie świata zdołali jednak opanować w porę sytuację i ostatecznie dowieźli wygraną do końca. Ich rywale mogli zaś mieć niewielką satysfakcję, z faktu, że nie oddali wygranej bez walki i choć trochę zmyli plamę z pierwszej połowy.
MŚ 2017, grupa D:
Katar: Sarić - Mabrouk, Alsaltialkrad 2, Roine 3, Capote 1 (0/1), Al-Karbi 4 (1/2), Murad 2, Alrayes, Alsafadi, Mallash 5 (1/1), Madadi 1, Ali 3, Hasssaballa
Karne: 2/4
Kary: 6 min. (Murad - 4 min., Alrayes - 2 min.)
Argentyna: Schulz, Garcia - F. Fernandez 7 (1/2), Pizarro, S. Simonet 2 (0/1), P. Portela, D. Simonet 2, P. Simonet 1 (0/1), Querin, Vieyra, Moscariello 1, J. Fernandez, Carou 3, A. Portela, Souto Cueto, Vainstein 1
Karne: 1/4
Kary: 4 min. (Fernandez i Souto Cueto - po 2 min.)
Sędziowali: Bojan Lah oraz David Sok (Słowenia)