Runda zasadnicza PGNiG Superligi Kobiet ma się ku końcowi, ale nie brakuje interesujących rezultatów. W 20. kolejce Energa AZS Koszalin ograła we własnej hali obrońcę mistrzostwa Polski, MKS Selgros Lublin 29:28. To był rewanż Akademiczek za przegraną jednym trafieniem (27:28) w ćwierćfinale Pucharu Polski.
- To jest tylko sport. Raz się wygrywa, raz przegrywa. Na tym polega jego piękno. Przed meczem nie jest wiadomo, kto wygra. W niedzielę to my przegrałyśmy spotkanie - zdecydowanie oceniła Agnieszka Kowalska.
Zdaniem doświadczonej skrzydłowej jej zespół sam zrobił sobie psikusa. - Uważam, że zagrałyśmy trochę nieskutecznie w ataku. Robiłyśmy dużo prostych, niewymuszonych błędów, z czego przeciwniczki mogły grać szybki kontratak w pierwsze i drugie tempo. Możemy same do siebie mieć pretensje - dodała.
- Świat się nie zawalił. Przed nami kolejne spotkania. Wiadomo, że przyjechałyśmy tutaj walczyć o dwa punkty. Nie udało się, ale jeszcze dużo meczów do końca tego sezonu. Będziemy walczyć ze wszystkich sił - stwierdziła już nieco bardziej optymistycznie.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Bajeczna Barcelona rozbiła Celtę Vigo - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
[/color]
Przyczyn porażki nie zamierzała jednak upatrywać w braku kilku ważnych postaci MKS-u, co z kolei mogło nadwyrężyć siły lublinianek. - Wydaje mi się, że sił nie zabrakło. Popełniłyśmy za dużo takich prostych błędów. To nie wynikało ze zmęczenia. Rzeczywiście przyjechałyśmy w okrojonym składzie. Nie ma trzech podstawowych zawodniczek. A gdy dodać skręconą kostkę Kasi, w umie nie już czterech zawodniczek. Na pewno trudniej się gra. To są szczypiornistki, które budują nam atak pozycyjny. Trzeba było szybko coś pozmieniać - podsumowała Kowalska.
MKS Selgros w najbliższą środę (8 marca) stanie przed równie trudnym zadaniem. Na własnym terenie powalczy o ligowe punkty z dobrze prezentującym się Kram Startem Elbląg. To będzie już przedostatnia kolejka rundy zasadniczej polskiej ligi.