Walentyna Nesciaruk: Gęga pociągnęła zespół do zwycięstwa

WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Walentyna Niesciaruk
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Walentyna Niesciaruk

MKS Selgros Lublin dogonił w tabeli PGNiG Superligi lidera, Vistal Gdynia. Mistrzynie Polski rywalizację rozpoczęły od zwycięstwa 22:20 na trudnym terenie w Koszalinie z Energą AZS.

Zarówno dla Energi AZS, jak i dla MKS-u Selgros spotkanie w Koszalinie miało istotne znaczenie. Zwycięstwo gospodyń jeszcze bardziej "skomplikowałoby" sytuację w czołówce PGNiG Superligi Kobiet. Tym drugim zaś pozwalało utrzymać bardzo bliski kontakt z pierwszą lokatą.

Kibice w Koszalinie, pamiętni poprzedniego meczu tej dwójki, ponownie mogli liczyć na dobre i emocjonujące widowisko. Horror zakończył się happy endem dla obrończyń mistrzowskiego tytułu, choć jak przyznała po spotkaniu Walentyna Niesciaruk przed lublinianki jeszcze daleka droga. - Na temat obrony tytułu mistrza Polski porozmawiamy później. Choć życzę im jak najlepiej - oceniła.

Ten mecz udowodnił jeszcze jedną teorię. - W tej szóstce jednak każdy z każdym może wygrać - stwierdziła Nesciaruk. - To był dopiero pierwszy mecz. Będziemy się starały wyeliminować te wszystkie błędy, które popełniłyśmy. Nie byłyśmy tak skuteczne, jakbyśmy chciały. Gratuluję Weronice Gawlik dobrej postawy w bramce. Wyciągniemy wnioski i gramy dalej - dodała.

Oba zespoły nie uniknęły błędów. Tym razem to gospodynie musiały odrabiać straty. - Cały czas goniłyśmy. Był remis. Chciałyśmy wyjść na jedną, dwie bramki więcej. Może wtedy byłoby łatwiej pokonać zespół z Lublina. Niestety nie udało się - powiedziała.

ZOBACZ WIDEO Dawid Kubacki: jesteśmy w stanie regularnie mieć 4-5 zawodników w czołowej dziesiątce

- Myślę jednak, że to był dobry mecz, fajny dla wszystkich kibiców. Jak widać, nawet fani z Lublina przyjechali. Są bardzo wierni swojej drużynie. Coś o tym wiem. Jeszcze raz mogę tylko pogratulować lubliniankom dobrego meczu - stwierdziła.

Na przebieg widowiska w końcowej fazie wpłynęło odpuszczenie indywidualnego pilnowania Marty Gęgi. Rozgrywająca tuż potem popisała się celnym rzutem z dystansu. Potem idealnie podała do koła, a jej koleżanka "zarobiła" rzut karny i karę dla Katarzyny Stasiak. To właśnie ona wykorzystała stały fragment i wyprowadziła zespół na prowadzenie.

- To są założenia taktyczne. Nie zawsze zawodniczka, którą pilnujesz wchodzi później w grę. Marta Gęga była tego dnia w dobrej dyspozycji. To jedyne, co mogę powiedzieć. Piłka jej siedziała. W końcowej fazie ona pociągnęła zespół do zwycięstwa - skwitowała rozgrywająca Energi.

Komentarze (0)